Kasprowicz na Harendzie

Sztuka ma to do siebie, że może zamieszkać wszędzie i w każdym. Ta zaś, z którą wiążą się niezwykłe, zawiłe jak meandry rzeki dzieje, staje się silnie przyciągająca, a poprzez znajomość historii twórcy zdecydowanie chętniej sięga się po jego dzieło. Sztuka – czy to literatura, malarstwo, grafika – zyskuje inny, szerszy wymiar, gdy jest się blisko niej, gdy istnieje możliwość obcowania z nią dosłownie! Przez miejsca, spuściznę autora, jeśli już nie poprzez ludzi...

Nawłoć i nasturcje
Nawłocią jesień się zaczyna, a w willi na Harendzie nasturcje, całe naręcza. Poezja się tu rozparła. Widok miejsca, w którym dożył swoich dni Jan Kasprowicz zniewala i umagicznia. Z wzniesienia, na którym usytuowana jest willa widać drogę prowadzącą w dół, oddzielającą od siebie dwa brzegi rzeki, a wśród drzew, w dole wijące się koryto Zakopianki. Jeśli do tej pory wyobrażający sobie okolicę Harendy mieli jakiekolwiek wątpliwości co do malowniczości tutejszego krajobrazu, rzec im można jedno: porzućcie nadzieję, tu wchodzący, albowiem będziecie chcieli wracać! Miejsce to magiczne, dla wtulonego w poezję odbiorcy mistyczne, dla Kasprowicza – ukochane.

Czas zaklęty w miejscu
Gdy wkracza się do Muzeum Jana Kasprowicza wieczorem w schyłkowo letniej porze, w otoczeniu przyrody mieniącej się wszystkimi kolorami – czas się zatrzymuje. Wejście prowadzi przez werandę, która latem tonie w nasturcjach. Przed wejściem czeka stół, ławka, gdzie można poczekać na oprowadzanie i w międzyczasie posłuchać odtwarzanej na nośniku audio historii właścicieli Harendy i samego budynku. Przekraczam próg, siadam – zaproszona – w otoczeniu rzeczy zgromadzonych przez Kasprowiczów. Zaś mój syn skromnie, z opuszczonymi oczętami, bądź lekko podlęknionym wzrokiem, sadowi się niepewnie na kozetce w saloniku Marusi i Jana Kasprowiczów. Willa opiera się na architektonicznym porządku góralskiej chałupy: z sienią na osi wejścia, którą jest tutaj jadalnia (lubię sobie wyobrażać, że mieszkam właśnie tu, bowiem ten wejściowy układ w moim domu jest niemal identyczny, właściwie – Harenda, tyle że w krainie geograficznej Niziny Południowo-Wielkopolskiej, na obszarze Wysoczyzny Łaskiej. (Czyż nie brzmi to ciekawiej niż po prostu: „w Zduńskiej Woli"?). Nie potrafię przestać się rozglądać i ze zdziwieniem dziecka myślę tylko: tak, oto jestem na Harendzie, i czuję się jakbym miała osiem lat. Ciągle kluczę po dostępnych dla zwiedzających pomieszczeniach, oglądam przeszłość z przymkniętymi powiekami – jak w fotoplastykonie: „chwile, kolorowe przeźrocza...". Na jednym stanowisku wizualnym pojawia się Harenda na przestrzeni stu lat do dziś. Wnętrze mieszkalne jest wciąż takim, jakim pozostawiła je Maria Kasprowiczowa. Zdaje się, że oto za chwilę usłyszymy szuranie butów, śmiechy, rozmowy dobiegające zza ściany, ludzi w pół odwróconych w drzwiach, dźwięki białego mazura nad ranem... Nagłym pragnieniem staje się zastawienie stołu, czy zasiąście przy toaletce, sięgnięcie po książkę z półki... Czuję, że mogłabym tu tak po prostu zostać.

