Lalkarze i Krzysztof Trzaskowski dali popis wielkiej gry

Muzyka Chopina W teatrze lalek Sztuka z dość skromną scenografią, bez wartkiej akcji, konkretnej fabuły i praktycznie bez dialogów. Ale znajdziemy w niej coś więcej - muzykę i to tę najpiękniejszą, mistrzowsko wykonaną na żywo. Spektakl jest właściwie koncertem. O tym, że jesteśmy w teatrze, a nie w filharmonii przypominają misternie skonstruowane marionetki.

Marionetką, która siedzi przy fortepianie animuje dwoje aktorów: Paweł Mróz i Magdalena Mioduszewska. Lalka dokładnie tak samo porusza palcami po klawiszach instrumentu, jak grający na żywo Krzysztof Trzaskowski. 

Oto Chopin, genialny kompozytor i dziwny przypadek zarazem - skrajny melancholik. Jest godz. 2, a on zapomniał się położyć. Chodzi po pokoju, szuka inspiracji, dźwięku, w końcu pisze kolejny utwór. 

Wokół niego krążą muzy, a w tle słychać najlepsze jego kompozycje. Miniaturowemu Fryderykowi na fortepianie akompaniuje białostocki pianista - Krzysztof Trzaskowski. Muzykę wykonuje na żywo, z niezwykła ekspresją i wielkim oddaniem. 

W przedstawieniu "Chopin - impresja" zobaczymy różne wątki z życia polskiego kompozytora. Wszystkie opowiedziane są muzyką. Jedyne mówione kwestie to luźne obserwacje jednej z muz. 

Chopin pojawia się tu w dwóch odsłonach: koncertowej i domowej. Za każdym razem ta postać jest bardzo wiarygodna. Nieważne, czy to Chopin skupiony przy fortepianie podczas koncertu, zamyślony nad nutami, znudzony i męczący się z własną twórczością czy zwyczajnie bujającysię w fotelu. 

Niewątpliwie wielkiej precyzji, ogromnego wysiłku i pracy wymaga animacja lalki. W scenie przy fortepianie marionetką porusza dwóch aktorów jednocześnie. Dopracowano tu absolutnie wszystkie detale. Palce lalki poruszają się dokładnie w rytm granych przez Trzaskowskiego mazurków, nokturnów i walców. 

W pewnym momencie widz w ogóle nie zwraca uwagi na animatorów. Tak jakby marionetka poruszała się absolutnie sama. 

Sztuka niezwykle działa na wyobraźnię. Ze względu na brak dialogów całą historię widz musi dopowiedzieć sobie sam, na podstawie tego, co widzi i słyszy 

A widzi różne wątki z życia kompozytora. Jego twórcze i artystyczne rozterki, tęsknotę za rodzinnym krajem. Pojawiają się też postacie, z którymi Chopin się spotykał, m.in. George Sand czy Niccolo Paganini. Muzyka animuje reżyser spektaklu Lesław Piecka, który również niegdyś grał na skrzypcach. Sposób w jaki porusza smyczkiem nie pozostawia wątpliwości, że sztukę gry na tym instrumencie opanował idealnie. 

Scena z mistrzem Paganinim jest niezwykle wymowna. To konfrontacja dwóch wielkich kompozytorów. Chopin wydaje się być nieco zaniepokojony, kiedy Paganini zerka mu przez ramię i spogląda na jego kolejny utwór. Dyskutują o swoich kompozycjach, ale robią to bez słów. Służy im do tego muzyka, którą grają na przemian. 

Sztuka Lesława Piecki dopracowana jest niemal w każdym szczególe, zadbano o najmniejsze nawet detale. Od lalek począwszy do wykonanego z ogromną starannością miniaturowego fortepianu. Takie drobnostki niezwykle cieszą oko. 

Twórcy spektaklu zadbali także o doznania muzyczne. W przedstawieniu usłyszymy wszystkie najważniejsze kompozycje Fryderyka Chopina, do tego wykonane absolutnie mistrzowsko przez Krzysztofa Trzaskowskiego. 

W tym roku będzie reprezentował nasz kraj na Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim. To kolejny dowód, że widowisko teatralno-muzyczne ma naprawdę wysoki poziom. 

Jedyny zastanawiający szczegół, który może zwrócić uwagę widza (ale raczej tego, który siedzi w pierwszych rzędach) jest brak partytury przy maleńkim fortepianie Chopina-marionetki. Być może był to zamierzony pomysł reżysera, który uznał, że tak genialny muzyk wcale nie musi grać z nut.



Anna Kopeć
Kurier Poranny
31 marca 2010
Spektakle
Chopin - impresja