Koniec wieńczy dzieło

Dzień 22 czerwca jest dobry na wielkie wydarzenia. Bonaparte wybrał tę datę w kalendarzu, żeby podbić Rosję, a Opera i Filharmonia Podlaska, żeby podbić serca słuchaczy koncertem kończącym sezon artystyczny 2011/2012. W Amfiteatrze, w pięknych okolicznościach przyrody, posłuchamy Symfonii Koncertującej Wolfganga Amadeusza Mozarta. Nie znamy genezy i przeznaczenia tego dzieła, ale przypuszczalnie powstała na użytek orkiestry salzburskiej, w 1779 roku

To nie był dobry czas dla Mozarta, który ze swoim chlebodawcą, arcybiskupem Salzburga hrabią Colloredem nie potrafił się porozumieć, a potem popadł w otwarty konflikt. Owszem, jego stanowisko organisty dworskiego było dobrze opłacane, ale okazało się być posadą z bonusem, w postaci obowiązków kamerdynera. „Nie zdawałem sobie sprawy, że jestem pokojowcem i to właśnie zupełnie wyprowadziło mnie z równowagi, bo jak się okazuje, powinienem był codziennie antyszambrować przez kilka godzin”, pisał Mozart do ojca. Był dumny, znał swoją wartość i nienawidził przymuszania do wiernopoddańczej postawy oraz ordynarnego rugania.  Dlatego powiedział arcybiskupowi: to koniec.

Koniec był trudny, z awanturami. Mozart pił dla uspokojenia wodę tamaryndową, a arcybiskup gryzł palce, że nie może sobie poradzić z krnąbrnym poddanym i koniec końców wyrzucił geniusza za drzwi, dokładając kopniaka.Na szczęście ten koniec okazał się też początkiem wspaniałego okresu w twórczości Mozarta. Napisał m.in. „Uprowadzenie z seraju”, „Don Giovanniego” i „Wesele Figara”, które mogłyby nigdy nie powstać, gdyby Mozart zdecydował się zostać w Salzburgu i wykorzystywać swoje siły twórcze zgodnie z oczekiwaniem pracodawcy i mniej otwartej, niż wiedeńska, salzburskiej publiczności.

Białostoccy melomani są jeszcze bardziej otwarci niż wiedeńscy, więc na pewno przychylnie przyjmą na tym ostatnim koncercie sezonu i wykonawców i autorów. Oprócz Mozarta, w programie znalazła się także Quadruple concerto  francuskiego kompozytora Jeana – René Francaixa z 1935 roku oraz Tańce słowiańskie Antonína Dvořáka z 1878 roku, będące ogromnym sukcesem czeskiego artysty.  Czyli czek nas pogodny, a nawet beztroski koniec.

Za pulpitem dyrygenckim stanie młoda, acz już zbierająca znakomite recenzje Patrycja Pieczara, znana białostockiej publiczności z udziału w V Międzynarodowym Konkursie Dyrygentów im. Witolda Lutosławskiego.  Jeśli słynna maksyma Hansa von Bülova, że „nie ma złych orkiestr, są tylko źli dyrygenci” jest prawdziwa, to w piątkowy wieczór w amfiteatrze zapowiada się lepiej niż dobrze. Dobra orkiestra i dobry dyrygent dadzą bardzo dobry koncert. A we wrześniu spotkamy się na otwarciu nowego, jeszcze lepszego sezonu.



Beata Maciejewska
Materiały OiFP
21 czerwca 2012