Machina absurdu
Na okres karnawału w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku przygotowano polską prapremierę komedii "Per Procura" Neila Simona. Sceniczna satyra w najlepszym wydaniu. Wszystko na pokaz. Aż do zatracenia resztek własnej tożsamości. Skąd my to znamy?Rzecz dotyczy światka znanych osób w polityce i ich satelitów, pseudo przyjaciół, znajomych. Celebryci - bo o nich mowa - angażują się w pełne niespodzianek zamieszanie. Wszystko w imię zachowania publicznej twarzy, pozycji. Byle nie zejść z pierwszych stron gazet i ekranów telewizyjnych. Wszyscy bawią się świetnie.
Machina absurdu
Potwierdziło wrażenia sobotnie przedstawienie prapremierowe. Nowy Jork, luksusowa rezydencja. Za chwilę odbyć się ma przyjęcie osób z wyższych sfer z okazji 10 lecia ślubu gospodarzy. Zaczynają schodzić się goście, ale nieobecni są jubilaci. Luksusowe stroje i głupawe nic nie znaczące gadki. Nic do jedzenia nie jest przygotowane. Służba zniknęła, produkty zamrożone w lodówce. Każdy zaczyna działać per procura - na własną rękę, by stawić czoła nieprzewidzianym okolicznościom. Rozkręca się machina absurdu. Jedno kłamstwo pociąga za sobą drugie, to z kolei - trzecie.... Nikt już nie wie, jak jest w rzeczywistości i czy można jeszcze z tego wybrnąć. Akcja rozrasta się jak wielki nadmuchiwany do przesady balon. Towarzystwo odsłania śmieszne, w istocie najsłabsze i najczarniejsze strony charakteru. Obnaża głupotę, wewnętrzną pustkę. Jak łatwo z bzdurnej plotki stworzyć miażdżące, niszczące bliźniego, oskarżenie? Zatracają się zasady i wartości. W zdarzenia miesza się policja i trzeba wyjść z twarzą. Co jest ważniejsze - zgnieciona maska nowego samochodu czy własne zdrowie? Wyjaśnienie prawdy o losie przyjaciół, czy utrzymanie nieskalanego oblicza kandydującego polityka? Krostki na tle alergii pod pachą to większy problem niż poparzone dłonie? Byle się kręciło, byle zachować pozory, że jest OK. Wszystko kończy się tak jak się zaczęło. Wielki balon pęka i pozostaje uczucie pustki.
Doborowy zespół aktorów stanął na wysokości zadania wykazując się znakomitą grą, fantastyczną kondycją fizyczną. Są błyskotliwe dialogi, taniec, rytmiczna muzyka, odpowiednie - luksusowe - kostiumy i odpowiednia scenografia. Wszystko co lubi wymagający widz. Przedstawienie - grane bez przerwy - trzyma w napięciu publiczność przez 1 godzinę i 45 minut. Śmiejemy się, ale i jesteśmy nakłonieni do głębokiej, gorzkiej, refleksji. W myśl słów Mikołaja Gogola " Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!" Bo Neil Simon pełni podobną rolę , jaką w XIX wieku odgrywał wybitnej sławy pisarz rosyjski. U progu XXI wieku cały cywilizowany globalny świat ogarnia szaleństwo: sławy, pieniądza, zakupów ponad wszystko i znieczulicy wobec najprostszych ludzkich uczuć i wartości.
Nie ma odpornych
Adam Orzechowski - reżyser i dyrektor artystyczny placówki w jednej osobie - sięgnął po tekst sprawdzony wybitnego autora, laureata Nagrody Pulitzera, uznanego za najważniejszego przedstawiciela współczesnej komedii amerykańskiej. I trafił w dziesiątkę! Sztuka powstała w 1988 roku w Ameryce, bije w świecie rekordy popularności i teraz nabiera u nas szczególnej aktualności.
Sam Neil Simon w jednej z wypowiedzi wyznał: "Mam wrażenie, że życie jest smutne i zabawne zarazem. Nie potrafię sobie wyobrazić sceny komediowej, która nie byłaby jednocześnie bolesna. Kiedyś zadawałem sobie pytanie: Co może być sytuacją śmieszną? Teraz zaś pytam: Co jest sytuacją smutną, ale jak mogę ją dowcipnie pokazać?".
- Publiczność jest ciekawa nowej propozycji, czeka na to bardziej, niż na odświeżanie znanych spektakli - powiedział tuż przed premiera Adam Orzechowski. - Zdaję sobie sprawę, ze wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom pewnej grupy widzów, ale, myślę, że wszyscy chętnie uczestniczymy w takich przedstawieniach, bo one są i o czymś i odrobinę zabawne, dają, również, mam nadzieje, bodziec do myślenia. Nie ma ludzi odpornych, każdy z nas jest narażony na podobne sytuacje i nie znajdziemy silnych na to.
Na pytanie czy łatwo jest rozbawić dzisiejszą publiczność Adam Orzechowski stwierdził: - Są różne poczucia humoru, nie ma reguły, że to jest śmieszne, a tamto - nie. - Wybierając tekst musiałem się najpierw do swojego poczucia humoru odwołać. Ale później - w trakcie otwartych przedstawień przedpremierowych - drobne korekty zmiany w realizacji dokonywałem wczuwając się w reakcje publiczności.
Coś, co w czytaniu wydawało się mniej zabawne, nagle z publicznością ożyło. Każdy spektakl jest dla Adama Orzechowskiego wspólną wymiana energii. Oczywiście aktorzy wykonują pierwszy ruch, ale potem jest to wspólne docieranie się.
* * *
Prapremiera przedstawienia odbyła się 8 stycznia 2011 roku, na dużej scenie przy Targu Węglowym w Gdańsku. Już przedpremierowy spektakl w sylwestrowe popołudnie z nadkompletem widzów zaświadczył, że realizatorzy trafili w dziesiątkę i że o bilety na to widowisko nie będzie łatwo.
Katarzyna Korczak
Portalpomorza.pl
20 stycznia 2011