Stonehenge po zakopiańsku
Opuszczając willę i kierując się ku schodkom w dół, wzdłuż nurtu Dunaju nad brzegiem potoku, docieramy do odgrodzonego drewnianym płotkiem miejsca jedynego w swoim rodzaju, otoczonego ławkami ustawionymi w kręgu. W 1933 roku obok willi, wśród drzew, z inicjatywy Marii Kasprowiczowej wzniesiono granitowe mauzoleum Jana Kasprowicza, które robi monumentalne wrażenie. Do samego mauzoleum trzeba wspiąć się po stromych kamiennych schodkach. Przez jedną klatkę, jedno ujęcie to miejsce i budowla miesza się w wyobraźni z Stonehenge i Machu Picchu – taką ma w sobie magię i moc! Budowlę w stylu art deco zaprojektował Karol Stryjeński, którego obecność na Harendzie była już po śmierci poety nader częsta... Szczątki Kasprowicza pochowanego na Starym Cmentarzu przeniesiono do mauzoleum i złożono w dolnej krypcie. W górnej zaś, spoczęła Maria.
Okazuje się, że po przeprowadzeniu przeze mnie krótkiego wywiadu-badania, tylko ok. 5 % częstych bywalców Zakopanego i okolic, eksploratorów tatrzańskich szlaków i zdobywców szczytów rzadko wspina się po kilkunastu schodach mauzoleum Jana Kasprowicza i odwiedza miejsce spoczynku poety.

Zmierzch na Harendzie
Skądkolwiek przyjdzie wrażliwość na piękno, poezję, sztukę – przyjmijmy, zatrzymajmy ją, ogrzejmy się w promieniach przeszłości, historii, które chce nam pokazać, od której – wierzcie lub nie – robi się cieplej, gdy tylko lekko przymknąć oczy, bez względu czy to Harenda latem, czy zimą...Doświadczenie obcowania z artystą poprzez bycie blisko jego miejsca, w otoczeniu jego rzeczy, pamiątek po nim i jego rodzinie pozostaje w człowieku. Oddycha się miejscem, siedząc w tych samych co oni pomieszczeniach, oglądając zebraną przez nich sztukę, przedmioty użytkowe, które stają się elementami metafizycznymi. To fascynujące jak inaczej odbiera się twórcę „Księgi ubogich", gdy staje się bardziej namacalny: na fotografiach na komodzie, w listach, obrazach. Na Harendzie obejrzeć można my portrety Kasprowiczów namalowane przez właściciela Firmy Portretowej „S.I. Witkiewicz". Znaleźć mnóstwo pamiątek o arcyciekawej proweniencji, ale chcący je poznać, muszą koniecznie udać się na Harendę pod numer 12. Naturalnie, można odbyć spieszny spacer po willi i najbliżej położonych obiektach, a można wprowadzić się w „kontakt z absolutem", czymś nieuchwytnym, a wyczuwalnym – duchem tego miejsca. Nie, nie czekajmy na wibrujące stoliki (choć było to swego czasu bardzo popularne i pociągające zajęcie) i głosy zza światów, bardziej na przeniesienie się w czasie wraz z historią tego miejsca. Taki rodzaj transu jak pozwolenie, by historia sama nas prowadziła jest znacznie bardziej uwrażliwiające i czyniące uważnymi. Sztuka, jak podkreślam, może narodzić się w każdym, ale jest jeden warunek: trzeba uchylić jej drzwi. Wizyta na Harendzie to może być wielka podróż lub do niej przyczynek. Jej historia jest tak niezwykła jak losy jej mieszkańców.

Od podszewki
Historia (w tym literatury) to przecież zawsze jest historia ludzi, którzy ożywają za sprawą otwarcia książki, czy wizyt, takich właśnie jak ta na Harendzie. By się o tym przekonać i poznać te dzieje odsyłam do willi i – jak zawsze – w ślad za tym – do literatury Jana Kasprowicza. Schemat bowiem zawsze jest ten sam: gdy doświadczamy, odczuwamy mocniej, obecność w danym miejscu nieomal zmusza do dalszego poszukiwania i napawania się dumą z zupełnie innej formy poznania: od podszewki, od środka, od obrusa na meblu i kapy na łóżku. I przekonuję wciąż jako orędownicza empiryzmu w tej materii – nie ma nic bliższego, bardziej osobistego niż poznawać literaturę, sztukę i historię przez nie same i naszą wśród nich obecność. Po powrocie najbardziej zatwardziały poezjołamacz choćby na strofę otworzy tom Kasprowicza.

