Kontakt bez kontaktu

Festiwal z roku na rok próbuje zmienić swój wizerunek i trzymając się naturalnego zasięgu zawierającego się w określeniu "kontakt" za każdym razem usiłuje to słowo interpretować inaczej - to motto Jadwigi Oleradzkiej, dyrektora Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu i szefa Międzynarodowego Festiwalu Kontakt.

W tej edycji - rozpoczynającej się 23 maja - zobaczymy 14 zespołów z Bośni, Czech, Węgier, Holandii, Niemiec, Szwajcarii, Litwy, Rosji oraz Polski, które opowiedzą min. o Dantonie, Makbecie, uczuciach, postawie i zachowaniach człowieka oraz meandrach świata polityki. Jednak od kilku tygodni trudności organizacyjne są ważniejsze od programu festiwalu. Brakuje pieniędzy i sal Dyrekcja festiwalu nie wyklucza, iż impreza z tych powodów będzie odbywać się co dwa lata. Nie jest to pomysł zły, gdyż z biegiem czasu Kontakt staje się imprezą coraz bardziej niszową, przyciągającą mniej widzów. 

Gustaw Holoubek powiedział kiedyś, że dobry teatr jest wtedy, gdy widz kwestie wypowiedziane przez aktora odbiera niejako słowa wyuczone na pamięć, ale rodzące się właśnie w tej chwili. Słowo w festiwalach Kontakt już dawno przestało odgrywać zasadniczą rolę. Bardziej liczą się rozmach, udziwnienia, wielkie przestrzenie, skomplikowane maszynerie. O to w Toruniu trudno. Ponad stuletni Teatr Wilama Horzycy jest mały, a miasto nie dysponuje salami odpowiadającymi reżyserom upajającym się przestrzenią, światłem i dźwiękiem. 

Kontakt jest potrzebny, to nie ulega wątpliwości. Czy może zaistnieć w zmienionej formule? Trudno powiedzieć, zwłaszcza że w nim samym zaczyna brakować kontaktu, a ranga festiwalu spada w tempie szybszym od spadku akcji na giełdzie. Można też zadać pytanie, kto pójdzie na festiwal, gdy karnet kosztuje 420, a bilet na pojedyncze przedstawienie - do 60 zł. Czy w kulturze nie powinno być więcej życia i lekkości? Repertuar Kontaktu staje się coraz bardziej zamknięty i interesujący wąskie grono osób. 

23 maja festiwal zainaugurują: "Proces" Kafki Teatru Kameralnego z Pragi oraz "Głos człowieczy" Jeana Cocteau zespołu Toeneelgroep Amsterdam w reż. Ivo van Hove\'a. Ściągnięcie teatru z zachodniej części Europy kosztuje ok. 170 tys. zł. Za 100 tys. można sprowadzić przedstawienie ze wschodu. Szczupłość budżetu festiwalowego sprawiła, że zrezygnowano z czterech spektakli. Może to i dobrze? 

Warszawskie Spotkania Teatralne, również organizowane w maju, mają budżet wysokości 3 mln zł. Kontakt dysponuje 1,5 mln zł. Gdyby brać pod uwagę wielkość i prestiż miasta nie jest tak źle - w końcu Warszawa jest pięć razy większa od Torunia.



Piotr Schick
Trybuna
23 maja 2009