Klara w Operze Paryskiej

"Dziadek do orzechów" to najbardziej wyczekiwany spektakl Opery Bałtyckiej ostatnich miesięcy. Bilety na 13 grudniowych spektakli rozeszły się błyskawicznie, zaś po raz pierwszy od wielu lat w balecie Opery Bałtyckiej zagrała orkiestra. Spektakl w autorskiej wersji Françoisa Mauduit przenosi widzów do Paryża, gdzie oprócz baletu Opery podziwiać można uczniów Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Gdańsku.

Wydawałoby się, że tylko pierwszy akt daje choreografowi możliwości do interpretacji libretta Mariusa Petipy i Iwana Wsiewołożskiego z baletu Piotra Czajkowskiego "Dziadek do orzechów" - baletowego przeboju wszech czasów. Wtedy mała Klara wraz z rodziną spędza wieczór wigilijny w oczekiwaniu na prezenty. Najciekawszym z nich okazuje się tytułowy dziadek do orzechów, uruchamiający w wyobraźni dziewczynki szereg fantastycznych zdarzeń. Cały drugi akt jest po prostu rewią baletową, mającą za pomocą kolejnych tańców olśnić publiczność kunsztem tancerzy.

Jednak choreograf i reżyser gdańskiego spektaklu François Mauduit nie zważa na ograniczenia. Wprawdzie trzon spektaklu stanowi balet Piotra Czajkowskiego, ale widzowie zabrani zostają w podróż do nieoczekiwanego świata marzeń dziewczynki, który zamiast Krainą Słodyczy okaże się zapleczem Opery Paryskiej, zaś muzykę uzupełnią fragmenty m.in. "Jeziora łabędziego" czy "Śpiącej królewny". Obserwujemy, jak spełniają się marzenia Klary o byciu primabaleriną.

Akcja gdańskiego baletu dzieje się więc w Paryżu, gdzie Klara wraz z rodzeństwem (Marie i Fritzem) i rodzicami spędza wigilię Bożego Narodzenia, podczas której przychodzą do nich zaproszeni goście. Jednym z nich jest Serge Lifar (słynny dyrektor baletu Opery Paryskiej lat 40. i 50.), którego poznajemy w pierwszej scenie spektaklu podczas wspomnień z dawnych swoich przedstawień. Przynosi on na przyjęcie pudełko pełne lalek - bohaterów jego najsłynniejszych spektakli ("Ognisty ptak", "Pietruszka", "Święto wiosny"). Jednak dla Klary Lifar ma coś specjalnego - dziadka do orzechów. Figurka ta zabierze Klarę na ulice Paryża, gdzie dziewczyna spotka tancerza - jedną z gwiazd teatru Lifara, w którym zakocha się z wzajemnością.

Spektakl zyskuje piękną oprawę dzięki Justinowi Arienti, który przygotował niezwykle efektowną scenografię, ilustrującą zarówno ulice Paryża (widziane z efektem "rybiego oka"), jak i Operę Paryską z zewnątrz i od wewnątrz (w II akcie, dowcipnie ukazując niewielki fragment gmachu opery z lożami bocznymi i zarysem sceny). Arienti przygotował też efektowne, bardzo kolorowe kostiumy, nawiązujące do tradycyjnych kostiumów postaci ze spektakli Opery Paryskiej. Tylko umownie nakreślony salon w domu Klary potraktowano bardziej użytkowo (niemniej w tle, za półprzezroczystą przesłoną, widać wyraźnie zwiastun tanecznych aspiracji Klary).

"Dziadek do orzechów" w wizji francuskich twórców pełen jest humoru, który zapewniają występujący u boku profesjonalnych tancerzy uczniowie Szkoły Baletowej im. Janiny Jarzynówny-Sobczak w Gdańsku, przygotowanych do spektaklu przez Alicję Krawiec i Agatę Lechowicz. Dzieci mają dowcipne sceny podczas wigilijnej kolacji, zabawne jest rodzeństwo Klary (Maciej Duda i Zofia Korpacka), zaś w drugim akcie podziwiać można urocze cztery młode łabędzie z baletu Czajkowskiego (Paulina Grodzińska, Julianna Jelińska, Zofia Korpacka i Agata Załuska). Bardzo dobrze i również zabawnie w roli Dziadka do orzechów prezentuje się Jakub Kiryk. W sumie w przedstawieniu występuje 18 uczniów Szkoły Baletowej, wnosząc na scenę wiele świeżości (sceny w domu Klary z ich udziałem to najlepszy, oprócz finału, moment I aktu).

