Kulisy życia i pracy Bohdana Łazuki
- Humor w rodzaju "przychodzi baba do lekarza" w ogóle mnie nie interesuje - mówi Bohdan Łazuka. I zapowiada, że w niedzielę w Domu Środowisk Twórczych zaproponuje zabawę na zupełnie innym poziomieJuż nazwisko - Łazuka - mówi samo za siebie. Artysta jest historią polskiej estrady przez duże E. W Kielcach wystąpi ze swoim programem "Za kulisami kabaretu", na który składają się największe hity z repertuaru Łazuki: "Bo to się wszystko tak zaczyna", "Już taki jestem zimny drań" czy "Tajemnica Mundialu". Aktor zaprezentuje także fragmenty "Kwiatów polskich" Juliana Tuwima. Nie zabraknie wspomnień, anegdot i dowcipów, którymi artysta bawi do łez. Łazuka znany jest bowiem ze swojego pogodnego usposobienia, poczucia humoru oraz słabości do kobiet i rozrywkowego trybu życia.
Łazuka ma 72 lata. W warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej (obecnie Akademia Teatralna), którą ukończył w 1961 roku, był pupilem wykładowców. Jego kariera zawodowa rozwijała się niezwykle pomyślnie, nawet pomimo tego, że obsadzano go głównie w rolach komediowych. Był członkiem legendarnego Kabaretu Starszych Panów i kabaretu Szpak. Z jego filmowych ról widzom najbardziej utkwiły w pamięci kreacje stworzone w filmach "Nie lubię poniedziałku" czy "Małżeństwo z rozsądku"
Łazuka wystąpi w niedzielę o godz. 17. Bilety w cenie 20 zł można kupić w DŚT i Orbisie.
Rozmowa z Bohdanem Łazuką
Jakub Wątor: Często wraca Pan wspomnieniami do lat minionych?
Bohdan Łazuka: Bardzo rzadko to robię, z tego powodu, że gdy człowiek zaczyna żyć wspomnieniami, to się jeszcze bardziej starzeje.
Ale czasem warto się cofnąć w czasie. Dziś nie ma już tak charyzmatycznych postaci, których nazwiska mówią same za siebie - Łazuka, Tym, Rewiński...
- Wybrał pan bardzo trafnie przykłady takich nazwisk. W sensie fizycznej egzystencji jeszcze jesteśmy, choć rzeczywiście w sensie estetyczno-artystycznym jest nas już nieco mniej. Przyznam się, że czasem, gdy chcę jakąś pointę przekazać, popadam w kompleksy, bo ja skończę żart, a publika czasem tego nie zauważa i oczekuje ciągu dalszego. Ten balon legendy został za bardzo nadmuchany. Z drugiej strony niewiele osób wymaga dziś porządnego humoru. To, co zostało dawno pokazane i czym ja sam nasiąkłem za młodu - Witkacym, Gombrowiczem i Mrożkiem - ten humor abstrakcyjno-irracjonalny jest obecnie zbędny.
To co jest nie tak z młodym pokoleniem?
- Absolutnie nie narzekam na młodzież. Sam byłem kiedyś młody i pamiętam, że nie przepadałem za ówczesnymi starcami, którzy nas ganili. Niestety, okazuje się, że wracamy do tej garści poczucia humoru typu "spotkał łysy rudego" albo "przychodzi baba do lekarza". Mnie to w ogóle nie interesuje. Może dlatego, że w swoim zabałaganionym życiu zawodowym i prywatnym spotykałem potęgi, z którymi mogłem sublimować niektóre pojęcia. Swoją drogą w pana fachu też się nie dzieje najlepiej...
Słucham?!
- Ostatnio przez kilka tygodni jakaś dziennikarka namawiała mnie na wywiad do poczytnego miesięcznika, którego nazwy nawet teraz nie pamiętam. W końcu zgodziłem się, ale ta dziennikarka nie mogła jednak przyjść, więc przysłała koleżankę. Siedzi ta biedna dziewczyna naprzeciwko mnie, przewraca oczami ze wstydu i w końcu mówi: "ja pana bardzo przepraszam, ale czym pan się w ogóle zajmuje?". Bardzo rozbawiła mnie ta sytuacja. To było szczerze urocze.
Co Pan jej odpowiedział?
- Powiedziałem, że jeśli chce się o mnie czegoś dowiedzieć, to powinna zapytać swojej babci albo najstarszych sąsiadów z kamienicy. Bo tylko tacy ludzie pamiętają jeszcze Łazukę. Wracając do aktorstwa, to moi koledzy się oburzają tym, że aktora obecnie rozpoznaje się i ocenia po tym, w ilu gra serialach i reklamach. Opowiem panu historię, na której wiarygodność daję słowo honoru. Otóż jakiś czas temu spotkałem się z młodymi absolwentami filmówki. Opowiadali mi o tym, jak się uczą Szekspira, Moliera i całej reszty klasyki, a ja zacząłem mówić im o Tadziu Łomnickim. Proszę mi uwierzyć, że oni ledwo co kojarzyli człowieka!
A propos takich sytuacji, Jan Nowicki powiedział mi kiedyś, że najwspanialszą sztukę tworzono w okresie zniewolenia, zaś obecnie cały czas postępuje proces zidiocenia. Zgodzi się Pan z tym?
- Janek to mój serdeczny przyjaciel i on rzeczywiście rzadko komu schlebia, ale tym razem ma rację. Lata zniewolenia to był wielki boom sztuki, to były ogromne zjawiska. Dziś sztuka nie ma już ani takiego znaczenia, ani takiej jakości. Odsyłam pana do programu "Hit dekady" realizowanego przeze mnie, Beatę Tyszkiewicz i Jurka Gruzę dla TVP2 - będziemy tam opowiadać o XX wieku w polskiej sztuce. W tym programie odpowiemy sobie, czy Janek Nowicki ma rację.
Jakub Wątor
Gazeta Wyborcza Kielce
19 lutego 2010