Karnawalizacja śmierci

"Życie jest na serio, a sztuka dla frajdy"- hasło Johna Irvinga wydaje się być nie tylko zasadą Dance macabre, ale całej twórczości Teatru Ad Spectatores. Jednak analogii między spektaklem oraz literackim dorobkiem amerykańskiego pisarza jest więcej: czarny humor, inteligentny dowcip czy zgony zachodzące w absurdalnych okolicznościach. Dlatego nie jest wskazane utożsamianie się z postaciami epizodycznymi - umierają szybko ku uciesze trzech diabolicznych kobiet. Paradoksalnie, ich radość dzieli widownia.

Podobno Eros jest w stanie permanentnej walki z Tanatosem, dlatego wraz z obalaniem tabu seksu narasta tabu śmierci. W czasach swobody seksualnej, wyuzdania, apoteozy ciała, a może nawet neutralizacji golizny rzeczywiście mało mówi się o śmierci, często estetyzuje się ją nadmiernie. W spektaklu Dance macabre aktorzy i reżyser zdystansowali się wobec tematu zakazanego, który uosabiają trzy atrakcyjne kobiety. Kojarzą się one raczej z wampami niż ze średniowiecznymi kostuchami. Nie posiadają zatem żadnych rekwizytów, które służyłyby im do zbierania żniwa. Mają za to inwencję twórczą, zasady postępowania oraz podział obowiązków. W końcu – tres faciunt collegium [trzech tworzy stowarzyszenie], więc jak na skuteczną (w założeniu) organizację przystało, posiada ona lidera, a każda z jej członkiń odznacza się wąską specjalizacją (Gwałtowna Śmierć, Śmierć w męczarniach oraz Śmierć Samobójcza). Cel działania: zebrać pięć trupów potrzebnych do celebracji dance macabre. Nadwyżka trupów jest jednak nieunikniona. Zasługa w tym duża Śmierci Gwałtownej (Agata Kucińska) – kobiety z fantazją i dużym poczuciem sprawiedliwości: dlaczego zostawiać kogoś żywym, gdy ktoś inny ginie? Próby stłumienia jej nieokrzesanej wyobraźni podejmuje się od zarania świata Śmierć w Męczarniach (Dorota Kwietniewska), kobieta z zasadami, chłodna i despotyczna generalissima. Kłótni obu kobiet słuchać musi Śmierć Samobójcza (Agata Skowrońska), ale jest na tyle praktyczna i rozsądna, że stara się nie stawać po niczyjej stronie.  

Dialogi tych trzech postaci stanowią oś konstrukcyjną, która spaja epizody powstałe na podstawie jednoaktówek Juliana Tuwima (Poczta, Mistyka finansów i Numerek) oraz na radiowo-telewizyjnej transmisji z odkrycia Ameryki zawartej w Diariuszu najmniejszym Umberta Eco. Maciej Masztalski (reżyser oraz autor scenariusza) nie tylko skompilował teksty, ale wzbogacił je o autorskie dialogi, nadał także prozie włoskiego pisarza koloryt polski poprzez odniesienia do współczesnych prezenterów polskich . Nietuzinkowe dialogi Masztalskiego, pełne „faktów historycznych”, podszyte zostały sceptycyzmem względem powagi śmierci oraz prawdy historycznej (jak naprawdę zginął Judasz?). Reżyser bawi się czasem: akcja dzieje się jednocześnie współcześnie i sześć wieków wcześniej, tu i wszędzie. Zbliża to spektakl do średniowiecznego moralitetu, ale traktowanego przez realizatorów z przymrużeniem oka – nikt nie chce tutaj nikogo straszyć, a tym bardziej – pouczać. Bo przedstawienie śmierci nie pełni w spektaklu funkcji straszaka, a rozładowuje społeczne fobie przez ukazanie absurdalności umierania. Kto mógłby być everymanem? Impulsywny klient na poczcie, rozentuzjazmowany widz teatralny, mężczyźni handryczący się o pieniądze. A po co do tego odkrycie Ameryki? Dla jednego trupa, dzięki któremu śmierci będą mogły odtańczyć swój dziki pląs.  

Niewielka przestrzeń na planie prostokąta otoczona z dwóch stron widownią i jeden uniwersalny element scenografii: sięgający do ramion mebel okryty czerwonym materiałem, którego przeznaczenie zmienia się w zależności od potrzeb: staje się okienkiem pocztowym, kanapą, ladą w szatni, a czasem po prostu tłem dekoracyjnym. Uboga scenografia komponowana jest z tego, co znajduje się w zasięgu ręki: krzesła z korytarza, portfela, znaczka pocztowego – niczego w nadmiarze. Bo po co wspomagać się scenografią, jeśli gra aktorska stanowi główne tworzywo spektaklu? Aktorzy swobodnie wcielają się w różne role. Komizm postaci potęguje kontrast, na którego zasadzie tworzone są kreacje sceniczne. Tak więc gwałtowność i nieopanowanie klienta (Michał Opaliński) na poczcie stanowi kontrapunkt dla zrównoważonego, chłodnego urzędnika (Rafał Kwietniewski), a znudzenie oraz apatyczność pani w szatni teatralnej (Agata Skowrońska) – opozycję wobec entuzjazmu i gadatliwości widza (Michał Wielewicki). Scena zbiorowa oparta na prozie Eco to przede wszystkim parodystyczne przedstawienie ekspertów i prezenterów telewizyjnych: Hanny Lis, Jolanty Pieńkowskiej, Krystyny Czubównej, Piotra Kraśko i Tomasza Lisa.  

Zabawa z czasem, przestrzenią i historią, ironia oraz dystans, czarny humor czy naruszenie współczesnego tabu, ale przede wszystkim wyraziste, przejaskrawione role aktorskie – sprawiają widzowi frajdę, tym większą, że entuzjazm widzów udziela się aktorom i odwrotnie. Obok wspólnej zabawy istnieje także napięcie budowane przez zróżnicowaną stylistykę muzyczną oraz grę świateł, a właściwie ciemność, która zapada pomiędzy poszczególnymi scenami. Oczekiwanie na kolejną odsłonę akcji w wykonaniu nieobliczalnych realizatorów przyprawione jest zatem grozą, szczególnie gdy siedzi się w pierwszym rzędzie. Tym bardziej, że czeka się na kolejny zgon i nie wiadomo, kogo tym razem wytypuje stowarzyszenie śmierci... Umieranie, podobnie jak życie, jest na tyle absurdalne, że idealnie wpisuje się w stylistykę spektaklów Ad Spectatores. Paradoksalny może się wydawać fakt, że twórczość Tuwima, zwanego poetą życia, została wykorzystana w przedstawieniu o śmierci. Jednak to tylko pozór, bo Dance macabre ma wymowę hedonistyczną, afirmującą życie. Zatem: “we\'re gonna rock around the clock tonight”…



Ilona Matuszczak
Dziennik Teatralny Wrocław
8 kwietnia 2009
Spektakle
Dance macabre