Luty, 2020, (cd)

Luty, 2020, cd
Dlaczego tak mnie wkurzają sztuki Mariusa von Mayenburga? Być może dlatego, że autor twierdząc, że nie pisze utworów postdramatycznych w gruncie rzeczy uprawia postdramatyzm, czyli mamy tu do czynienia z subtelnym literackim przekłamaniem, ale w mojej ocenie jego pisarstwa scenicznego ważniejszy jest fakt, że obsesyjnie i do znudzenia, w nadmiarze i w pomieszaniu porusza podobne tematy i takie same konflikty. Jego nowa sztuka „Bum", którą oglądałem w łódzkim Teatrze Nowym (w reż. Grzegorza Chrapkiewicza) tylko to potwierdza, bo niby dobrze wyreżyserowana i porządnie zagrana, ale staje się przedstawieniem do bólu, do granic banału „zaangażowanym" w sprawy społeczne: mamy tu kryzys rodziny, demoniczne „cudowne" dziecko, poprawność polityczną i liberalizm rodziców, bezstresowe wychowanie, manipulację mediów, kryzys uchodźczy, groźny nacjonalizm pomieszany z populizmem, tęsknoty konserwatywne, żądzę władzy i rządy szaleńca, wreszcie katastroficzne, ostateczne BUM, czyli wizję upadku świata, groch z kapustą, bardzo tłusto... (16.02)


***
Prof. Magdalena Środa nie tak dawno powiedziała, że „polityka stała się spektaklem medialnym" i nawet nie będąc specjalnym wyznawcą performatyki trudno nie przyznać jej racji. Bo, proszę – utarczki prezesa NIK-u z prokuraturą ilustrują znane sienkiewiczowskie powiedzenie: „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma" i są widowiskiem wręcz surrealistycznym, z kolei bójka szefowej kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, która pogryzła kiedyś obywatela Milanówka, jak twierdzi, w obronie własnej i swojego dziecka, bo była duszona, ale „dusiciel" stanowczo utrzymuje, że w ten sposób protestował jedynie przeciwko łamaniu przez nią ciszy wyborczej, a całe zdarzenie jako żywo przypomina kino akcji, wreszcie zabawa gestyczna jednej z posłanek sejmowych (po przegłosowaniu 2 mld złotych na TVP, a nie na onkologię), polegająca na drapaniu się pod okiem środkowym palcem i przekształceniu go w „fucka" pokazanego opozycji, otóż było to tak inspirujące, że znany aktor wykorzystał jej pomysł w kabaretowym filmiku, osiągając w sieci 10 milionów wejść... itd., itp., mógłbym przykłady mnożyć bez końca! (24.02)
***
Erwin Schrödinger wymyślił kota, którego podporządkował teoriom fizyki kwantowej i w ten sposób paradoksalnie kazał mu i żyć, i nie żyć jednocześnie, dopóki jego stan nie zostanie zweryfikowany organoleptycznie; niedawno Aleksandra Zielińska napisała sztukę „Kobieta Schrödingera", eksperyment bycia i niebycia ucieleśniając w zdrowiu i w chorobie; a teraz Małgorzata Wdowik wyreżyserowała na tej podstawie przedstawienie pt. „Głębiej", którego premiera odbyła się w Narodowym Starym Teatrze na Nowej Scenie. Asocjacja jest z pozoru odległa, ale przemyślana: twórcy spektaklu porzucają schrödingerowskie koncepcje mechaniki kwantowej i dylematy jak obiekt nano przenieść do świata makro, zajmują się kobiecym ciałem, wchodzą w głąb, pełni napięcia czekają na ostateczny wyrok medycyny. Z naukowej teorii, poprzez czuły dotyk, do poetyckiej metafory, bo morskie otchłanie, ryby i wieloryb pięknie rzecz odrealniają, a przedstawienie jest porządnie zrealizowane i... niegłupie. (28.02)
***
Dzisiejszy świat feministek i pryncypialnych zasad ruchu #MeToo oraz świat sprzed 40 – 50 laty, zwłaszcza w branży filmowej, to dwa całkowicie różne i nieprzystawalne światy: różne systemy wartości, różne kodeksy moralne, różne postępki i różne ich oceny. Rozliczanie dzisiaj za wczoraj bywa ryzykowne, a w przypadku Romana Polańskiego ryzykowne podwójnie, bo przecież jedyne udowodnione mu przestępstwo seksualne (Samantha Geimer!) etycznie zostało zamknięte, publicznie padły słowa przepraszam i wybaczam, a wszyscy przez szereg lat pochylali się nisko przed talentem reżysera i jego dorobkiem. Dlatego to co wygadywała wczoraj prowadząca Galę rozdania Cezarów aktorka świadczyło (najdelikatniej mówiąc, żeby nie wykropkowywać) o braku kultury, bo jak nazwać aluzje do niskiego wzrostu Polańskiego, żydowskiego chłopca z okupacyjnego Krakowa (bajkowy „krasnoludek Apsik"!), jak ocenić jej określenie znakomitego „Oficera i szpiega", ważnego dla historii Francji, że to „film o pedofilii w latach 70." – wstyd i jeszcze raz wstyd! (29.02)
***



Krzysztof Orzechowski
Dziennik Teatralny
29 lutego 2020