Klaun, człowiek, artysta

Czym jest los artysty? Jak zmierzyć sukces i czy można go osiągnąć ubierając kolejne maski, wcielenia, role, jednocześnie skrywając się pod makijażem klauna?

Spektakl powstał na Scenie Inicjatyw Teatru Miniatura. Wymyślono ją głównie z myślą o aktorach Miniatury, którzy chcieliby realizować własne projekty. W jej ramach na co dzień aktor Teatru Miniatura, Jacek Majok, wspólnie z reżyserem Markiem Brandem wystawił "U stóp drabiny" na podstawie "Uśmiechu u stóp drabiny" Henry'ego Millera.

Sztuka przybliża nam losy klauna Augusta. Ambicje bohatera (częściowo przypominającego autora tekstu, Henry'ego Millera, który książkę tę pisał początkowo jako tekst do ilustracji klaunów i cyrku autorstwa Fernanda Légera) nie kończą się na brawach publiczności po występie. On mierzy dalej - pragnie poruszyć widza, wpłynąć na niego. Chce podjąć się misji w swoim mniemaniu kluczowej - wypełnienia widzów trwałą emocją, radością, która przetrwa występ i ma okazać się niezniszczalna. Zastanawiając się nad naturą występu i własnej roli, August, niezadowolony z doraźnych efektów swojej pracy, wycofuje się ze sceny. Pozostaje jednak w cyrku. Pewnego dnia dowiaduje się jednak, że niedysponowany jest klaun Augustin, więc August decyduje się go zastąpić i jeszcze raz, tyle że na cudze konto, wrócić na scenę. Upatruje w tym zdarzeniu szansy na przekonanie się na ile go stać i czy jest w stanie uwieść publiczność w oderwaniu od dawnej sławy.

Tekst Millera to przede wszystkim filozoficzne rozważania nad istotą życia, nad przyjmowanymi przez nas maskami. Poczucie "ja" artysty oraz silna wewnętrzna potrzeba tworzenia, przy tak delikatnej i umownej materii, jaką jest sukces lub porażka na scenie, mogą sparaliżować ruchy i działania. Nie dają też szansy na to, by się nasycić sukcesem i nieustannie pchają ku nowym wyzwaniom, niekoniecznie dając przy tym poczucie spełnienia. Powinności i dylematy klauna traktowanego jako szczególny typ artysty - skrytego za mocną charakteryzacją, która wymusza grę całym ciałem, a przy tym jakąś formę otwartości i ryzyka - to pretekst by opowiedzieć o człowieku, który mozolnie i nieustannie, szczebel po szczeblu, próbuje wspinać się po swojej drabinie. Tytułowa drabina jest tutaj metaforą życiowej drogi, rozwoju osobistego i sumą podejmowanych przez niego decyzji.

Spektakl wyreżyserowany przez Marka Branda ma prościutką strukturę. To klasyczny monodram, bez inscenizacyjnych fajerwerków. Jacek Majok rozpoczyna efektownie, jako klaun podczas występu. Łatwo nawiązuje kontakt z publicznością, wyciąga ludzi na scenę, odgrywając z nimi proste klaunady. W ten sposób poznajemy Augusta - klauna przeżywającego kryzys twórczy. Gdy August skończy swój występ, wsłuchamy się w opowieść ubraną już tylko w słowa, czasem, jak podczas rozmowy z przełożonym, ubarwionej dźwiękami gongu lub innym równie prostym efektem.

Aktor ma do dyspozycji paradny płaszcz, w którym występuje August, papierowe figurki origami na patyku, kilka kostiumów, otwierane niczym szafa drzwi (za którymi kryje się zarys sylwetki) oraz otaczające go drabiny (efektowna, choć niezbyt wyszukana scenografia Anny Molgi). I mówi - czasem prowadzi dialog sam ze sobą, czasem kieruje go do widzów, niekiedy stojąc twarzą do ściany, powie coś pod adresem Augusta lub kurczy się próbując wyrazić własną niemoc.

Efektownym wstępem Majok zaskarbia sobie sympatię widzów, którzy kibicują Augustowi także wtedy, gdy przedstawienie wytraca swój impet i pogrążamy się w pełnym niepokojów i wątpliwości świecie artysty. To spotkanie wymagające dla obu stron. Odbywające się przy w niemal zawieszeniu akcji, rozgrywane na półtonach, w ciszy pomiędzy jedną kwestią a drugą. Szkoda trochę dosłowności wyrażonej między innymi scenografią, jednak popartej rzetelną pracą, dobrym warsztatem i zaangażowaniem aktora. I całkowicie szczerym zmaganiem się z materią sceny.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
13 maja 2015
Spektakle
U stóp drabiny
Portrety
Marek Brand