Leśne pragnienia

Czy baśnie rzeczywiście traktują o wychodzeniu z domu, dodają otuchy, sprawiają przyjemność i nadają sens życiu dziecka? Bruno Bettelheim tak twierdził. Po obejrzeniu premiery ,,Olbrzymka" mam dość duże wątpliwości. Jednak, czy przedstawienie w reżyserii Jerzego Moszkowicza to faktycznie baśń? I czy na pewno dla dzieci?

Tekst Suzanne Lebeau jest niewątpliwie niełatwym, choć atrakcyjnym dla twórcy teatralnego dramatem. Zbudowano go na interesującym z perspektywy kulturowej, motywie wilkołaka, ogra. Olbrzymek (Radosław Elis) mieszka w lesie z mamą (Maria Rybarczyk), która chroni go przed światem. Jednak przychodzi dzień, w którym gigantyczny chłopiec musi pójść do szkoły. Tam poznaje słowo ,,ojciec" i spotyka panią nauczycielkę, która uczy go pojęcia ,,pragnienie". Problem Olbrzymka stanowi fakt, że instynktownie dąży do spożywania krwi i surowego mięsa, najlepiej małych dzieci. Nie chcąc poddać się ciemnej stronie swojej natury, bohater postanawia podjąć trzy próby, które mają go uzdrowić. Trzeba nadmienić, że chłopiec dziedziczy to makabryczne pragnienie, po ojcu-ogrze (o jego istnieniu nie wiedział), który przepadł podczas odbywania tychże prób. Olbrzymek pomyślnie przechodzi przez kolejne zadania. Lecz czy na pewno? Wątpliwość budzi fakt, że zalicza je nie dlatego, że zaczyna panować nad pragnieniem, ale w sprytny sposób omija ich zasady. Czy chłopiec w finale rzeczywiście zostaje uzdrowiony?

Ciekawy w warstwie fabularnej wydaje się fakt, że bohater nie posiada imienia dopóki nie przekroczy progu szkoły. Mama nazywa go po prostu Olbrzymkiem, natomiast na potrzeby współżycia społecznego chłopiec otrzymuje ludzkie imię – Szymek. Konstytuowanie się jego osobowości faktycznie rozpoczyna się od zderzenia z zewnętrzną, nieznaną dotąd rzeczywistością.

Suzanne Lebeau jedynie zaznacza w swoim dramacie, że las jest pewnym znakiem, metaforą. W realizacji scenicznej potraktowano go dosłownie, bowiem Szymek z mamą rzeczywiście mieszkają, chronią się w borze. Interesujący wydaje się fakt, że postaci i miejsca w spektaklu wydają się z ducha realistyczne, jedyne co pozostało rzeczywiście z baśni to właśnie las.

Maria Rybarczyk gra swoją rolę jakby z dystansu, jest taką zwykłą, stonowaną, chcącą chronić swoje dziecko realistyczną matką. Chyba nie do końca wierzy w powodzenie wysiłków syna. Radosław Elis natomiast z siłą i naiwnością dziecka, bardzo dynamicznie wcielił się w Olbrzymka. Jednak są w tym przedstawieniu trudne momenty, gdy Szymek poddaje się pragnieniu i na przykład zjada zająca. Wtedy jego twarz, zachowanie gwałtownie się zmieniają. Chłopiec staje się okrutną, budzącą chwilami strach postacią. Zastanawiający wydaje się fakt, że w finale, gdy okazuje się, że ostatnią próbę przeszedł chyba nie do końca uczciwie (jego zadaniem było spędzić dwadzieścia osiem dni w zamknięciu z dzieckiem, którego miał nie zjeść), bowiem faktycznie nie oparł się pokusie i odgryzł palec dziewczynki, tylko że go nie połknął, tylko schował do kieszeni, twarz aktora wydaje się jakby przerażająca, złowieszcza. Czy zakończenie rzeczywiście jest szczęśliwe, a bohater, którego widz obdarza sympatią, okazuje się być dobrym i szlachetnym chłopcem?

Centralny punkt scenografii (Jakub Psuja) stanowi funkcjonalna drewniana rzeźba złożona ze stopu stołu, biurka i komody z szufladami. Jest pochyła, Radosław Elis ogrywa ją na różne sposoby (chowa się pod nią, biega po blacie stołu). Wokół niej znajdują się długie zielone tuby z materiału symbolizujące las. Za nimi zbudowano wysoką scenę, na której występuje tancerka (Paulina Wycichowska). Na scenie znajduje się dużo drewnianych rekwizytów. Jednym z najbardziej przerażających jest wilk na kółkach ze świecącymi na czerwono oczami. Część przedmiotów wydaje się zbędna, jak na przykład w scenie z kogutem, gdy uobecnia go figurka koguta, pudełko z namalowanymi kogutami i białe piórko, co więcej w tle pojawia się tancerka w kogucim przebraniu. Muzyka w spektaklu ma funkcję tła dla wydarzeń prezentowanych na scenie. Z offu śpiewane są także piosenki. Kostiumy wydają się zbyt dosłowne, często nieestetyczne (jak wspomniany już kogut czy wilk). Budzi również wątpliwości obecność tancerki w spektaklu. Jaką ma ona funkcję?

Myślę, że centralnym problemem tej realizacji jest jednak interpretacja wątku pragnienia w dramacie Lebeau, ponieważ w przedstawieniu dość jednoznacznie określane jest jako erotyzm. Pani nauczycielka w czerwonej sukience, krew to znaki jednoznacznie wynikające z tekstu, lecz dlaczego w interpretacji twórców przedstawienia stanowią one prostą metaforę (która wciąż powraca w czasie spektaklu) seksualną? Tancerka, która pojawia się na drugim planie ma bardzo jednoznaczne miejscami sekwencje taneczne, które nawiązują właśnie do tej sfery. Wątki związane z dorastaniem chłopca, jego relacjami z rodzicami zostały zmarginalizowane.

Oglądając ,,Olbrzymka", byłam przerażona. Jednak nie przebiegiem makabrycznej fabuły (która swoją drogą jest bardzo wciągająca), lecz tym, co za chwilę wydarzy się na scenie, jak powróci ów wątek erotyczny. Czy jest to przedstawienie dla dzieci? Chyba nie. Szkoda, że tak ciekawy, wielowątkowy tekst sprowadzono do banału. Wyszłam ze spektaklu z ciężkim sercem.



Agata Łukaszewicz
Dziennik Teatralny Poznań
3 grudnia 2014
Spektakle
Olbrzymek