Kim są współcześni wierni?

Przestrzeń sceny podzielona została na trzy plany. Po lewej gabinet lekarski, w środku salon w zwykłym polskim mieszkaniu: łóżko, kanapa, meblościanka z poprzedniej epoki, po prawej kuchnia. Wszystkie te plany osadzone są w czasie mocno przeszłym, tak sprzed zgoła dwudziestu laty. Taka Polska „B”. Większość postaci swobodnie przemieszcza się po planach, zmienia przestrzeń

W świetnym bydgoskim przedstawieniu Wszyscy święci (w reż. Wojciecha Farugi) każdy z bohaterów niesie swój krzyż, swój problem przez życie. Inaczej, jakby głębiej lub obok, rozumie swoje życie w religijności. Większość postaci mocniej i w dość wypaczony sposób przeżywa problem wiary. Albo przez śmierć na krzyżu, albo przez samobiczowanie, albo jak umierająca na łóżku Matka (Beata Bandurska) na sposób ceremonialno-wiejski. Matka, leżąca w centralnej części sceny, przewijana jest w kolejne pampersy przez Ojca i syna Areczka, jest ich metaforycznym krzyżem, utrapieniem. W kulminacyjnej scenie wstaje, by... umrzeć. Wydzwania do rodziny, telefonicznie żegna się ze znajomymi, ubiera swego dość niechlujnie noszącego się syna w garnitur, spodnie w kant i świeżą koszulę.

„Spektakl religijnych ceremoniałów" – bo tak bym go nazwał – bogaty jest w świetne role. Postać Córki, grana przez Magdę Łaskę, kilka razy dziennie uczestniczy w eucharystii, po to tylko by przystąpić do komunii, następnie wyjmuje opłatek by włożyć go do kolekcjonerskiego albumu. Ma już sporo opłatków, wie nawet który jak smakuje w którym kościele. Świetny jest doktor psychiatrii, grany przez Rolanda Nowaka, czy Ojciec, próbujący ćwiczyć na bębnie pieśni patriotyczne w mieszkaniu.

Jarosław Jakubowski – autor scenariusza – spróbował pokazać kim są współcześni wierni. I jak blisko jest od wiary do jej wypaczenia. Lub inaczej, jakie wiara może stworzyć potworki, jakie pokrętne formy może przybrać.



Bartłomiej Miernik
miernik Teatru
17 stycznia 2013
Spektakle
Wszyscy święci
Portrety
Wojciech Faruga