Kobiety na skraju załamania

Plakaty informujące o drugiej edycji Festiwalu Krystyny Jandy dalej są koszmarkiem estetycznym, ale samo wydarzenie broni się. Tym razem do Szczawna-Zdroju i Wałbrzycha znamienita aktorka i właścicielka Teatru Polonia przyjechała z czterema spektaklami.

Dwa z nich to monodramy z jej udziałem. Pozostałe to projekt Krzysztofa Materny "Czas nas uczy pogody", w którym zapanował nad gromadą seniorów śpiewających znane piosenki.

Festiwal rozpoczął się w czwartek kultowym spektaklem "Biała bluzka" [na zdjęciu]. Krystyna Janda wróciła to tego tytułu po trzydziestu pięciu latach. Jak opowiadała na spotkaniu z widzami, zadecydował o tym przypadek. Aktorka musiała wypełnić lukę po niezrealizowanym spektaklu i przyszła jej do głowy właśnie "Bluzka". Janda dołożyła archiwalne zdjęcia ze stanu wojennego i przyciągnęła kolejne pokolenia widzów. Trzeba przyznać, że przełożone na język teatru opowiadanie Agnieszki Osieckiej wciąż robi wrażenie. To swoisty dialog kobiety samej z sobą. Niedostosowanie barwnej osobowości bohaterki do siermiężnej rzeczywistości idealnie obnażało absurdy i tragizm początku lat 80. Wirtualne listowne rozmowy Krystyny z Elżbietą są przeplatane przebojami Osieckiej. "Wariatka tańczy" w interpretacji Jandy spodobała mi się najbardziej.

Jeszcze większe wrażenie zrobił drugi monodram "Ucho, gardło, nóż". Tekst Vedrany Rudano o przeżyciach Tonki - Serbki w czasie wojny serbsko-bośniackiej wywoływał salwy śmiechu, ale tak naprawdę budził przerażenie. Kobieta w zabawny i nonszalancki sposób okraszany przekleństwami (podobno 2 tysiące) opowiada o swoim niełatwym życiu. Mimo upływu lat przekaz wciąż ma wielką siłę. I widzowie po raz drugi nagrodzili gwiazdę owacjami na stojąco.

Festiwal zakończyła Katarzyna Figura wcielając się w postać Kaliny Jędrusik. Obecnie aktorka Teatru Wybrzeże opowiedziała skomplikowane losy kontrowersyjnej aktorki i piosenkarki. Choć trudno w to uwierzyć, artystka śpiewa jej piosenki na żywo. I trzeba przyznać, że robi to całkiem nieźle. Wyróżniłbym interpretację "Patrzę na ciebie". Z jeszcze większym zaangażowaniem starała się oddać osobowość artystki. Przywołała występ Jędrusik z 1962 roku, kiedy w programie telewizyjnym wystąpiła według władz komunistycznych zbyt śmiało ubrana czy też rozebrana. Ta "krnąbrność" na kilka lat zniszczyła jej karierę. Widzowie, którzy wypełnili po raz kolejny widownię Teatru Zdrojowego do ostatniego miejsca, docenili kreację Figury i bili brawo naprawdę długo.

Mimo poruszającej treści "Kalinę" według scenariusza Justyny Lipko-Koniecznej i Małgorzaty Głuchowskiej (również reżyseria) trzeba uznać za najsłabszy punkt festiwalu. Monodram z dość bogatą scenografią był zlepkiem kilku zwykłych scenek, które niestety nudziły. Zabrakło pomysłu, wciągającego tekstu i energii. Za to miała ją dwójka widzów, którzy po usłyszeniu kilku przekleństw opuścili teatr.

Nie zmieni to jednak faktu, że II Festiwal Krystyny Jandy trzeba uznać za udany. Wszystkie bilety zostały sprzedane. Zdecydowana większość widzów (nie licząc tej dwójki) została usatysfakcjonowana. Choć dało się słyszeć, że ceny biletów mogłyby być niższe, a prezentowane spektakle nowsze. I jakby to słyszał prezes zarządu uzdrowiska i inicjator wydarzenia Paweł Skrzywanek, bo w mowie zamykającej festiwal poinformował o kolejnym za rok. Dowiedzieliśmy się również, że czekać nas będą dwa monodramy Krystyny Jandy (w tym "Callas"), kolejny pomysł Krzysztofa Materny i hit ostatnich dwóch sezonów "Klaps! 50 twarzy Greya".



Piotr Bogdański
Tygodnik Wałbrzyski
1 października 2015