Kolorowe hiszpańskie cudowności

Spektakl baletowy "Don Kichot" Teatr Wielki może śmiało uznać nie tylko za sukces frekwencyjny, ale i artystyczny. Niezbyt często zdarzają się tak obfite brawa przy otwartej kurtynie. Artyści Polskiego Baletu Narodowego mogli wreszcie pokazać swój kunszt, talent, umiejętności i radość z tego, co robią. I choć generalnie rzecz biorąc panuje moda na taniec nowoczesny, to tę prezentowaną na scenicznych deskach klasykę ogląda się z wielkim zainteresowaniem i ogromną przyjemnością.

Spektakl powstał w koprodukcji z baletem belgijskim. Nawiązuje do inscenizacji rosyjskiej i japońskiej. Dzięki temu polski widz otrzymał artystyczne cacko. Barwny, wirujący konterfekt hiszpańskiej obyczajowości.

Bohater słynnej powieści Cervantesa to romantyczny wędrowiec przemierzający świat w towarzystwie wiernego giermka Sancho Pansy. Tytułowy Don Kichot w swoich wędrówkach szuka nie tylko miłości, ale i dobra. W poszukiwaniu tych i innych jeszcze pozytywnych wartości walczy z przysłowiowymi wiatrakami (to określenie obowiązuje w ludzkich zmaganiach do dziś). Walka z otaczającym złem wywołuje smutek na twarzy i w sercu "błędnego rycerza". Życiowe wędrówki bohatera pozwalają twórcom na inscenizacyjne szaleństwa, na baśniową sceniczną wyobraźnię. Tak się stało właśnie w Warszawie. Realizatorzy tej inscenizacji wyprowadzają polskiego widza na place dawnej Hiszpanii. A tam panuje kolorowe szaleństwo - taniec, muzyka, ludowy festyn. W tym barwnym korowodzie bryluje piękna dziewczyna o imieniu Kitri (Aleksandra Liashenko), szaleńczo zakochana w cyruliku Don Basilio (Filip Barankrewicz). Wokół tej miłości toczyć się będzie cała akcja baletu.

Wszystko wiruje jak na karuzeli. Widz z trudem nadąża za tymi szaleństwami. Z hiszpańskiego placu podąża ulicami, by znaleźć się w cygańskim taborze. Emocje oprócz znakomitego tańca i pięknej muzyki podbijają szaleńczo kolorowe kostiumy autorstwa Thomasa Miki. Chyba najpiękniejszy jest akt II. Wśród drzew pojawia się wiatrak, a tancerze wykonują przepiękny taniec z werblami i pelerynami. To wszystko wiruje, unosi się, rozgrzewając do samego imentu wyobraźnię widzów. Brawom nie ma końca.

Ogromnym atutem spektaklu są sceny zbiorowe. Kunszt tańca klasycznego idzie w parze z choreograficzną precyzją.

Na blask indywidualnych artystycznych poczynań pozwala akt III, który jest pewnym rodzajem kompilacji pojedynczych tanecznych etiud.

W tych hiszpańskich cudownościach zabrakło mi tylko żywego konia, na którym mógł wjechać na scenę Don Kichot (a przecież koń wielokrotnie gościł w scenicznej przestrzeni Opery Narodowej).

Dawno nie oglądałam tak efektownego plastycznie i stylistycznie przedstawienia baletowego. Sprawność techniczna tancerzy wzniosła się na wyżyny. Piękna praca ciała i uroda wykonawców oczarowują widownię. Wdzięk, lekkość, aktorstwo (co nie jest częste w balecie) wprawiają widzów w totalny zachwyt. Zadają kłam stwierdzeniom, że balet klasyczny jest mało interesujący, że się przeżył, że umiera. Nieprawda.

Takie talenty młodych tancerzy powiązane z żywą, przemyślaną choreografią wynoszą balet klasyczny na wyżyny fascynacji nim. Ten spektakl na newno odnotowywać będzie frekwencyjne rekordy. Bo w nim naprawdę wszystko może się podobać. Wypada więc jeszcze wspomnieć o znakomitych rolach Don Kichota (Sergey Basalev) i giermka (Paweł Kocewoj), które świadczą o talencie aktorskim i wielkich umiejętnościach tanecznych.

Wieczór w Operze Narodowej daje widzom ogromną przyjemność estetyczną, satysfakcję artystyczną i zwyczajną radość oglądania. Dlatego gorąco rekomenduję ten spektakl.



Marzena Rutkowska
Tygodnik Ciechanowski
17 września 2014
Spektakle
Don Kichot