Kontrapunkt: kto komu się podobał

"Utwór sentymentalny na czterech aktorów" w reżyserii Piotra Cieplaka Teatru Montownia z Warszawy otrzymał Grand Prix, czyli Wielką Nagrodę Publiczności 44. Przeglądu Teatrów Małych Form Kontrapunkt.

Natomiast jury najwyżej oceniło przedstawienie:

"Hamletmaschine" ("HamletMaszyna") z berlińskiego Deutsches Theater i przyznało mu Nagrodę Ministra Kultury za najlepszy spektakl na tegorocznym Kontrapunkcie. 

Dimiter Gotscheff, reżyser i główny aktor w tym spektaklu otrzymał także nagrodę Zygmunta Duczyńskiego dla Indywidualności Artystycznej Festiwalu. A występująca w tym przedstawieniu w roli Ofelii Valery Tscheplanowa - Nagrodę Promocyjną im. Kazimierza Krzanowskiego.

Jury przyznało też inne nagrody. Nagrodę Marszałka Zachodniopomorskiego podzieliło między Narodowy Stary Teatr w Krakowie oraz Teatr Współczesny w Szczecinie za twórcze posłużenie się współczesnymi kodami kulturowymi w spektaklach "Blogi.pl" i "ID".

Ufundowaną przez miasto Szczecin Nagrodę Magnolii otrzymał niemiecki Teatr Schaubühne za spektakl "Die Tauben" ("Gołębie") w reżyserii Mariusa von Mayenburga. 

"Utwór sentymentalny na czterech aktorów" Montowni otrzymał jeszcze wyróżnienia dla Pawła Szamburskiego i Patryka Zakrockiego (za muzykę wykonywaną na żywo w spektaklu) oraz dla Pauliny Czernek (za kształt plastyczny przedstawienia, które tworzy dekoracja z papieru). Spektakl Montowni za urokliwy wielki żart z małej formy nagrodzili też dziennikarze.

Wyróżnieniem doceniono kreację aktorską Natalii Kality w spektaklu "Versus. W gęstwinie miast" z Teatru Nowego w Krakowie.

Złotą Recenzję, czyli nagrodę gazetki festiwalowej, otrzymał "The Convent" ("Klasztor") Jo Stromgren Kompanii.

Szczeciński festiwal zakończył się w niedzielę w nocy, po pięciodniowym prawdziwym maratonie teatralnym. W konkursie oceniano 14 przedstawień z Polski oraz Niemiec, Norwegii, Chorwacji, Szwajcarii.

Dla Gazety

Beata Bandurska, aktorka, przewodnicząca jury

Przyznanie nagrody głównej nie sprawiło nam trudności. Jednogłośnie uznaliśmy, że przedstawienie "Die Hamletmaschine" w zamyśle, reżyserii i wykonaniu Dimitera Gotscheffa było najbardziej spójną artystycznie i osobistą wypowiedzią na tym festiwalu. Reżyser zaprosił nas do swojego świata, sam wyszedł na scenę i wyznał: "Nie jestem Hamletem, grałem Hamleta". 

Po raz czwarty jestem na Kontrapunkcie, po raz pierwszy w roli jurora. Dla mnie to wyjątkowy przegląd, który zderza tak różnorodne estetyki myślenia o teatrze, który poszerza nasze widzenie teatru o spektakle niemieckie. Pozostając przy tym jednym z najodważniejszych festiwali.

Sławomir Osiński, dyrektor SP 47, autor "Słosiej Formy", gazetki codziennej towarzyszącej festiwalowi

Doceniam to, co się dzieje we współczesnym teatrze. Mamy dzisiaj taką różnorodność. Ale jednak nie podoba mi się banalna publicystyka w teatrze. Teatr powinien zachęcać do głębszej refleksji, a nie tylko do zastanawiania się: oj, jak to niedobrze, że foczki gdzieś zabijają. To jest sprawa gazet. Dlatego doceniłbym kunszt teatru tradycyjnego, czyli "Obrock" według "Matki" z ciekawym odczytaniem tekstu Witkacego, mimo pocięcia tekstu, czego z klasyką zwykle nie lubię. Z bardzo dobrą rolą Ireny Jun. 

Na Kontrapunkcie mamy teraz obraz nie tylko polskiego, ale również zagranicznego teatru. Nie można odmówić profesjonalizmu teatrom niemieckim. Zachód jest jednak infantylny, żyje problemami z lat 60. i 70. Chyba to paskudne doświadczenie komunizmu spowodowało, że sztuka w Polsce jest mimo wszystko dojrzalsza. 

No cóż, czekam, kiedy będzie samolot czarterowy i polecimy jeszcze zobaczyć spektakle, np. w Londynie.

prof. Nina Kiraly, Uniwersytet w Budapeszcie, krytyczka i teoretyczka teatralna

Należę do generacji starszej, która uważa, że w teatrze aktor, choć jest ofiarą, jest też uwodzicielem. Najbardziej więc w teatrze uwodzi mnie wielkie aktorstwo, wielkie osobowości. Bardzo podobał mi się spektakl "Obrock" w wykonaniu Ireny Jun.

Natomiast z przykrością patrzę na powierzchowne traktowanie tematu, który bierze się żywcem z życia i przenosi na grunt w teatrze. Ja jednak jestem z Kantora, który uważał, że to sztuka tworzy rzeczywistość, a nie rzeczywistość tworzy teatr.

Sylwia Bąkowska, Katedra Marketingu Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania, Teatr Akademicki US

Duże wrażenie zrobił na mnie spektakl niemiecki "Obwohl ich Dich kenne" ("Nawet jeśli cię poznam") Nico and the Navigators, który pokazał ludzi w czterech płaszczyznach, każdy innej narodowości (Anglik, Niemiec, Włoch, Japonka), języka, stereotypu, ale wszyscy się przyjaźnili. O finałowym "Król umiera, czyli ceremonie" nazwiska Treli, Polony, Dymnej mówią same za siebie. Podobał mi się też pomysł przemieszania tradycyjnej sztuki z awangardą, gdzie tancerze odgrywają emocje.



Ewa Podgajna
Gazeta Wyborcza Szczecin
28 kwietnia 2009