Kujawsko-Pomorskie w czołówce
Prawidłowość jest taka, że im biedniejszy region, tym więcej osób korzysta z oferty domów i ośrodków kultury.Badania socjologiczne przynoszą zaskakującą diagnozę: mieszkańcy naszego regionu tłumnie korzystają z dóbr kultury, najchętniej biorąc udział w imprezach masowych.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego oraz Diagnozy Społecznej 2013 wynika, że województwo kujawsko-pomorskie plasuje się w czołówce pod względem uczestnictwa mieszkańców w wydarzeniach kulturalnych.
Masówki i muzyka najlepsze
Najchętniej mieszkańcy regionu biorą udział w imprezach masowych. Na 1000 mieszkańców uczestniczy w nich 735 osób. Lepszy wynik ma tylko Pomorskie, z 1044 uczestników na 1000 mieszkańców, co wynika z tego, że w sezonie letnim przebywa tam wiele osób spoza regionu. Czym tłumaczyć tak wysoki stopień uczestnictwa w imprezach masowych w naszym regionie? Wpływ na statystyki ma przede wszystkim zasobność portfeli mieszkańców. Kujawsko-Pomorskie pod tym względem plasuje się poniżej średniej krajowej. Imprezy masowe są zwykle darmowe, stąd liczny w nich udział. Jednak mieszkańcy Kujawsko-Pomorskiego równie chętnie korzystają z oferty teatrów i instytucji muzycznych oraz filharmonii. Tutaj decydują już inne kryteria niż finansowe. - Bydgoszcz uchodzi w Polsce za miasto muzyczne. Pracowała nad tym przez lata Filharmonia Pomorska i dyrektor Andrzej Szwalbe, no i nieskromnie dodam, że od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat robi to Opera Nova. Na tle innych instytucji w kraju można powiedzieć, że trzymamy kurs artystyczny. Nie podejmujemy decyzji, na przykład repertuarowych, które zniechęcają do nas widzów. Mamy nie tylko stałą, bydgoską publiczność, lecz również przyjeżdżają do nas widzowie z Trójmiasta, Poznania, Piły i innych miejsc - podkreśla Maciej Figas, dyrektor Opery Nova w Bydgoszczy.
Festiwale, festiwale...
Podobną rolę, co filharmonia i opera pełni w Bydgoszczy Teatr Polski. Jedyna stała scena w mieście stała się marką rozpoznawaną w całym kraju. Pod nieobecność Pawła Łysaka, przebywającego na urlopie, zacytujmy jego wypowiedź ze stycznia tego roku: - To dobrze, że wywołujemy dyskusję, skłaniamy do dialogu. Teatr nie jest tylko literaturą i miejscem, gdzie się przyjemnie spędza czas. To miejsce, w którym rozmawia się na ważne współczesne tematy.
Tak z pewnością było za kadencji Pawła Łysaka. Nie brakowało kontrowersyjnych spektakli, po których ścierały się racje zwolenników i przeciwników teatru ostro wchodzącego w spór polityczno-obyczajowy.
Magnesami, które przyciągają widownię, są festiwale. Teatr przy Alejach Mickiewicza wypełnia się publicznością przy okazji dorocznego Festiwalu Prapremier. Impreza powołana do życia przez poprzedniego dyrektora Adama Orzechowskiego, przez jego następcę była twórczo rozwijana.
Wyjątkową markę wśród melomanów wyrobił sobie Bydgoski Festiwal Operowy oraz Bydgoski Festiwal Muzyczny, organizowany przez Filharmonię Pomorską.
Przebojem na listę bydgoskich festiwali wdarł się Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage.
Biedni w domach kultury
Prawidłowość jest taka, że im biedniejszy region, tym więcej osób korzysta z oferty domów i ośrodków kultury. Na przykład na Mazowszu na 1000 mieszkańców w działaniach domów kultury uczestniczą 663 osoby. Na drugim biegunie jest biedne Podkarpacie, gdzie domy kultury przyciągają aż 1330 osób na 1000 mieszkańców.
Kujawsko-Pomorskie na tym tle jawi się jako średniak z 805 amatorami imprez organizowanych przez domy i ośrodki kultury. Dość słabo wypadamy pod względem liczby gości muzeów. Jesteśmy w środku stawki ogólnopolskiej.
Michał Tabaczyński, redaktor naczelny "Bydgoskiego Informatora Kulturalnego":
Nawet jeżeli mieszkańcy naszego regionu nie należą do najzamożniejszych, to może to, paradoksalnie, sprawia, że chętniej uczestniczą w wydarzeniach kulturalnych. Przed 1989 rokiem też nie byliśmyzamożni, ale kompensowaliśmy to sobie kulturą. Czyżby ten kulturalny potencjał był bogactwem naszego regionu? Myślę, że są przynajmniej trzy tego przyczyny. Po pierwsze - wynika to z siły i wysokiego poziomu instytucji, takich jak teatr, opera czy filharmonia. Po drugie - z ograniczonego wyboru, bo nie ma dużej konkurencji i podmioty nie występują w tak obezwładniającym nadmiarze, jak to ma miejsce choćby w stolicy. Po trzecie - instytucje umiejętnie prowadzą, jak to się mówi w marketingu, "programy lojalnościowe", dbając o swoich widzów, wiążąc ich ze sobą. Bardzo mi się podoba taki ludzki, familiarny wymiar kultury. Miejskie Centrum Kultury jest stosunkowo młodym bytem. Do tego musi zadbać o tego widza, który nie chodzi do teatru, filharmonii czy opery. A także i tego, który korzysta z tych instytucji, ale poszukuje też innej oferty. Stąd działania na pograniczu kultury i życia codziennego.
WARTO WIEDZIEĆ
Dlaczego w badaniach wychodzi, że jest więcej widzów niż mieszkańców? To nie absurd, tylko wynik przyjętej metody liczenia - ta sama osoba może wiele razy korzystać z oferty kulturalnej.
Jarosław Jakubowski
Express Bydgoski
7 sierpnia 2014