Kaspar - ofiara słów
Z propozycji dolnośląskich teatrów wybór padł na spektakl w reżyserii Barbary Wysockiej w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu pt. "Kaspar". Wybór okazał się chybiony.Jeszcze na wiele tygodni przed premierą "Kaspara" dużo się mówiło o inscenizacji Barbary Wysockiej. Powodem były zapowiedzi realizacji dramatu w inny niż teatralny sposób. Miał to być performans poświęcony słowu. Ruch sceniczny miał zejść na dalszy plan, a bohaterem miała być ludzka mowa. Do tego ryzykownego przedsięwzięcia posłużyła utalentowanej aktorce i reżyserce książka Petera Handkego. Jej bohaterem jest prawdziwa postać - Kaspar, który w 1828 roku jako szesnastolatek zostaje znaleziony na ulicy Norymbergi. Wówczas chłopiec potrafił powiedzieć wyłącznie jedno zdanie - "Chcę być jeźdźcem, jak mój ojciec". Ówczesne służby natychmiast podjęły się próby dopasowania "odszczepieńca" do współczesności. Za narzędzie posłużył im język. Austriacki dramaturg nie skupił się jednak na tragicznym losie dziecka - znajdy, które zresztą umiera w wyniku otrzymanych w niewyjaśnionych okolicznościach ran. Tę dziewiętnastowieczną legendę traktuje jako rodzaj inspiracji do wypowiedzenia się na temat siły słów.
Dramatopisarz udowadnia krok po kroku, jakie spustoszenie może czynić w ludzkiej głowie mowa. Jak szybko można uczniowi zabrać wolność, indywidualność. Jak można wtłoczyć mu schematy myślowe (słowne). Te całe słowne szaleństwo Wysocka spróbowała przełożyć na język perfomansu. Niestety tylko spróbowała. Założenia, że w inscenizacji ciała aktorów miały pełnić drugorzędną rolę zrealizowało się w zwyczajnym przegadaniu. Wydarzeniu nie towarzyszy nic, co by miało świadczyć o eksperymentalnej formie wypowiedzi artystycznej. Większość czasu spędzonego w Teatrze Współczesnym z "Kasparem" określiłbym balansowaniem na krawędzi nudy i oczekiwania na coś wyjątkowego. Tymczasem nic takiego nie występuje. Całość może nawet zdenerwować. Reżyserka przecież wzięła pod lupę podobno jedną z najwybitniejszych sztuk Handkego. Tematem było bardzo ciekawe i inspirujące zagadnienie języka ludzkiego. Spektakl porusza m.in. aspekt jego niebezpieczeństw, a fabułę "niosła" tajemnicza historia człowieka znikąd z jednym zdaniem na ustach.
Czy zatem wszystko było nienajlepsze? Nie. "Kaspera" warto zobaczyć, oprócz posiadania nomem omem własnego zdania, ale przede wszystkim dla Szymona Czackiego. W tytułowej roli sprawdził się znakomicie. Koncertowo poradził sobie z trudnym tekstem, czego nie można powiedzieć o innych uczestnikach spektaklu.
Piotr Bogdański
Nowe wiadomosci Wałbrzyskie
20 maja 2009