Komfort niezobowiązującego kibicowania

W warszawskim Teatrze Rampa odbyła się premiera najmniejszego musicalu świata autorstwa Harveya Schmidta i Toma Jonesa "I Do! I Do!" w reżyserii Karoliny Szymczyk-Majchrzak. Jest to piąte polskie wystawienie tej miłej muzycznej opowieści przedstawiającej perypetie pewnej małżeńskiej pary Anny i Michała

Przechodzą oni barwne koleje małżeńskiego losu: od młodzieńczej fascynacji do dojrzałej, poważnej dorosłej i wielkiej miłości. Jak to w małżeństwie bywa, ich życie składa się z dobrych i złych momentów, z euforii i chwil zwątpienia, ze szczęścia i niepokoju, z radości a także ze smutków powodowanych przez zwykłe i niezwykłe koleje ich małżeńskiego losu.

Mimo że spektakl opowiada o perypetiach typowego amerykańskiego małżeństwa, to każdy z widzów może odnieść je w większym lub mniejszym stopniu do siebie. Wydaje się, że kłopoty i szczęście w małżeństwie są właściwie uniwersalne i dotyczą w podobny sposób zarówno Amerykanów jak i Europejczyków, w tym także i Polaków. Wszyscy przeżywamy swoje małżeńskie życie nieco podobnie mierząc się po swojemu z trudnościami zewnętrznego świata, a także ze swoimi wzajemnymi niedoskonałościami.

Karolina Szymczyk-Majchrzak po raz drugi już zmierzyła się z materią tego broadwayowskiego dzieła. Pod koniec 2009 roku zrealizowała spektakl w krakowskiej Bagateli pod spolszczonym tytułem „Dwa razy tak”. Wcześniej trzy teatry: Teatr Współczesny w Warszawie (1988), Teatr Powszechny w Łodzi (1989) i Teatr Rozrywki w Chorzowie (1989) wystawiły „I Do! I Do!” na swoich deskach i dopiero po dwudziestoletniej przerwie młoda reżyserka ten, jak na obecne stosunki i czasy, dość ryzykowny temat podjęła.

Ryzykowny, bo w tym czasie w obyczajowości i sposobach rozwiązywania małżeńskich konfliktów, a także we wzajemnych relacjach małżonków, nastąpiło wiele zmian. Mówiąc krótko, takiemu przedstawieniu grozi coś, co w języku teatru nazywa się ramotką i trzeba przyznać, że rzeczywiście - jego fabuła trąci nieco myszką. Jednak wspaniałe piosenki w tłumaczeniu nie byle jakich mistrzów słowa – Antoniego Marianowicza i Janusza Minkiewicza oraz niebanalne aranżacje Janusza Butryma spowodowały, że spektakl ogląda się z przyjemnością i z niemałym zaangażowaniem śledząc życiowe zawirowania bohaterów.

Ponadto reżyserka zaproponowała aktorom Agnieszce „Fajce” Fajlhauer i Wojciechowi Wysockiemu interesujący dystans do prezentowanych piosenek, który nadał ich interpretacjom dość niezależny charakter wyśpiewywanych treści i spowodował, że dystans jaki dzieli bohaterów „rampowskiej” realizacji od pierwowzoru z końca lat sześćdziesiątych, ginie gdzieś pomiędzy pięknem muzycznych fraz i pozornie niezaangażowanym sposobem komunikowania się z widzami. Wszystko to w dosyć ograniczonej jak na licencyjne rygory przystało scenografii Joanny Pielat-Rusinkiewicz, okraszone niezłymi propozycjami choreograficznymi Violetty Suski daje przyjemne poczucie dobrego i pełnokrwistego spektaklu, w którym zarówno treści, plastyka, jak i warstwa muzyczna tworzą jedną wyrazistą, pełną musicalowego uroku całość.

Dyrektor artystyczny Teatru Jan Prochyra w swoich wyborach repertuarowych stosuje szczególną zasadę  ciągłości i jednocześnie różnorodności stylów prezentowanych spektakli. Rampa bowiem z racji  swego „geograficznego” położenia musi spełnić oczekiwania z jednej strony widzów „ogólnowarszawskich” oraz – co nie mniej ważne – pamiętać ma o swojej ważnej roli, jaką spełnia dla Pragi, a w szczególności dla mieszkańców Targówka. Należy też wziąć pod uwagę fakt, że dotacje dla teatrów z Warszawy centralnej różnią się znacznie od dotacji placówek „zza Wisły” tak więc i repertuar, i twórcy, których zaprasza się do kolejnych realizacji muszą poza wszystkimi „normalnymi” warunkami spełniać również i te, stawiane przez szczególne położenie Teatru.

Myślę, że spektakl „I DO! I DO!” z jednej strony realizuje owe warunki, z drugiej jest po prostu dobrym przedstawieniem, na którym można poczuć komfort niezobowiązującego kibicowania dobrze przecież znanym perypetiom przeżywanym przez sceniczne małżeństwo, samemu jednocześnie niczego nie ryzykując. Polecam.



Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
28 kwietnia 2011
Spektakle
I Do! I Do!