Kochały za bardzo

Sinobrody z dramatu Dei Loher nie jest tyranem jak w baśni Charles'a Perraulta. Tym razem to skromny sprzedawca damskich butów, który patrzy na świat z perspektywy żabiej, przymierzając klientkom czółenka.

To nie on od nich, ale one od niego żądają miłości ponad miarę, wpychając w ramiona występku. To ofiary do niego lgną i czekają na wyrok. Pomysł dość perwersyjny i paradoksalny, który można interpretować na wiele sposobów. W realizacji Marka Kality silną stroną okazała się plastyka. Tajemnicza scenografia, kostiumy i reżyseria światła Katarzyny Borkowskiej oraz projekcje Wojciecha Doroszuka budują klimat. Uwagę przykuwa tajemnicze centrum - ni to fontanna, ni to basen, ni studnia, jakaś obojętna kamienna bryła przyciągająca ofiary Sinobrodego, nim oddadzą się w jego ręce.

Sinobrodego gra Henryk Niebudek. Jego ofiary różnią się od siebie temperamentem, wyglądem, wiekiem i głosem - wszystkie bardzo wyraziste, każda z jakąś skazą albo brakiem: niewidoma Ewa (Agnieszka Wosińska), samobójczyni Julia (Anna Gorajska), natarczywa Anna (Agnieszka Roszkowska), zaborcza kurtyzana Tanja (Małgorzata Rożniatowska), szukająca pociechy w alkoholu Krystyna (Małgorzata Niemirska), cierpiąca na bezsenność Judyta (Helena Norowicz). Wszystkie razem z Sinobrodym znikają z fatalistycznym uporem w tańcu śmierci. Bo kochały/li za bardzo.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
6 czerwca 2018
Portrety
Marek Kalita