Łysak rozumie Brechta

"Opera za trzy grosze" w reżyserii Pawła Łysaka to spektakl tak aktualny jak wydarzenia, które oglądać można na ekranie telewizora w najnowszych wiadomościach. Uaktualnienie treści to zbyt słaby argument przemawiający za tym, że spektakl jest dobry? Nie jest to jedyna jego zaleta

Druga wydać się może nieco banalna, ale co jest lepszym miernikiem udanego wystawienia dzieła Brechta niż dobra zabawa publiczności? Najnowsza premiera Teatru Polskiego w Bydgoszczy wciąga, bawi i zaciekawia, choć w przypadku ponad trzygodzinnego spektaklu nietrudno byłoby widza wymęczyć.

„Opera za trzy grosze” nie jest jednak najlepszym spektaklem Pawła Łysaka. Byłam wielką fanką jego „Snu nocy letniej” przygotowanego dla Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu. „Sprawę Dantona” w Teatrze Polskim w Bydgoszczy mogłabym oglądać bez końca. „Opowiedz mi bajkę” przygotowaną dla Muzeum Powstania Warszawskiego uważam za wspaniałe cacuszko. Przy tak wysoko ustawionej poprzeczce w najnowszym spektaklu reżysera nietrudno złapać się na pragnieniu scenicznych fajerwerków. Z każdą sceną chciałoby się więcej: nawiązań, częstszego kontaktu z publicznością, puszczania do widza oka. A tymczasem dostajemy bardzo wyważoną rzecz, w której twórcy świetnie przeszczepiają ponad 80-letni tekst w realia XXI wieku.

Aktorzy Teatru Polskiego pasują do Brechta idealnie i każdy w swojej roli świetnie się odnajduje. Tak, właśnie w tej „Operze za trzy grosze”, która nie jest rozpisana na artystów-śpiewaków, ale aktorów, którzy nierzadko mają problem z doskonałym śpiewem i którym brakuje dobrego warsztatu. I w tych niedoskonałościach, w tych różnicach między pięknym śpiewem Magdaleny Łaski, Marty Nieradkiewicz i Karoliny Adamczyk a niedoskonałościach choćby Mateusza Łasowskiego dostrzec można nie poważną wadę spektaklu a jego prawdę. Zresztą aktorsko doskonały jest duet Trofimiuk i Pożarowskiego (Celia i JJ Peachum). Dobrze sprawdza się też para: Łaska (Polly Peachum) i Łasowski (Majcher). Świetnie grane są mniejsze role, szczególnie Nieradkiewicz (Lucy) i Adamczyk (Jenny). W tle króluje Jakub Ulewicz (Mateusz), Alicja Mozga (Betty) oraz Piotr Żurawski (Filch), a także niezwykle swobodni statyści.

Udanej „Opery za trzy grosze” nie byłoby, gdyby nie profesjonalnie poprowadzona młoda orkiestra pod kierunkiem Michała Dobrzyńskiego. Niestety słaba akustyka w Teatrze Polskim sprawiała, że w połączeniu z nie zawsze udanym śpiewem, umykało sporo kwestii śpiewanych. Szkoda.

Łysak rozumie Brechta. Dostrzega go w brytyjskich wydarzeniach poruszających cały świat: w ślubie Kate Middleton i księcia Williama oraz w rozróbach na ulicach Londynu (pomysłowa scenografia Pawła Wodzińskiego). Zauważa te same pragnienia, podobne problemy, analogicznie podzielone społeczeństwo. Jego bohaterów widzi we współczesnym świecie. Łysak nie udaje, że odkrywa nowe prawdy. Po prostu uzmysławia wyraźnie, bo za pomocą teatralnych obrazów to, co publiczność już wie o jego bohaterach i szerzej – o mechanizmach rządzących światem. I nie potępia. Opowiada o tym, pozwala się śmiać z bohaterów niczym z bandy pomyleńców. Bawi się, śmieje. Wbrew całej krytycznej i społecznie zaangażowanej otoczce i na tym bowiem zależało Brechtowi.



Michalina Łubecka
Teatr dla Was
4 października 2011