Lalka z krainy okrucieństwa

W spektaklu ,,Turandot" w reżyserii Pawła Passiniego tytułowa opera staje się jedynie punktem wyjścia do zaprezentowania współczesnej historii o realnej krainie okrucieństwa. W obliczu przygniatającej cywilizacji uprzedmiotowiony artysta staje się lalką, która nie ma władzy nad tym, co tworzy. Kolaż krótkich projekcji filmowych i ogłuszających dźwięków aż nadto realizuje idee teatru internetowego.

Spektakl neTTheatre i Grupy Coincidentia powstał na podstawie niedokończonej opery włoskiego kompozytora Giacomo Pucciniego, w której okrutna chińska księżniczka Turandot, aby uchronić się przed małżeństwem, każdemu kandydatowi na męża zadaje trzy zagadki. Błędna odpowiedź oznacza dla mężczyzn śmierć. Passini w fabułę przedstawienia wpisuje biografię Pucciniego (Mariusz Laskowski). Umierający kompozytor wspomina służącą Dorii Manfredi (Dagmara Sowa), która popełniła samobójstwo, po tym jak żona Pucciniego (Iga Łęczyńska) posądziła ją o romans z kompozytorem. Manfredi została przedstawiona jako bezpodstawnie uwięziona chińska niewolnica. Sceny z ostatnich tygodni życia kompozytora przeplatają się ze współczesnymi obrazami totalitaryzmu w Chinach. Wszystkiemu towarzyszą fragmenty arii wyśpiewywane przez aktorów lub puszczane z głośników przez reżysera.

Oprócz umieszczonego na środku sceny starodawnego pianina, na którym co jakiś czas pojawia się Iga Załęczna, zwraca uwagę zawieszona pod sufitem biała kukła. Dzięki zmianie świateł nabiera ona ludzkich cech, mamy wrażenie, że porusza się niemal w takim samym rytmie jak Mariusz Laskowski, jest jego alter ego. Dziesiątki lalek na drążkach, niczym poddani chińskiego reżimu, których oglądamy na ekranie laptopa, skaczą w rytm nadany im przez Katarzynę Tadeusz, wcielającą się w tytułową księżniczkę. W ruchach plastikowych zabawek pojawiają się obrazy narzędzi współczesnego totalitaryzmu. Tłumy pod wpływem strachu przyjmują zachowania zdalnie sterowanych marionetek. Lalki przestają kojarzyć się z uroczymi zabawkami dla najmłodszych, stają się symbolem wyzysku i cierpienia chińskich dzieci, jednocześnie stanowią motyw spajający epizody, z których zbudowany jest spektakl.

W przedstawieniu Katarzyna Tadeusz i Paweł Chomczyk opanowują scenę. Aktor, ubrany w błyszczący kostium niczym z Opery Pekińskiej, steruje dotąd nieruchomym chórem, a teatralna Turandot wprawia w ruch kukłę i plastikowe lalki. Zaraz potem aktorzy ,,dręczą" warzywa, z których wypływa czerwony barwnik przypominający ludzką krew. Katarzyna Tadeusz z uśmiechem na ustach wyjmuje kolejne noże, tańczy i skacze wokół stołu w rytm dyskotekowej muzyki, zwiększając tym samym dynamizm okrutnej sceny tortur. Z wyjątkiem realistycznie odgrywanej bójki z Chomczykiem, (która była tym trudniejsza, że środek sceny zajmowała klatka z uwięzioną Sową) Laskowski pozostaje w cieniu.

Ramę przedstawienia stanowi chór głuchoniemych, będący uosobieniem Chin, w których pod pozornym głośnym wiwatem na cześć władcy, panuje milczenie skrywające stosowane w państwie okrucieństwo. Chór nie reaguje na to, co dzieje się na scenie. Tylko w finale głuchoniemi stają nad umierającym Puccinim i ,,śpiewają" za pomocą języka migowego jego operę. W spektaklu aktorzy mówią niewiele, całość na żywo komentuje przez mikrofon reżyser. Oszczędność słów w przedstawieniu nie pozwala na zbudowanie właściwego dla tematu napięcia, obrazy przesuwają się klatka po klatce, nie wyznaczając punktu kulminacyjnego. Język migowy zdominował spektakl, gesty zastępują słowo, a artystą staje się sam reżyser.

Inscenizacja obfita jest w wideo prezentacje. Fragmenty filmów atakują nas z ustawionego na scenie laptopa i z ekranu za plecami aktorów. Oglądamy drastyczny dokument o ćwiczeniach, jakim poddawani są młodzi, chińscy gimnastycy, widzimy tłumy zmuszane do wiwatowania na cześć władzy. W finale w kolażu dźwięku, filmu i scenografii zaczyna brakować aktorów - żywych postaci. Wielość dróg przekazu, jakimi chciał posłużyć się reżyser, zakłóca odbiór spektaklu.

Na koniec przedstawienia na scenie zostaje jedynie Laskowski z kukłą. Otacza go chór niemo wyśpiewujący ostatnią arię z opery ,,Turandot", w której Liu, chińska niewolnica, na wzór Dorii Manfredi, odbiera sobie życie. Język migowy nie jest zatem językiem milczenia. Aktor w roli Pucciniego desperacko próbuje dokończyć swoją ostatnią operę, nut szuka w aktach przemocy. Wiadomo jednak, że nie zdoła dopisać brakujących partii utworu, żyje już w świecie, gdzie nie ma dźwięków. Chcąc wyrazić niewyrażalne, staje się kukłą.

Paweł Passini zaprezentował radykalne odczytanie opery Pucciniego. Nieskończone dzieło włoskiego kompozytora przeobraża się momentami w internetowy teatr marionetek, w którym głównym aktorem staje się niemy dźwięk, projekcja filmowa i reżyser. Spektakl wykorzystuje wiele ekspansywnych znaków, aby przenieść nas w skomplikowany świat totalitaryzmu XXI wieku. Ogłuszeni wielością zastosowanych środków przekazu do końca nie wiemy, na co patrzeć i czego słuchać.

 



Aleksandra Pucułek
Dziennik Teatralny Lublin
22 kwietnia 2014
Spektakle
Turandot