Magia nie porzucona

18 lutego w Lubelskim Centrum Kultury po raz kolejny widzowie mogli przenieść się za sprawą czarów sztuki „Burza" Wiliama Szekspira w świat magii i nieodkrytych obszarów ludzkiej świadomości poznawanych przez aktorów na odległej wyspie o nazwie teatr.

Paweł Passini niewątpliwie inspirował się tekstem oryginału wprowadzając szekspirowskie dialogi, lecz wiele słów jest jakby osobistym wyznaniem Passiniego, jego własnym testamentem zmierzającym się z duchami - demonami przeszłości. Antonio (Łukasz Witt- Michałowski) i Alonzo (Dariusz Jeż) mają kostiumy zaaranżowane na wzór mundurów marynarki wojennej III Rzeszy. Ich słowa powtarzane o konieczności zabójstwa śpiącego Prospero stało się osobistym wyznaniem, rozliczeniem się z przeszłością holokaustu, którego temat Passini zawarł już w swojej sztuce „Kryjówka".

Burza staje się stanem umysłu, niepokoju, emocji tłumionych w sobie, które wyzwalają nie uderzenia piorunów, lecz muzyka w wykonaniu Daniela Słomińskiego. Wywołana za pomocą czarów burza jest magią muzyki, która rozbija statek, jest jakby chaosem ludzkich niespełnionych pragnień, lecz jest również tą muzyką, która zagrana przez ducha Ariela (w tej roli Piotr Michalczuk) usypia prowadząc wąską ścieżką przez sen prawie że do śmierci. Muzyka w spektaklu doprowadza do obłędu, złączona jakby żeglarskim węzłem z tańcem razi nie piorunem, lecz swoim czarem dźwięku. Choreograf tańca współczesnego Wojciech Kaproń, który podjął się roli wyreżyserowania ruchu scenicznego w tej sztuce, nie tylko poprzez taniec wyraził przekaz artystyczny ducha Ariela ale również skupił się na demonicznym szale Kalibana ( w tej roli Jakub Mieszała) , którego taniec w głębokiej wierze powraca do pierwotnych instynktów zwierzęcych. Demonizm niewolniczego tańca Kalibana potęgowany jest przez światło z użyciem efektu stroboskopowego, gdzie widz przy silnym migotaniu światła podczerwieni odnosi iluzje odwrotności kierunku ruchu.

Powrotów do pierwotnych instynktów człowieka w spektaklu Passiniego jest wiele. Scena bardziej przypomina arenę w cyrku niż tropikalną wyspę, na której w piasku jak dzikie zwierzę swój wyczyn przed widownią ma Kaliban, jak także spętany, jak dziki koń młody Ferdynand (Aleksandra Karpiuk). Próba uwolnienia się, napicia wody w wykonaniu Aleksandry Karpiuk jest balansowaniem na najwyższych emocjach człowieka postawionego w ekstremalnej sytuacji. To już kolejna współpraca pani Karpiuk z Pawłem Passinim. Po roli w spektaklu „Panna Nikt" Wrocławskiego Teatru Współczesnego potwierdza się teza, że ten reżyser wyciśnie z aktora „ostatnie soki", lecz te właśnie soki, które widzom dadzą zadowolenie z oglądania sztuki.

Ogromu emocji i ich wyeksponowania na scenie Passini oczekiwał również od Anny Zachciał (w roli Mirandy). Nie bez przyczyny jako aktorka wydziału lalkarskiego wypowiada również swoją autobiografię, tekst, którego nie ma w oryginale w sztuce Szekspira. Mówi o pragnieniu bycia adorowaną lecz także tą pokochaną przez kogoś i wyrzuconą na śmietnik. Scenografią, którą stanowi konstrukcja rozpoczętej budowy statku zakrwawionego historią kolonizacji, staje się dla Anny Zachciał jakby półką gdzie jako lalka może leżeć w nieładzie i w bezwładzie. Lalka ożywa, jakby przebudzona ze snu przez swojego ojca pragnie kochać i być żoną Ferdynanda, którego, tak naprawdę dopiero co poznała. Jest żywą istotą, która pod koniec sztuki natchniona przez ojca magią sztuki aktorskiej wygłasza słowa w oryginale wypowiadane przez samego Prospera. Adaptacja jest daleka od oryginału i z pewnością nie jest streszczeniem utworu. Niektóre tylko fragmenty są zachowane w pierwotnej wersji szekspirowskiej.

U brzegu wyspy, na której schronił się wypędzony książę Mediolanu Prospero (w tej roli Barbara Passini) rozbija się po gwałtownej burzy statek. Rozbitkowie, którym udaje się przeżyć burzę to jego brat Antonio, który pozbawił go tronu jego wierna świta: książę Neapolu- Alonzo z synem Ferdynandem, doradcą Gonzalo (Jarosław Tomica), jak też Stefano w genialnie dobranej podwójnej roli przez Dariusza Jeża. Oczywiście wśród rozbitków w sztuce Passiniego brakuje jeszcze kilku osób ale nie to było najistotniejsze w tym spektaklu. Nie wierne odwzorowanie tekstu dramatu, lecz przesłanie osobiste aktorów, którzy pragną przekazać swój testament swojego aktorskiego życia.

"Burza" to sztuka o przebaczeniu, w oryginale której Prospero zrzuca płaszcz magika, wybacza swojemu bratu Antonio odebranie władzy i wspólnie wyrusza w drogę powrotną do Mediolanu.

U Passiniego Magia nie jest porzucona. Jest ona bez wątpienia przekazana Mirandzie, która za sprawą magii otrzymuje natchnienie, a talent aktorski od swojego ojca Prospero. Magia i sztuka mają duszę, lecz nie mają płci dlatego Prospera gra delikatna kobieta (Barbara Passini), mówiąca przetworzonym za pomocą modulatora, męskim, jakby opętanym przez demona niskim głosem.

El Bruzda m. in. dzięki kostiumowi przywołała w pamięci obraz słowiańskiej, pogańskiej wiedźmy, dla której wyspą jest jej świat magicznych ksiąg i otaczających duchów. W sztuce brakuje wielu elementów np. duchów, nimf czy żniwiarzy, nie ma uczty i szczekania psów . Pojawia się w rekompensacie coś zupełnie innego, sam Szekspir w roli Mariusza Bonaszewskiego, cytującego Hamleta i króla Leara. Jego rola mało dominująca w sztuce, co zaskakuje ale pozwala jednak zostawić trwały ślad w pamięci z pomiętymi stronami scenariusza teatralnego.

Świat to scena, na której wszyscy jesteśmy aktorami i każdy z nas ma do zagrania jakąś rolę. Z takim przesłaniem widz mógł wyjść ze spektaklu razem z aktorami. Jako reżyser wychodzi sam Mariusz Bonaszewski, koordynujący ruchem scenicznym.

Zabrakło Passinego, który gdzieś z boku wszystko, bez płaszcza maga, obserwował z pozycji teatralnego twórcy. Szkoda, że nie mogliśmy mu podziękować za tę „Burzę".

Panie Pawle czekamy na kolejne spektakle i kolejne czary z płaszcza.



Dorota Pogorzelska
Dziennik Teatralny Lublin
21 lutego 2019
Spektakle
Burza
Portrety
Paweł Passini