Kobieca strona Hamleta

Czy możliwe jest powiązanie ze sobą dwóch spektakli, wystawianych w jednym teatrze? Przykładem takiego konceptu są Błękitne krewetki. Krzysztof Jasiński odwołuje się w nich do Hamleta – dramatu znajdującego się w repertuarze Teatru STU. W Błękitnych krewetkach reżyser kontynuuje historie Gertrudy i Ofelii, zwracając uwagę już nie na tragedie bohaterek utworu Szekspira, ale na dramaty aktorek wcielających się w te role w Hamlecie.

Wykorzystanie przez Krzysztofa Jasińskiego zabiegu „teatru w teatrze" sprawia, że historia zawarta w dramacie Szekspira staje się uniwersalna. Dzięki skupieniu się na kobiecej perspektywie Hamleta widz jest w stanie uwierzyć, że problemy dręczące Gertrudę czy Ofelię są prawdziwe. I co najważniejsze, mogą mieć miejsce tu i teraz – we współczesnej rzeczywistości. Dobrym rozwiązaniem jest również połączenie życia zawodowego i osobistego aktorek, wcielających się w role Gertrudy (Beata Rybotycka) i Ofelii (Alicja Wojnowska). Nie potrafią się one uwolnić od granych postaci (albo są takie same jak grane postaci) i prywatnie przeżywają podobne tragedie.

W większości scen koncepcja przenikania się historii bohaterek Hamleta i faktów z życia aktorek sprawdza się. Jednak, w niektórych momentach podobieństwa występujące między nimi stają się sztuczne. Trudno jest uwierzyć w zaistniałe zbiegi okoliczności np. w małżeństwo Gertrudy-aktorki z bratem swojego męża czy tak silne posłuszeństwo Ofelii-aktorki wobec ojca. Wyjaśnienia są podane widzowi z góry. Nie może on samodzielnie wyciągnąć wniosków, ponieważ oczywistość niektórych scen, dialogów zabiera mu możliwość interpretacji i łączenia faktów.

Błękitne krewetki zbudowane zostały na zasadzie kontrastu. Głównymi bohaterkami są: starsza i doświadczona aktorka oraz młoda dziewczyna, rozpoczynająca dopiero karierę w teatrze. Gertruda góruje nad Ofelią nie tylko aktorskimi umiejętnościami, ale także pewnością siebie oraz silnym głosem, który wybrzmiewa w śpiewanych przez nią utworach. Interpretowane przez nią piosenki są komentarzem do ludzkiego życia: uczucia samotności, przemijania czy bezradności. Chociaż nie brakuje w nich zabawnych akcentów. Szczególnie wdzięcznie został wyśpiewany i zagrany przez Beatę Rybotycką utwór „Ludzkie pojęcie", opowiadający o ludzkim pojęciu, przechodzącym przez przejście dla pieszych. Scena tę zagrano z lekkością, zwinnością i niezwykłym humorem.

Ofelia została przedstawiona jako krucha i delikatna dziewczyna. Alicja Wojnowska potrafi umiejętnie wczuć się w emocje w śpiewanych utworach, jednak w grze aktorskiej dominujący jest talent Beaty Rybotyckiej. Bardziej wierzy się w jej historię, rozterki, uczucia. Nawet jeżeli dana scena nie odnosi się do porządku przyczynowo-skutkowego, to Gertruda w roli Beaty Rybotyckiej potrafi w niej doskonale zagrać, akcentuje ważne momenty i szczegóły.

Wartością jest to, że spektakl pokazuje widzom świat dziejący się za teatralnymi kulisami. Jego akcja rozgrywa się w garderobie Gertrudy i Ofelii. Jesteśmy świadkami rutynowych ćwiczeń aktorskich i widzimy, jak aktorki przygotowują się do roli: poprawiają makijaż czy przymierzają kostiumy. W Błękitnych krewetkach uczestniczymy w dwóch spektaklach jednocześnie: w dramacie aktorek i w Hamlecie. Słuchamy dialogów aktorek przed ich ponownym wejściem na scenę. Niektóre z nich odwołują się do akcji dramatu Szekspira i są komiczne. Na przykład Ofelia stwierdza, że „woda w basenie była lodowata", a Gertruda śmieje się z tego, że zaraz wypije wino i umrze.

Oprócz takich humorystycznych akcentów ważną rolę odgrywa kontakt z widzami. Aktorki zwracają się do nich, zachęcają do wspólnego śpiewania czy zadają pytania. Wspólnie z nimi ćwiczą dykcję i recytują popularne łamańce językowe np. „I cóż, że ze Szwecji" czy „Jola jest lojalna". Publiczność staje się częścią spektaklu i angażuje się w jego przebieg.

W spektaklu warto byłoby mocniej podkreślić złożoność bohaterek pod względem psychologicznym – pokazać ich osobowość, głębsze przeżycia. W ten sposób zarysować efekt podobieństw i przyglądania się jak w lustrze Gertrudy i Gertrudy-aktorki czy Ofelii i Ofelii-aktorki. W Błękitnych krewetkach niepotrzebne są odwołania do życia Beaty Rybotyckiej – nawiązanie do jej korzeni (gwary śląskiej), Szczęśliwych dni – spektaklu, w którym gra przejmującą główną rolę czy do występów w Piwnicy pod Baranami. Takie szczegóły utrudniają zrozumienie myśli przewodniej spektaklu, wprowadzają chaos i sprawiają, że gubią się wątki.

Jeżeli podstawowym celem spektaklu było rozbawienie publiczności i wprowadzenie jej w zabawowy nastrój, to się z pewnością udało. Szkoda, że nie pokuszono się o więcej.



Monika Morusiewicz
Dziennik Teatralny Kraków
22 stycznia 2020