Ludzie teatru: Szatniarka

Piętnaście minut do rozpoczęcia spektaklu, a w Centrum Spotkania Kultur już stoi tłum. Jego główną część stanowią dzieci z rodzicami, którzy przyszli do Teatru Andersena. Staję cicho między nimi. W szatni dostrzegam starszą panią. Ubrana jest w fioletową sukienkę, na szyi wisi charakterystyczny, trójkątny znaczek Teatru Andersena z napisem "Pani Maria".

Spóźniony ojciec z dwiema córkami niemal wbiega do szatni. "Dzień dobry", serdecznie wita go pani Maria Królikowska i z uśmiechem odbiera kurtki. - Pracuję w Teatrze Andersena w Lublinie trzeci już sezon, czyli, dobrze licząc, od 2014 roku. W Centrum Spotkania Kultur jesteśmy jednak od września. Oczywiście, stara siedziba przy ulicy Dominikańskiej była zdecydowanie bardziej klimatyczna. Dzieciaki, jak tylko wchodziły do teatru, to patrzyły na niego jak na zamek. Wywierał więcej emocji - mówi pani Maria, uśmiechając się nostalgicznie.

We wrześniu 2016 roku Teatr Andersena został przeniesiony ze Starego Miasta do budynku CSK przy placu Teatralnym. Minęło już prawie pół roku, a niektórzy wciąż nie słyszeli o tej zmianie. Dlatego zdyszany spóźniony widz stał się tu stałym zjawiskiem. Dzisiejszy spektakl trwa już dziesięć minut, a spóźnionych - o dziwo - brak.

- Zwykle jestem na miejscu tak pół godziny przed przedstawieniem. Praca nie jest trudna, ale męcząca. Kurtki są ciężkie, a przychodzi do nas dość dużo dzieci. - Odwraca się w stronę odzieży. - Na mnie leży wielka odpowiedzialność. Nie mogę nigdzie wyjść. Podczas spektaklu siedzę tu i czekam, czytam książki lub rozwiązuję krzyżówki. Jolki to moje ulubione. - Pani Maria pokazuje książeczkę z krzyżówkami. - Te panoramiczne są nudne, ale jolki są trudniejsze i dlatego ciekawsze.

Niektóre są już wypełnione, część ledwie zaczęta. Pani Maria jest na emeryturze, więc podoba jej się taki właśnie sposób spędzania czasu. Mówi mi, że podczas trwania spektaklu może odpocząć.

Na wieszakach wiszą przeważnie kurtki dziecięce. Trwa kolejny pokaz spektaklu "Alicja w Krainie Czarów".

- Wychodzą, ochając i achając, są pod wielkim wrażeniem - opowiada o emocjach dzieci. - Uwielbiam czytać literaturę dla dzieci i oglądać bajki. Fascynuje mnie teatr. Moim zdaniem lepiej wybrać się z rodziną na spektakl niż pójść do marketu. Dzięki pracy w szatni poznaję też ludzi. Większość jest uśmiechnięta, z tymi szczególnie lubię rozmawiać. Czasami ludzie, odbierając kurtkę czy płaszcz, powiedzą coś dobrego, rzadziej coś złego. Natomiast dzieci często o coś pytają.

Pani Maria siada na krześle, bierze krzyżówkę. Spektakl jeszcze trochę potrwa, dlatego ma czas na rozwiązywanie kolejnych jolek.



Daria Lytvynenko
Lubelska Gazeta Teatralna Proscenium
15 lutego 2017