Krwiste konwalie
Czasem czarny charakter, nie ukrywa się w cieniu, a zasiada na tronie z pochwał, popijając szampana. ,,Piknik pod Wiszącą Skałą" - historią, której tragizmem jest ponadczasowość.Jako że w sztuce wszystko wolno zacznijmy od końca. Ostatni grupowy dialog złożony z młodych, dziewczęcych głosów eksponuje prawdy pierwotne o człowieku i sensie. Kolektywna opowieść odbiła się czasem echem banału, ponieważ wiele przed nami zostało już wypowiedziane. Dzieło to na tle milionów tekstów kultury o kondycji ludzkiej i tak wypadło możliwie najautentyczniej. W epoce zlepionej z przeszłości niektóre nie tyle zwroty co pełne zdania brzmią odtwórczo. Jednak w ,,Pikniku pod Wiszącą Skałą" klimat był od pierwszej sceny bogato zarysowany. Ma prawo do powtórzeń, ponieważ jest historią pełzającą nago, bez panierki w postaci podążania za trendem, wymyślności ponad potrzebę. Niczego nie udaje. Nie ubiera się w docenione za swych czasów literackie truchła, nazywając pozostały po nich popiół dziadkami. A możliwe, że jako jedno z nielicznych miało by do tego jakiekolwiek sprawiedliwe podejście.
Scenografia jest monumentalna w swojej okrojonej wersji. Mamy na scenie tylko to co potrzebne do zwizualizowania naturalnych terenów australijskich. Do pobudzenia wyobraźni podczas opowieści aktorów służy wyświetlana prezentacja złożona z czarno-białych zdjęć. Od razu zostajemy wciągnięci do świata za drugą storna lustra.
Spektakl ,,Piknik pod Wiszącą Skałą" to umiarkowanie brutalna wersja książki, która porusza możliwie najwięcej kontrowersyjnych tematów. Systematyczne krwawe polowania ku rozrywce prowadzące do wyginięć. Poczucie bezkarności ludzi wobec ludzi. Usuwanie wspólnego mianownika- gatunku między każdym przedstawicielem Homo sapiens, ze względu na kolor skóry. Obłuda świętych instytucji. Fałszywość i bezkarność elity i bogaczy. Dyskryminacja. Przemoc. Bezduszność. Zasiewanie w młodym pokoleniu uprzedzeń i niechęci do inności.
Czym jest Wisząca Skała i dlaczego swoją magiczną energią przyciąga zagubione w gąszczu dusze? Czyżby nie wyzwalała ich od gorsetów, krzywych spojrzeń, niepożądanych dotyków, pełnego fałszu i hipokryzji społeczeństwa, które karmi się takimi jak one? Interpretowałabym ją bardziej jako wrota do innego, mam nadzieję lepszego świata niż ten. Piknik był okazją do przejścia na drugą stronę. Dziewczęta niemal wyszarpywały z siebie warstwy skóry i strzępy paznokci, by wdrapać się na szczyt nieznajomego. Jak gdyby ich serca przyciągało bezdźwięczne dla ludzkich uszu wołanie prawdy. Dziewczyna, którą w trakcie podążania coś zwiodło wróciła odmieniona. Ostatni raz splamiona jadem płynącym z uszczypliwych warg i zbiorowym rytuałem wiodącym ku niczemu, wróciła do korzeni całego zepsucia. Po próbie zasiania w niej nasienia nienawiści i goryczy oprawcy pozwolili jej odejść z pensji. Tylko dokąd pójdzie niewinne stworzenie karmione animozją? Które kwiaty zakwitną podlewane krwią?
Teatr nie ma jednej roli i ucieka schematom. Jednak, jeśli trzeba by jakoś określić co daje nam pokaz okrucieństwa, niewoli i ucisku w projekcie zaprezentowanym na deskach Teatru Narodowego jest to rozbudzenie świadomości. Nie jest to wytworzenie nowego uniwersum, w którym prawda i kłamstwo zostają postawione naprzeciw oczom i umysłom, a przypomnienie o tym co drzemie głęboko w nas. Ludzie potrafią funkcjonować w specyficznych i trudnych środowiskach, odnajdywać się w skompilowanych sytuacjach, nie wiedząc jak wygląda ich szkielet, czemu tak naprawdę służą i do czego prowadzą. Potrafią budować pomniki i dokładać swój trud i energię do budowli (w znaczeniu psychicznym i fizycznym) nie rozumiejąc jaki naprawdę jest cel całego przedsięwzięcia. A później konsekwencje spadają z nieba, niczym niespodziewany deszcz i makijaż obłudnych zapewnień o poprawności danych działań zostaje zmyty.
Spektakl na bazie książki, ale w pełnym interpretacyjnym rozbudowaniu jest uszczypliwy i niewygodny. Przypomina wystrojonym w koszule i do ostatniego dzwonka rozmawiającym o pracy i wakacjach widzom, że życie jest czymś więcej niż operowaniem swoim losem, przeżywaniem swojej chwili na ziemi. Jesteśmy zbitkiem jaźni, wytworem masowym. Śmierć i życie współpracują. Przeszłość boli tak bardzo, bo nie przemija całkowicie.
Jeśli tego właśnie wam brakuje, aby sztuka teatralna uszczypnęła waszą mentalność i wyrwała z egoistycznego snu, zrobi to ,,Piknik pod Wiszącą Skałą" , zdecydowanie w wersji inscenizowanej. Książka, której należy się dobre słowo i szacunek za bycie inspiracją dla całego dzieła artystycznego, wyreżyserowanego przez Lenę Frankiewicz nie robi, aż takiego wrażenia jak jej współczesny potomek.
Abigaila Kruszyk
Dziennik Teatralny Warszawa
8 lipca 2022