Kondycja współczesnego mężczyzny

W Teatrze Miejskim im. Witolda Gombrowicza w Gdyni przedpremierowe emocje, ostatnie próby przed piątkową premierą sztuki Szymona Bogacza "Wszystko, co chcielibyście powiedzieć po śmierci ojca, ale boicie się odezwać"

Na konferencji prasowej reżyser Piotr Kruszczyński powiedział: - Jedną z rzeczy, która przyciągnęła mnie do tego tekstu i zachęciła do jego realizacji, była teatralna wyobraźnia autora. To sprawa niezwykła na polskim rynku młodych dramaturgów. Nie każdy z nich myśli teatralnie. Nie każdy stwarza realizatorowi możliwość do tego, żeby powstała jakakolwiek metafora, żeby powstał osobny świat. Drugą rzeczą, która mnie podkusiła, to kondycja współczesnego mężczyzny - jakiegoś nieobecnego macho.

Myślę, że pora zabrać głos w tej sprawie i przesunąć tubę teatralną od naszych walczących koleżanek feministek, nie ośmielę się powiedzieć: reżyserek, bo się obrażają, gdy się tak je nazywa. (Mówią, że reżyserka to jest kabina, w której się siedzi.) One są reżyserami. Niczego im nie ujmując, uważam, że trzeba takim męskim heteroseksualnym głosem powiedzieć, co się z facetami dzieje dzisiaj. Teatr ma mało okazji, żeby mówić męskim heteroseksualnym głosem. Stąd moja decyzja zajęcia się mężczyzną i jego kompleksami w dzisiejszym świecie. Ten spektakl to odpowiedź na to, co o mężczyźnie może powiedzieć na przykład reżyser-kobieta czy reżyser-gej. Ich wypowiedzi są kontrowersyjne.

W przedstawieniu oprócz aktorów Teatru Miejskiego zobaczymy Leszka Hoppe - maszynistę sceny, który świętuje jubileusz 35-lecia pracy.

- Okazało się, że także bez żadnych kompleksów poradził sobie na scenie. Idealnie wszedł w rolę Szwagra i Grabarza - zapewnia reżyser. - Jak wiem, maszyniści nie przepadają za graniem w spektaklach. Pan Leszek czyni to odświętnie. Zgodził się na naszą prośbę, jestem mu wdzięczny.
Spektakl zrealizowano na podstawie dramatu pt. "W imię ojca i syna", który znalazł się w grupie finalistów Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2009.

Piotr Kruszczyński w Teatrze Miejskim w Gdyni zrealizował "Tramwaj zwany pożądaniem". Sztuka chodzi przy kompletach, co ostatnio nie jest regułą w gdyńskim teatrze.



Grażyna Antoniewicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
12 listopada 2010