Królewna po stuletniej drzemce
Nieco zwariowana, ale ciekawie wykonana "Śpiąca Królewna" gości już na Scenie Letniej w Orłowie. Tytułowa bohaterka zasypia na sto lat, by obudzić się w naszej rzeczywistości. Pomimo niepewnej pogody i silnego deszczu godzinę przed rozpoczęciem spektaklu, premierę amatorskiej Sceny 138 obejrzał niemal komplet widzów na Scenie Letniej.Pomysł reżysera Tomasza Podsiadłego na spektakl na podstawie znanej baśni Charlesa Perraulta (spopularyzowanej później przez braci Grimm) wydaje się dość odważny. W baśni, której scenariusz przygotował Miron Miotk, królewna po ukłuciu wrzecionem zapaść ma w stuletni sen, ponieważ pada "ofiarą" Losu. Ten za karę, za niezaproszenie go na chrzciny, chce uśmiercić ją w dniu jej 16-tych urodzin. Jednak jedna z dobrych wróżek (która deklarowała, że podaruje królewnie pokój) łagodzi czar, odstępując od swojego daru. W spektaklu Podsiadłego rzecz dzieje się w 1914 roku przed wybuchem I wojny światowej, a królewna budzi się dokładnie teraz, w dzisiejszych czasach. Przesypia więc obie wojny światowe i komunizm, by ocknąć się w naszej rzeczywistości.
Dary dla królewny mają charakter uniwersalny (np. długowieczność, zaludnienie ziemi, dobro). W spektaklu podkreślono rolę losu, który "być może siedzi tuż obok" i zwrócono uwagę na docenianie tego, co on nam przynosi. Kontekst historyczny spektaklu raczej nie zostanie zauważony przez dzieci.
W gdyńskiej "Śpiącej Królewnie" akcja prowadzona jest pół żartem, pół serio, niejako w duchu baśni braci Grimm (choć z tekstem Mirona Miotka). Dużo uwagi poświęcono zdarzeniom sprzed głównego wątku baśni - m.in. narodzinom królewny, podczas których król nie zostaje dopuszczony do małżonki. Pokazano też kłótnię królewskiej pary o likwidację wszystkich kołowrotków z wrzecionami. Akcję palenia kołowrotków zaplanowano w dniu feralnych urodzin królewny, podczas których ma ona zapaść w sen. Los, by przepowiednia się spełniła, wręcz zmusza ją do przędzenia na zapomnianym przez wszystkich kołowrotku w wysokiej wieży.
Podczas snu królewny kolejne epoki pokazane są w gigantycznym skrócie dzięki piosenkom wytańczonym przez zespół Sceny 138. Lata 20. i 30. ubiegłego wieku symbolizuje znana jako pieśń weselna "Maniuśka" w wersji Ewy Wiśniewskiej. Z kolei lata 50. i 60. to z kolei "Trzynastego" Janusza Kondratowicza w wykonaniu Katarzyny Sobczyk i Czerwono-Czarnych. Wreszcie lata 70. i 80. uznane zostały za czas megahitu Heleny Vondráčkovej - "Malovaný džbánku". Zaś współczesność okazuje się już imprezą typu silent disco, z bitem techno. Człowiek współczesny w interpretacji Podsiadłego jest samotny, jeśli ma przyjaciół, to tylko wirtualnych i brakuje mu sił oraz motywacji do spełniania swoich marzeń i poszukiwania szczęścia. "Książę", który ratuje królewnę, to zwykły chłopak, z słuchawkami na uszach. Zostaje właściwie wyrwany z imprezy "silent disco" przez Los i niemal siłą wypchnięty przed oczy budzącej się królewny. Wraz z królewną przypadają sobie do gustu, a sądząc po intensywności pocałunków, gotowi byliby szybko "zaprzyjaźniać się" dalej.
Spektakl obfituje w ciekawe zbiorowe układy choreograficzne. Aktorsko jest bardzo zaangażowany i choć większość występujących miewa drobne problemy rzemiosłem aktorskim lub dykcją ogląda się ich z prawdziwą przyjemnością. Na pierwszy plan wysuwa się Aleksandra Magulska w roli demonicznego Losu, choć to Ewa Bućko imponuje najlepszym przygotowaniem aktorskim w roli Błazna i jednocześnie świetnie animuje uroczą pacynkę Frankie. Warto wyróżnić również Sylwię Drzycimską w roli Śpiącej Królewny za umiejętności taneczne podczas tańca z Księciem (Karol Włoch).
"Śpiąca Królewna" jest dynamiczna i żywiołowa. Z rozmysłem wykorzystano przygotowaną scenografię Magdaleny Miotk, opartą na wyobraźni i czytelnych symbolach. To interesująca propozycja dla dzieci w wieku szkolno-gimnazjalnym, które - podobnie jak starsi widzowie - powinni się na nim dobrze bawić.
Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
18 sierpnia 2014