Macie talent

Poziom komedii w polskim teatrze jest raczej niezadowalający. Uparte wtłaczanie kultury masowej na sceny przybytków kultury często doprowadza do zrobienia z Szekspira slapsticku. Gdy mowa o dramatach współczesnych - sam tekst jest często pełen sitcomowego humoru rodem z amerykańskiej papki. Uprzystępnianie teatru prowadzi do nachalnego faszerowania scenariuszy spektaklu niewybrednymi gagami. Coś wie o tym Jan Klata

Tym większą przyjemnością dla widza będzie obejrzenie spektaklu Łukasza Witta-Michałowskiego. Przedstawienie, oficjalnie pod banderą Teatru Praga, jest tak naprawdę dziełem lubelskiej Sceny Prapremier In Vitro. Tekst aktorki-dramaturżki Marie Jones sam w sobie nie jest szczególnie interesujący. To rasowa opowieść z morałem, o tym jak to ,,showbiznes niszczy ludzi”. Akcja rozgrywa się w irlandzkiej wiosce, gdzie pojawia się ekipa filmowa pewnego znanego reżysera. Obserwatorami są tutaj dwaj pracownicy techniczni. Grający ich Bartek Kasprzykowski i Szymon Sędrowski niebawem przemieniają się w zupełnie innych bohaterów.

Cały spektakl to właśnie wirtuozeria dwóch transformistów. Didaskalia wspominają o prawie dwudziestu postaciach. Aktorzy, mając do dyspozycji trzy przenośne toalety (służące za trumnę, ladę, garderobę, itd.) i parę rekwizytów, dają wspaniały popis artystycznej metamorfozy. Wcielają się w role zmanierowanych gwiazdek showbiznesu, niepokornych twórców, grabarza, statystów i wielu innych. Dla niewprawionego nawet widza ten aktorski występ jest kawałkiem udanej zabawy z konwencją. Trudno tutaj, rzecz jasna, o dojrzałe kreacje, ale nie o to absolutnie chodzi. Spektakl Witta-Michałowskiego to ukłon w stronę tradycji trup cyrkowych, a jednocześnie hołd dla minimalizmu, zmuszającego do kreatywności. ,,Kamienie…” mogą być lekcją dla teatralnych grup amatorskich, ale i niektórych teatrów zawodowych…

Poziom gry jest wyrównany. Sędrowski onieśmiela widza bezczelnością swoich przejść i śmiałością. Kasprzykowski pokazuje ogromny komiczny talent, tłumiony przez udział w sitcomach rodzaju ,,Halo, Hans” czy ,,Wszyscy kochają Romana”. Jak widać, najlepszy nawet aktor ze zdolnością do rozśmieszania widzów, może w pełni ujawnić tę umiejętność dopiero na scenie.

Ten spektakl należy znać. Transformizm to rzadkie zjawisko w teatrze, zwłaszcza tak udany i dopracowany. Widz dostaje zaś wreszcie możliwość bezpretensjonalnej zabawy. Do stworzenia tego ostatniego trzeba zresztą tak naprawdę bardzo dużego talentu.



Szymon Spichalski
Teatr dla Was
17 października 2011