Lodołamacz w Żaku. Trójmiejska premiera "Kry""

W niedzielę, na Scenie Teatralnej "Żaka", miała miejsce trójmiejska premiera "Kry" grupy "Koncentrat".

Lód, zamarznięte drzewa, gałęzie, kałuże, czyli obrazy statyczne, mające swój "dziadkomrozowy" urok, mogą być z powodzeniem oddane w formie tańca, a właściwie ruchu. Interpretacja takich zjawisk atmosferycznych, jaką zaproponował widzom "Żaka" Rafał Dziemidok, była poruszająca. Widzowie (w sumie ok. 20 osób) na początku zdecydowanie bardziej współczuli tancerzowi, niż go oklaskiwali. Pot lał się z niego rzęsiście, a temat zimy i lodu mało współgrał z wyglądem tancerza. Bardziej nasuwała się myśl, że Dziemidok wyrwał się na chwilę z gorącej dyskoteki na Ibizie i, mając dosyć upałów, postanowił swój zamysł ruchu inspirowanego zimowo-lodową stagnacją przedstawić w Gdańsku. Mimo tych dość nieestetycznych doznań , można śmiało stwierdzić, że pomysł był interesujący, a tancerz uzdolniony. Jego ruchy były przemyślane, a on sam skoncentrowany. Oddech, który był ważnym elementem tańca, a właściwie specyficzne "sapanie" do taktu, wygrywane kolejno przez jego stopy, ręce a w końcu całe ciało, a także w połączeniu z dźwiękami świszczącego wiatru, wypadło intrygująco. 

"Kochałam ja Mateusa i kochać go bede" śpiewała niegdyś "Kapela ze wsi Warszawa". Rafał Dziemidok tak mocno pokochał piosenkę "Tell him" zespołu "Quentin and Ash", że juz postanowił użyć jej kiedyś w którymś ze swoich "spektakli". Dziemidok, uzasadniając wybór takiej muzyki, wcale nie krył, że nie jest to szczyt światowych dokonań muzycznych z gatunku pop. Wyznanie to, tak szczere, nasycone autoironią i dystansem do opinii widza, sprawiło, że cały performance nabrał pewnej klarowności i autentyczności. 

Lód, zamarznięte drzewa, gałęzie, kałuże, czyli obrazy statyczne, mające swój "dziadkomrozowy" urok, mogą być z powodzeniem oddane w formie tańca, a właściwie ruchu. Interpretacja takich zjawisk atmosferycznych, jaką zaproponował widzom "Żaka" Rafał Dziemidok, była poruszająca. Widzowie (w sumie ok. 20 osób) na początku zdecydowanie bardziej współczuli tancerzowi, niż go oklaskiwali. Pot lał się z niego rzęsiście, a temat zimy i lodu mało współgrał z wyglądem tancerza. Bardziej nasuwała się myśl, że Dziemidok wyrwał się na chwilę z gorącej dyskoteki na Ibizie i, mając dosyć upałów, postanowił swój zamysł ruchu inspirowanego zimowo-lodową stagnacją przedstawić w Gdańsku. Mimo tych dość nieestetycznych doznań , można śmiało stwierdzić, że pomysł był interesujący, a tancerz uzdolniony. Jego ruchy były przemyślane, a on sam skoncentrowany. Oddech, który był ważnym elementem tańca, a właściwie specyficzne "sapanie" do taktu, wygrywane kolejno przez jego stopy, ręce a w końcu całe ciało, a także w połączeniu z dźwiękami świszczącego wiatru, wypadło intrygująco. 

"Kochałam ja Mateusa i kochać go bede" śpiewała niegdyś "Kapela ze wsi Warszawa". Rafał Dziemidok tak mocno pokochał piosenkę "Tell him" zespołu "Quentin and Ash", że juz postanowił użyć jej kiedyś w którymś ze swoich "spektakli". Dziemidok, uzasadniając wybór takiej muzyki, wcale nie krył, że nie jest to szczyt światowych dokonań muzycznych z gatunku pop. Wyznanie to, tak szczere, nasycone autoironią i dystansem do opinii widza, sprawiło, że cały performance nabrał pewnej klarowności i autentyczności. 

A na koniec, ku przestrodze dla tych, co nie lubią pocić się razem z aktorami. Na kolejne widowiska w klubie "Żak", co przezorniejszym polecam uzbroić się w wachlarz, a co bogatszym w wentylatorek. Jeśli sami nie użyją, to może pożyczą chociaż aktorom..



Aleksandra Prokop
Gazeta Świetojanska1
22 stycznia 2010
Spektakle
Kra