Osobowości i osobliwości
Choć pochodził z Kujaw, poeta rozmiłowany był w polskich górach, w Tatrach, gdzie wiele razy gościł, po wielu latach kupił dom i zamieszkał. Nie było go na willę stać, ale dzięki, jak sam mawiał, panu Szekspirowi zdołał swój zakup zrealizować. Ta humorystyczna historia ma źródło w pracy związanej z tłumaczeniami. Otóż, przełożył dzieła Szekspira i dzięki honorarium nabył willę na Harendzie od angielskiej malarki, Winifred Cooper. Zawsze ogarnia mnie smutek na myśl, że nasz „czwarty wieszcz" nie nacieszył się swoim azylem wystarczająco długo, zaledwie 3 lata.

Kasprowicz i „Rzeczpospolita Zakopiańska"
Zakopane to miejsce działalności politycznej. To właśnie tutaj nasiliły się tendencje wyzwoleńcze! W latach 1914-16 Kasprowicz był (wraz z Stefanem Żeromskim) członkiem tajnej organizacji dążącej do odzyskania i zjednoczenia wszystkich rozbiorowych ziem polskich, a w konsekwencji do przywrócenia niepodległości. Wspólnie z Żeromskim i Medardem Kozłowskim tworzyli Organizację Narodową. Często niestety, zapomina się, że przez kilkanaście dni było tworem państwowym pod nazwą „Rzeczpospolita Zakopiańska" z „prezydentem" Stefanem Żeromskim! I choć były to tylko dni jest postrzegana jako forpoczty rewolucji na ziemiach galicyjskich i podwaliny pod tworzenie przyszłej Polski w ogóle. Ale to znów materiał na inną okazję ...

Miłość w kwiatach zastygła
Z kobietami Kasprowicz miewał zmiennie. Jadwiga, jego pierwsza żona odeszła od niego dla Stanisława Przybyszewskiego, który z kolei cierpiał po stracie swej, Dagne, ale to już materiał na zupełnie inną opowieść, rzec by „wystrzałową", niestety...
Maria była ponad 30 lat młodsza od męża, była Rosjanką, porozumiewali się po niemiecku. Poznali się i szybko stracili z oczu, ale przypadkowe spotkanie sprawiło, że już się ze sobą nie rozminęli. Kasprowicz powiedział o niej: „że nikt go dotąd tak nie rozumiał, jak właśnie ta kobieta...". Wiersze, które do niej pisał ukazały się w tomie „Chwile" w roku ich małżeństwa. W niedzielę 1 sierpnia żona pisarza zerwała wszystkie nasturcje i zasuszyła je. Do dziś leżą na Harendzie niczym ostatnie najbardziej intymne i pełne miłości wieczne wyznanie. Marusia wyłączyła ze zwiedzania pokój, w którym odchodził Kasprowicz.
Kustoszka spuścizny męża zdołała zachować muzeum, nie przekazując go na własność państwa. Takie rzeczy potrafią tylko kobiety! Dziś Harenda pozostaje pod opieką Stowarzyszenia Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza.

Muza poetów
Marusia była muzą, która rozumiała rangę istoty swojego istnienia. Jej życie uczuciowe „sprzed" Kasprowicza było bogate pod względem relacji. Sama o sobie pisała: „Chciałabym być towarzyszką życia wszystkich poetów świata. [...] Potrafiłabym każdemu z nich zbudować rzeczywistość, której by w danej chwili potrzebował". Zresztą, sama Kasprowiczowa nie była pozbawiona ambicji artystycznych. Maria Bunin trwała przy mężu do końca życia, choć jak w każdym małżeństwie pojawiały się ciemne chmury. By poznać późniejsze dzieje Marii trzeba podążyć śladem pani na Harendzie po śmierci Kasprowicza i dotrzeć do postaci np. pisarza, Michała Choromańskiego.

