Kruszczyński pożegnał Wałbrzych

To był naprawdę dobry czas dla teatru

Tak podsumować można sześć lat pracy w Wałbrzychu Piotra Kruszczyńskiego. Wspólnie z Danutą Marosz stworzyli duet, który zapomnianą przez wszystkich placówkę, wprowadził do czołówki polskich teatrów. Czy tą świetną passę uda się utrzymać? Zapytaliśmy o to, i ją, i jego. Nie mogę o to nie zapytać. Z Wałbrzychem pożegnał się dyrektor Piotr Kruszczyński. W zgodzie? - Tak. Żal? - Żal. I co teraz będzie? - No cóż...Niektórzy mówią: Umarł król, niech żyje król... A w istocie musimy się z tym faktem pogodzić i robić wszystko, by utrzymać osiągnięty poziom artystyczny, wyrazistość i prestiż naszego teatru. Nie chcę budować nastroju przygnębienia, ale jest to chyba poważna strata dla naszej sceny? - Z całą pewnością. Myślę, że na decyzję Piotra, złożyło się wiele spraw. Także ta ostatnia historia, której niektórzy koledzy nawet nam zazdrościli. Myślę o sporze, który w tym sezonie zaistniał między nami, a częścią środowisk katolickich. Spór już się wyciszył, ale pewnie miał wpływ na taką, a nie inną decyzję. Nie wierzę, że tylko to. - Może. Piotr czuł, że wszystko co ważne w Wałbrzychu już zrobił. Moim zdaniem to bardzo twórczy i kreatywny człowiek i dzięki niemu teatr zyskał takie oblicze jakie ma. Chciałabym, by mógł jeszcze popracować z nami, ale szanuję jego wybór. Nowego dyrektora - Sebastiana Majewskiego - udało się jednak wprowadzić już kilka miesięcy temu. - W to wdrożenie został włożony spory wysiłek... Jak zrobić, żeby nie było pustki, żeby nie obniżyć poziomu i szybko zacząć pracę z nowym szefem artystycznym. Sebastian Majewski jest powołany do końca przyszłego sezonu. Teatr przeżywa wiele zmian. We wrześniu ruszacie z bardzo „przemeblowanym" zespołem aktorskim, jest nowy szef artystyczny. Być może pozwoli to wam złapać drugi oddech? - Bardzo w to wierzę i w nowych ludziach, którzy już z nami pracują, pokładam dużą nadzieję. Rozmaite zmiany często wychodzą na lepsze... Zwłaszcza w takiej instytucji, i w takim zespole, który ze sobą pracował nieustannie od 6 lat. To odświeżenie jest być może potrzebne naszej scenie, choć wiążą się z tym bardzo duże problemy organizacyjne, w szczególności z koordynacją pracy aktorów. Czy nie odczuwa pani niedosytu, patrząc na miniony sezon. Zakończył się świetnym spektaklem, ale wcześniej bywało różnie? - Proszę mi wierzyć, że zawsze czuję niedosyt i wydaje mi się, że jeszcze coś można było zrobić lepiej. Ale kryteria oceny mogą być naprawdę różne. Na przykład aktorzy uwielbiają grać spektakl „Burza" i podkreślają, że jest to bardzo wartościowy projekt artystyczny. A publiczność przyjęła go raczej z dystansem. Z kolei, biorąc pod uwagę nasze zaproszenia i wyjazdy festiwalowe, można powiedzieć, że był to sezon niezwykle udany. Jeździliśmy bardzo dużo, pokazując spektakle w różnych miastach Polski, a także za granicą w Wiedniu. Myślą, która przyświecała nam przy planowaniu mijającego sezonu, było pokazanie człowieka wobec różnych wyzwań. I to moim zdaniem się udało. W ostatnich latach teatr bardzo mocno odnosił się do miejsca, w którym jest, wprost do Wałbrzycha. Czy taka linia będzie kontynuowana? - W jakimś stopniu na pewno. Choć bez wątpienia nie zależy nam już na tak głębokiej diagnozie, jaka towarzyszyła chociażby „Kopalni". Na przykład w repertuarze nadchodzącego sezonu pojawi się spektakl roboczo nazwany „Bohater roku", nawiązujący do „Wodzireja" Feliksa Falka, będący jakby drugą częścią filmu, teatralną. Podstawą do napisania tekstu staną się rozmowy z mieszkańcami i warsztaty, które zorganizujemy dla dramaturga i reżysera w Wałbrzychu. Myślę, że powoli żeglujemy w stronę ujawniania innej twarzy naszego miasta. Bardziej szalonej, niebanalnej, magnetycznej, takiej jak w spektaklu „Z rodziny Iglaków". Co jeszcze planujecie pokazać w przyszłym sezonie? - Trzeciego października będziemy prezentowali premierę tytułu, który roboczo nazywa się „Powtórzenia" i jest oparty na „Skrzywdzonych i poniżonych" Dostojewskiego. Ponadto w planie są jubileuszowe, dziesiąte Dni Dramaturgii. Przewrotnie nazwaliśmy je „Praca organiczna. Produkt artystyczny" i pokażemy cztery utwory, m.in. „Latarnika" i „Miłosierdzie gminy". A zrobią to młodzi ludzie z kompletnie różnych tradycji i środowisk teatralnych. Sami jesteśmy ciekawi, jak „ugryzą" ten - jakby nie było - teatr lekturowy. Listopad to tradycyjnie Fanaberie. W tym roku również? - Tak. Otrzymaliśmy grant od Ministra Kultury na ich organizację i właśnie pracujemy nad programem. Rozpocznie je nasza premiera „Opętanych" Witolda Gombrowicza. W ramach festiwalu zaprezentują się ponadto teatry z Bydgoszczy, Opola, Warszawy, Jeleniej Góry, Koszalina i Wrocławia. Wszystkie spektakle, które pokażemy, tradycyjnie otrzymały naprawdę bardzo dobre recenzje. Tradycyjnie będzie także Wałbrzyski Pomost Teatralny oraz nasza odsłona Wrocławskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora, współfinansowane przez Gminę i pod patronatem Prezydenta Wałbrzycha. Dziękuję za rozmowę. Posłowie dyrektora Dwa pytania do Piotra Kruszczyńskiego Jak ocenia pan miniony sezon? - To przede wszystkim sukcesy festiwalowe i frekwencyjne spektaklu „Był sobie Polak...", udane prezentacje dramatów Michała Walczaka w Wiedniu i nowe premiery, które od września z pewnością powalczą o kolejne laury dla Wałbrzycha. Ważne, że teatr pod dyrekcją Danuty Marosz i mojego następcy Sebastiana Majewskiego zasilają też nowi młodzi aktorzy. Cieszę się, że udaje się przeprowadzić zmiany personalne w taki sposób, by nasz teatr funkcjonował przez cały czas na najwyższych obrotach, bez uszczerbku dla sztuki. Dlaczego zdecydował się pan opuścić Wałbrzych? - Moje odejście po sześciu sezonach pracy uważam za naturalną kolej rzeczy. Zarówno ja, jak i teatr, potrzebujemy nowego impulsu, nowego wyzwania. Nie zrywam całkowicie więzi z Wałbrzychem więc nie czas jeszcze na definitywne podsumowania. Pozostają w repertuarze moje przedstawienia. Szczerze mówiąc wolę uniknąć hucznego odejścia i wystawiania laurek. Teatr powinien trwać w dobrej kondycji bez szumu wokół stanowisk i ich obsad. Jesteśmy na najlepszej drodze, by to się powiodło.

Michał Wyszowski
Nowe wiadomosci Wałbrzyskie
11 lipca 2008