Kluczową rolę Klary ma filigranowa Maria Kielan, która w trakcie pobytu w domu rodzinnym niewiele różni się od dzieci, które grają jej rodzeństwo i kolegów. Tancerka obdarzona świetną techniką, talentem aktorskim i ogromnym, młodzieńczym wdziękiem wydaje się stworzona do roli Klary. Ubrana początkowo w żółty, niepozorny kostium z łatwością przykuwa uwagę swoją lekkością i naturalnością.

Doskonale partneruje jej perfekcyjny technicznie Gento Yoshimoto, drugi nowy nabytek Opery Bałtyckiej (oboje soliści są w Gdańsku od września) - którego Tancerz-Étoile (odpowiednik Księcia z tradycyjnej wersji "Dziadka do orzechów"), czyli gwiazda baletu Opery Paryskiej to wprawdzie postać nieco mniej czytelna dla widzów, ale nie mniej plastyczna niż Klara. Pięknie zainscenizowano rodzące się między Klarą a Tancerzem-Étoile uczucie. Oboje soliści tańczą bardzo dobre technicznie finałowe pas de deux (choć w trakcie premierowego spektaklu podczas entrée i adagio brakowało nieco swobody, którą ta para emanuje przez cały spektakl). Nie ulega jednak wątpliwości, że w balecie Opery mamy dwie nowe gwiazdy, parę tancerzy, która może dominować na gdańskiej scenie przez najbliższe lata.

Z trudną, mniej efektowną, a niezwykle ważną dla powodzenia całości partią dyrektora opery Serge'a Lifara bardzo dobrze radzi sobie Ruaidhri Maguire. Na wyróżnienie zasługuje też Beata Giza-Palutkiewicz w roli Mademoiselle Yvette, gwiazdy francuskiego baletu w ciekawej choreografii do słynnego "Walca kwiatów". W innych tanecznych epizodach wyróżnia się Jessica Allison Walker (Ognisty Ptak i fragment z "Don Kichota") oraz Sandra Springhorn z Roberto Tallarigo i Jean-Charlesem Dumontem (orientalny taniec z baletu Szeherezada"). Aktorsko zgrabnie rolę przerysowanej Matki kreśli Aleksandra Michalak.

Zespół baletu najlepiej prezentuje się w dynamicznej, "filmowej" scenie wieńczącej I akt przedstawienia. Wtedy Klara i Tancerz tańczą z mieszkańcami paryskiego przedmieścia i śnieżynkami na tle padającego śniegu. Oczywiście II akt ma charakter rewii, ale choreograf zamyka go zgrabną kodą, podobnie jak wcześniej, nie trzymając się libretta Petipy i Wsiewołożskiego. François Mauduit zaryzykował wprawdzie pewną dezorientację widzów kojarzących klasyczną wersję "Dziadka...", ale przedstawiona historia jest bardzo przejrzyście poprowadzona, zaś układy taneczne (szczególnie zbiorowe) są ciekawe, niebanalne i bardzo dobrze wykonane.

Brawa należą się także zespołowi orkiestry, która po raz pierwszy od wielu lat gra podczas spektaklu tanecznego "na żywo". Choć podczas premiery nie obyło się bez pewnej nerwowości, pod batutą Szymona Morusa zespół nabrał głębokiego, pełnego brzmienia, bodaj najlepiej wypadając w uwerturze II aktu. Widać wprawdzie, że tancerze wciąż uczą się współpracować z orkiestrą i dopasowywać ruch do muzyki, ale efekt tej współpracy już teraz należy ocenić wysoko (choć trzeba pamiętać, że nie wszystkie przedstawienia grane będą z orkiestrą, spektakle poranne i nieco tańsze wieczorne grane są z muzyką z taśmy).

Mały niedosyt pozostawia wprawdzie drugi akt, zgrabnie przeniesiony do Opery Paryskiej, ale będący w dużej mierze dość skromną taneczną rewią na dwoje lub troje tancerzy. Rekompensuje nam to Taniec kwiatów, pas de deux i samo zakończenie. Trzeba jednak przyznać, że ten spektakl Opery Bałtyckiej jest baletem w dużo większym stopniu niż poprzednia udana premiera baletowa - "Pinokio". Bardzo dobry, oryginalny "Dziadek do orzechów" powinien też zapoczątkować nową tradycję gry muzyki "na żywo" oraz występów uczniów gdańskiej "baletówki" w spektaklach tanecznych Opery Bałtyckiej. Występ tych drugich w gdańskim przedstawieniu okazał się strzałem w dziesiątkę.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
2 grudnia 2017