Koń jaki jest, każdy widzi

Od oficjalnych uroczystości, takich jak otwarcie festiwalu teatralnego, oczekuje się wielu rzeczy. Nie powinny być długie, nudne, lecz w odpowiednich proporcjach łączyć powagę i szacunek dla zaproszonych gości z atmosferą entuzjazmu i spontaniczności. Wczorajsze otwarcie 6. MFST z całą pewnością spełniło wszystkie te oczekiwania

Zaczęło się oficjalnie – od przemówienia rektora Akademii Teatralnej Andrzeja Strzeleckiego, który powitał wszystkich przybyłych na Festiwal. Wymienione zostały kraje, których reprezentanci przyjechali do Warszawy. Przegląd urozmaicały (wyświetlane na stojącym na scenie dużym, białym koniu) flagi kolejnych państw. Koń zresztą stanowił nie lada zagadkę dla większości osób na widowni – przyznaję, że sama zastanawiałam się, co też właściwie koń ma wspólnego z teatrem? Dlaczego to właśnie on tam stoi? Wątpliwości rozwiał rektor w dalszej części swojego przemówienia, kiedy zwrócił się do młodych aktorów – mówiąc, że ich przyszłość rozpięta będzie pomiędzy słowami „Konie zajechały” a „Królestwo za konia” – spostrzeżenie nie tylko błyskotliwe, ale i trafne. Koń został umotywowany.

Konie pojawiły się także w piosence Legenda wykonanej przez absolwentów Akademii Teatralnej w Warszawie. Wydaje mi się, że była ona najsłabszym punktem programu, nie ze względu na wykonanie, które było naprawdę piękne i któremu nic nie można zarzucić, ale przez to, że jej poważny nastrój nie pasował do raczej nieformalnej całości uroczystości. Tym bardziej, że po przemówieniu Cezarego Morawskiego, dyrektora artystycznego festiwalu, studenci  Akademii wykonali na klaksonach „dżingiel festiwalu” – tym razem już bez konia, ale za to z gąską (Gdybym ci ja miała…).

Zwieńczeniem ceremonii otwarcia był pokaz spektaklu MAPA wyreżyserowanego przez Andrzeja Strzeleckiego. Bohaterami spektaklu jest młode małżeństwo z polskiej prowincji, które odkrywa, że pod postacią wszystkiego, czego używają na co dzień, przychodzi do nich świat (drut do biustonosza z Irlandii, bawełna na ubrania z Afryki przetwarzana w fabryce w USA, grecki ser feta, którego opakowanie zostało wyprodukowane jeszcze gdzieś indziej). Niestety, wkrótce ten świat w sposób jak najbardziej brutalny i bezpośredni wkracza w ich życie, by rozdzielić małżonków na zawsze. Choć kończy się smutno, jest to jednak spektakl dobrze podkreślający międzynarodowość Festiwalu.

Niniejszym – 6 MFST ITSelF został oficjalnie rozpoczęty. Miejmy nadzieję, że wszystkie jego wydarzenia będą tak samo barwne!



Iga Kruk
teatrakcje.pl
30 czerwca 2011