Koniec świata staje się już

Człowiek rozpięty między światłem a ciemnością, wzniosłością i upadkiem, przerażająco bezbronny i nagi. Człowiek rozdarty między samotnością a poczuciem wspólnoty, zagubiony w świecie oczekującym na sąd - nie tylko ostateczny. "Osąd", tryptyk Jerzego Kaliny, Pawła Passiniego i Leszka Mądzika przedstawia w szerokiej perspektywie dualizm ludzkiej kondycji, zawieszonej pomiędzy ziemią a niebem.

Spektakl inspirowany Sądem Ostatecznym Hansa Memlinga nie traktuje dosłownie przedstawionych nań scen i obrazów. Treści stricte teologiczne wpisane są tu w kontekst egzystencjalny. Człowiek działający w sferze bosko-ludzkiej, w rzeczywistości dobra i zła, przeżywa swoje codzienne, małe upadki, które przygotowują go na spotkanie z wiecznością.

Pierwsza część spektaklu, w reżyserii Jerzego Kaliny, to ciąg obrazów-refleksji nad ludzkim życiem i samotnością. Każdy aktor kreuje własny fragment przestrzeni ograniczony do drewnianej palety, która może stać się zarówno murem więzienia, jak i ratunkową tratwą. Postaci lgną do siebie, niejako poszukując własnej tożsamości w grupie, jednoczą się, by zapewnić sobie bezpieczeństwo, by już po chwili wyłonić spośród siebie kozła ofiarnego. Symbolem wyzwolenia, oczyszczenia jest woda, łagodnie rozpraszająca światło, spływając z umieszczonych nad sceną pryszniców. Pojawiająca się w finałowej scenie postać w czerwieni, rozdaje wszystkim kamyki (czyżby echo Apokalipsy?), jako przepustkę do innego świata. Fragment w reżyserii Kaliny został skomponowany niezwykle precyzyjnie – geometryczna symetria panuje nad chaosem, ruch postaci wyraża nieustające napięcie pomiędzy jednostkowością a wspólnym działaniem. 

Passini wprowadził do swojej części tryptyku słowo, zaczerpnięte z Apokalipsy św. Jana (w wykonaniu aktora dramatycznego, Macieja Wyczańskiego). Opowieść o sprawach ostatecznych przeplata wizjami wypadku samochodowego, który może stać się końcem czyjegoś, indywidualnego świata. Postaci upodabniają się do ikonicznych znaków, mechanicznie działających robotów, by w końcu ukazać bezradność nagości, przytłoczonej przedśmiertną konwulsją. Po grupie skłębionych ciał stąpa Archanioł Michał (zapożyczony bezpośrednio z obrazu Memlinga), dziwnie bezradny, roztargniony, bardzo ludzki (znakomicie zagrany przez Marka Oleksego). Cielesność ma tu silny związek ze śmiercią; ciała aktorów prześwietlane multimedialnymi projekcjami tracą swą realność, rozmywają się w feerii barw i świateł. 

Światło i dźwięk odgrywają najistotniejszą rolę w ostatniej części tryptyku, w reżyserii Leszka Mądzika. Twórca kreuje przepiękne wizualnie widowisko z muzyką Arvo Parta w tle. Wspinające się na świetliste drabiny w głębi sceny postacie, zrzucające z siebie szeleszczące powłoki, stają się metaforą ludzkiego losu jako dążenia ku górze – ku wielkości, ideałom, niebu. Oglądanie nieustających wysiłków bezradnych bohaterów, uwieńczone zwycięstwem światła graniczy z przeżyciem mistycznym. Boleśnie przeżywamy każdy upadek, z rosnącym napięciem obserwujemy mozolną wędrówkę ku wyżynom. Ostatnia część spektaklu stanowi jego doskonałe zwieńczenie. Łagodzi napięcia, wyzwala z lęku i goryczy obficie uprzednio doświadczanych. 

Osąd jest widowiskiem niezwykle plastycznym, zachwycającym formami wyrazu, urzekającym pięknem przedstawienia ludzkiego losu. Intryguje już od pierwszej chwili, angażuje zmysły – a przede wszystkim emocje. Pozwala przy tym zaznać doskonałego katharsis, rozpiętego między litowaniem się nad niedoskonałością człowieka a trwogą czekającego go sądu.



Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
7 maja 2010
Spektakle
Osąd