Krótko i dla Śmiechu
W świecie komediowej improwizacji, aktorzy lubią stawiać sobie coraz to wymyślniejsze wyzwania. Zarówno ich powodzenia, jak i porażki skutkują wybuchem śmiechu na widowni. Artyści z Teatru Improwizacji Improkracja (Michał Grodzki, Piotr Zdebski, Kuba Tarka) oraz Krzysztof Witaszewski z Teatru Improwizacji Irga zapewnili mi dobry trening brzucha.Zaprezentowali spektakl "Krótkie Formy" 22 sierpnia w Vertigo Jazz Music Club & Restaurants. Z racji na spontaniczną i dość przypadkową formę ten termin był jedyną okazją do zobaczenia właśnie tego wystąpienia.
Artyści już wbiegając na scenę wnieśli ze sobą masę pozytywnej energii. Michał przedstawił wszystkich wykonawców oraz zapowiadał i objaśniał każdą kolejną część spektaklu. Pełnił funkcję energicznie i sprawnie. Jego narracja okazała się bardzo pomocna, ponieważ momentami trudno odnaleźć się w dezorientującym świecie improwizacji.
Zanim aktorzy okazali swój kunszt, zaprosili widownię do wspólnej rozgrzewki. Udało im się nawet stworzyć napięcie za pomocą prostej gry. Każdy z widzów miał wystawić płasko prawą dłoń, na którą osoba obok położy swój wystawiony palec wskazujący lewej dłoni. Po odliczeniu do trzech należało prawą ręką złapać cudzy palec, a lewą uciec, żeby ktoś nie złapał naszego palca. Kto nie lubi odrobiny dobrej rywalizacji?
Widownia zresztą stale była zaangażowana w to, co się dzieje na scenie. Aktorzy prosili o podrzucanie pomysłów do gier improwizacyjnych, a najzabawniejsze z nich nagradzano wejściówkami na kolejny spektakl. Niektórzy także zostali zaproszeni do stanięcia u boku wykonawców, aby przykładowo wystąpić w roli efektów dźwiękowych.
W około półtoragodzinny spektakl udało się wcisnąć aż 11 krótkich form – improwizacyjnych gier. Każda ze specyficznym utrudnieniem i każda zabawna. Jedna z pierwszych opierała się na odegranej scenie bazowej. Widzowie mogli ją potem zmodyfikować, decydując czego będzie więcej, a czego mniej. W ten sposób bratanek z wujkiem musieli wzajemnie zaprezentować sobie nowo kupione bryki. Jednak zamiast na motoryzacji, mieli skupić się na erotyce. Piotrowi udało się zaskakująco zmysłowo otworzyć maskę wyimaginowanego auta. Krzysztof zaś pochwalił swój motor określeniem: „mały, ale wariat".
Z chaosu wyobrażeń i ciągłego śmiechu udało mi się wyłonić kilka najbardziej pamiętnych momentów. Wcielenie się w lalkę Barbie podczas a la kalamburów. Krzesło, które ożyło i stało się bykiem jedzącym winogrona. Ekspert od produkowania kurzu. Grawer: „Świat nie będzie zniszczony przez tych, którzy czynią zło, ale przez tych, którzy patrzą i nic nie robią" na obrączce.
Niektóre formy wymagały od artystów imponującej koncentracji, szybkiego myślenia i kreatywności. Aktorzy rozmawiali ze sobą posługując się jedynie pytaniami, a przynajmniej próbowali. Odgrywali także scenkę, w której każde zdanie rozpoczynało się kolejną i kolejną literą alfabetu.
Grzechem z mojej strony byłoby nie wspomnieć o muzycznych umiejętnościach Kuby. Lawirował między keyboardem a fortepianem, dobierając instrument do odgrywanej sceny. Bez problemu prezentował niektóre z piękniejszych utworów muzyki klasycznej. Zastanawia mnie jedynie, czy ich kontrast z komediową abstrakcją aktorów, był celowy.
Mimo, że scenografia składała się wyłącznie z krzeseł, a rekwizyty były dziełem wyobraźni, nie odczuwałam żadnego braku. Powiedziałabym, że to zasługa gry aktorskiej. Wykonawcy naturalnie obchodzili się z przedmiotami, które w zasadzie nie istniały.
Wystąpienie wprowadziło mnie w dobry nastrój. Sądząc po oklaskach, tak samo resztę widowni. Śmiechu nigdy za wiele. Okazuje się też, że niewiele potrzeba, aby go wywołać. Występy Improkracji można zobaczyć co wtorek w Vertigo. Więc jeżeli ktoś, jak ja, lubi chichotać i rechotać, polecam mu wpaść na wybrany spektakl.
Jessica Jarikre
Dziennik Teatralny Dolny Śląsk
28 sierpnia 2023