W makrokosmosie Kasprowicza
Poeta, dramaturg, krytyk literacki i teatralny, tłumacz związany z naturalizmem, symbolizmem oraz ekspresjonizmem, prekursor tendencji prymitywistycznych, a podążając za Adamem Ważykiem: „jedyna natura religijna wśród ówczesnych poetów". Bliski filozofii religii, nie unikał starć z siłą Wszechmocną. Osobiście lubię określać autora „Hymnów" poetą Wątpliwości i Dwoistości, Buntu i Pokory. Ta mądra, zasadna niepewność wybrzmiewa w pełni w poezji Kasprowicza. W jego spokoju i niepokoju. Pierwszym przykazaniem według Kasprowicza mogłoby być „wątpię, więc jestem". Jeśli wiersze trafią do Waszych rąk, proponuję „Głupi tylko ma pewność".

Drżące ciała i trzęsienia ziemi
Losy Kasprowicza nierozerwalnie łączą się z Zakopanem i artystyczną bohemą okresu Młodej Polski. Z literaturą, sztuką w każdej odsłonie, a także relacjami, siecią połączeń między artystami. A była to cała gama osob(li)owości. Pod każdym zakopiańskim adresem stałym lub czasowym kryła się (nie)jedna i (nie)jedyna, niepowtarzalna historia! Czymże są dzisiejsze w stosunku do niegdysiejszych? Młoda Polska to taki szczególny czas drżeń, napięć, wyglądania nadciągającej katastrofy, przebudzeń i wyładowań, chochołów, tajemnic, wizji apokaliptycznych, wieszczenia końca wieku XIX, wirujących stolików, mniej lub bardziej demonicznych kobiet, roszad (poza)małżeńskich, szaleństw z miłości (z samobójstwami i zabójstwami włącznie)!

Stowarzyszenie ... wiecznie żywego poety!
Jest w Kasprowiczu coś takiego, że nie każdy kocha go tak, jak snuje się miłość do romantyków, a szkoda! Kasprowicz to wieczny spór. Jaki i kim? To trzeba odkryć. Do jego poezji kluczem jest dojrzałość, ale i ciągłe poszukiwanie, ruch, przeobrażanie, czułość, świadomość w pełnym wymiarze wyzwań, dojrzenie ludzkich pasji i ułomności.
Tym, co zaskoczyło mnie dziś na Harendzie było... oprowadzanie. I to jakie! Kolejna z kustoszek pamięci i twórczości Kasprowicza ze znawstwem i pasją opowiada historię życia pisarza; szczególnie to cenne, bowiem goście nie muszą tkwić wyłącznie na poziomie biernego wysłuchiwania, ale przejść do rozmowy, czego doświadczyłam. I za co jestem bardzo wdzięczna Stowarzyszeniu Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza.

Bywają miejsca, gdzie czas się zatrzymał i oby na Harendzie tak zostało.

__

1) Jan Kasprowicz urodził się w 1860 roku, odszedł zaś we własnym łóżku na Harendzie 1 sierpnia 1926 roku. Muzeum pisarza zostało utworzone staraniem żony, Marii w 1950 roku. Maria do śmierci w 1968 była kustoszką spuścizny męża. Zdołała utrzymać ją mimo powojennych przeobrażeń związanych z tytułem własności.
2.) Zauważyć trzeba, że w muzeum mieści się także Galeria Obrazów Władysława Jarockiego na Harendzie. Jarocki był zięciem Kasprowicza, mężem córki poety z pierwszego małżeństwa.
3) Tekst: Andrzej Tulczyński, wyk. Piotr Szczepanik, muzyka: Andrzej Korzyński, 1966.
4) Test na grupie 60 osób w okresie od 23-25 września2022 r.
5) A. Ważyk, Cudowny kantorek, Warszawa 1979, s. 98.



Magda Górowska-Mitrus
Dziennik Teatralny Łódź
29 października 2022
Portrety
Jan Kasprowicz