Kto ma w brzuszku imbryk i filiżankę?

Uważajcie: w brzuszku staruszka ukryte są porcelanowy imbryk i filiżanka. Ale nie liczcie, że dziadek poczęstuje was herbatką. Wrzątek potrzebny mu jest do oblania gołych różowych myszek. We Wrocławskim Teatrze Lalek otwarto wystawę dla dzieci i dorosłych.

Dziadek na szczęście oblewa myszki tylko w spektaklu "Śmieszny staruszek " według Tadeusza Różewicza, w reżyserii Wiesława Hejny. Na wystawie "Oblicza lalek", otwartej w piątek w WTL, grzecznie przyjmuje odwiedzających. Nie tylko zresztą on. Nawet wiejski spryciarz, kominiarczyk Jaś Serdel, który w operze marionetkowej "Pożar" Josepha Haydna płonie namiętnością do pięknej Colombiny, córki hrabiego Odoarto, stara się zachować przyzwoity odstęp od ukochanej i nie brudzi sadzą jej robronu. Dzieci mogą tę scenę obejrzeć na wystawie (spektakl przeznaczony jest dla dorosłych), ale i tak więcej uwagi poświęcają lalkom grającym w "Baśni o pięknej Parysadzie", zaprojektowanym przez Evę Farkasovą-Zalesakovą. Naturalnej wielkości, w pięknych kostiumach odalisek prowokują małych widzów do sprawdzania, co się kryje pod zwojami tiulu. 

Organizatorzy wystawy to przewidzieli i rozebrali do gołego drewna jedną z marionetek, żeby pokazać, w jaki sposób lalka się rusza. Wystawa jest bowiem opowieścią zarówno o historii teatru lalkowego (istniejącego od czasów starożytnych), jak i pokazem technik lalkowych. Wśród eksponatów znalazły się m.in. indonezyjskie lalki cieniowe, wykonane z polichromowanej skóry bawolej wycinanej w skomplikowane ażurowe wzory (umieszcza się je między ekranem a źródłem światła, żeby rzucały cień), oraz japońska lalka bunraku, którą musi poruszać aż trzech animatorów. Atrakcją wystawy jest także sycylijska marionetka ze zbiorów znanego aktora lalkarza Jacka Radomskiego. To Rinaldo, postać z "Orlanda Szalonego" Ariosta. Ma prawie 130 lat, Jacek Radomski kupił go w Katanii od signore Mancuso ze starego rodu lalkarskiego. Ale zwykłe pacynki wcale nie są mniej atrakcyjne, choć w na dużej scenie występują rzadko.

- Pacynki grają głównie w teatrach ulicznych. Trzeba je oglądać z bliska, bo są małe. Muszą być dostosowane do wielkości ręki aktora, wkłada się je jak rękawiczkę (w układzie klasycznym palec wskazujący porusza głową lalki, a kciuk i palec środkowy rękami pacynki). To ciekawe lalki, mają taką burleskową ekspresję - mówi Maria Lubieniecka, jedna z autorek wystawy.

Ciekawe muszą być też lalki trikowe, bo ich zadaniem jest zaskoczenie widzów. Te, które grają na scenie WTL w "Słowiku" według baśni Andersena, na pewno z zadania się wywiązują. Z chińskich imbryczków wykwitają na scenie dziewczynka i cesarz. 

Zwiedzając wystawę, warto też zwrócić uwagę na teatr papierowy, bo on każdemu daje szansę na sceniczną karierę. W XIX wieku cieszył się wielką popularnością. Dyrektorzy i wydawcy teatralni zapraszali na przedpremierowe pokazy rysowników, którzy szkicowali dekoracje oraz sylwetki uwielbianych artystów. Do tych rysunków dołączano przygotowane wcześniej obrazy sceny, kurtyny, kulis, horyzontu oraz uproszczony tekst sztuki i całość drukowano. W dniu premiery widzowie mogli kupić ów papierowy teatr, złożyć go w domu i odegrać przedstawienie raz jeszcze. Takie salonowe spektakle gromadziły mnóstwo widzów, choć najwięcej zabawy mieli aktorzy. Nawet panny z najlepszych domów mogły zostać aktorkami bez obawy, że zniszczą swoją reputację. Dziś wprawdzie reputacje są niezniszczalne, ale papierowy teatr wciąż jest dobrą rozrywką. Taką scenę można kupić na miejscu, choć jedynie z dwójką aktorów (niedźwiadków). Resztę obsady trzeba zrobić samemu. 

Kto nie wie jak, powinien obejrzeć projekty scenograficzne i grafiki znakomitych polskich scenografów, m.in. Jadwigi Mydlarskiej-Kowal, Elżbiety Terlikowskiej, Jana Polewki i Jerzego Chodurskiego, a także artystów zagranicznych - Susanne Brunner i Pavla Hubieki. Inspiracji nie zabraknie. 

Wystawa jest czynna w dniach spektakli WTL, na godzinę przed ich rozpoczęciem. Wstęp wolny.



Beata Maciejewska
Gazeta Wyborcza Wrocław
1 kwietnia 2010