Magiczna księga na urodziny

Album „STU. Teatr Krzysztofa Jasińskiego" ma 600 stron. Spora jego część to teksty pisane. Czyta się je jednym tchem. Tak zwłaszcza zrobią ci, którzy mieszkają, bądź studiowali w Krakowie i otarli się o osobę i legendę Jasińskiego. A także ci, którzy bywali i bywają obecnie w Teatrze STU.

Album ukazał się na 60-lecie Teatru. Pod redakcją Edwarda Chudzińskiego, niegdyś kierownika literackiego, autora m.in. scenariusza spektaklu „Donkichoteria".

Jasiński bez mała pół wieku temu przewidywał, że „bunt się ustateczni" i nie będzie nic bardziej śmiesznego, niż podstarzali kontestatorzy. – Kontestacja to przywilej młodości i my z niego skorzystaliśmy w takim zakresie, w jakim to było możliwe – podkreśla w księdze-albumie.

Wertując uważnie całość i wnikliwiej wczytując się we fragmenty bez trudu da się zauważyć, że punkt ciężkości jest w niej przesunięty na wiek XXI i osobę bardzo już dojrzałego artystycznie Jasińskiego, dzisiaj jednego z najwybitniejszych i nadal bardzo oryginalnego twórcę współczesnego teatru. Autorzy wywiadów, frapujących tekstów publicystycznych, recenzji przedstawień i licznych, często dotąd nigdzie publikowanych zdjęć pokazują Jasińskiego jako człowieka i artystę mającego pełne prawo powiedzieć: „Teatr STU, to ja!". Bo jak piszą: „Zdarzyło się bowiem po raz pierwszy w dziejach teatru polskiego, że założyciel i twórca jednego z nich, któremu dał imię STU, kierował nim nieprzerwanie od pół wieku". Żeby ten okres ogarnąć, przybliżyć, naświetlić książka rozrosła się do wielkości księgi. Jubileuszowej, pamiątkowej, ale i hybrydowej, którą można czytać wybiórczo. Mając pewność, że każdy w niej coś dla siebie znajdzie interesującego.

Teatr STU Jasiński założył 20 lutego 1966 roku. Uprzednio istniał w Krakowie Studencki Teatr Uwaga, z którego trzech pierwszych liter powstała nazwa STU. Wcześniej Jasiński miał do czynienia z estradą i kabaretem studenckim. Fenomen STU polegał na tym, że teatr ten stworzyli studenci szkoły teatralnej. Zdarzyło się tak po raz pierwszy i jedyny w dziejach polskiego teatru studenckiego. Było wyrazem buntu, dla założycieli STU szkoła teatralna ideowo i artystycznie była za ciasna. To fenomen historyczny, współczesny polega na tym, że z takiego pragnienia powstał teatr, który już dawno temu stał się profesjonalnym i istnieje już 60 lat. O dziwo, dziś stając się po części spadkobiercą dawniejszego stylu Narodowego Starego Teatru w Krakowie, dla bardziej wrażliwego ucha nadal z nutą studenckiej niesforności i swoistej magii, właściwej jedynie Teatrowi STU.

Jasiński nadal jest wizjonerem, myśliącym o teatrze bardzo osobiście. – Dzisiaj twórcy „nowego teatru" próbują nam coś ważnego powiedzieć poprzez dekonstrukcję tekstu, często bardzo znanego, jak „Hamlet", „Wyzwolenie" czy „Dziady". W okresie kontrkulturowym nasze myślenie o teatrze zaczynało się od pytania: O czym ma być przedstawienie? Po co i dla kogo je robimy? Do wyartykułowania jakiejś bliskiej nam idei czy przesłania pomocne okazywały się teksty różnej proweniencji, z których wybieraliśmy przydatne fragmenty, zestawialiśmy, a właściwie konfrontowaliśmy je i tak powstawały kolażowe scenariusze, a na ich bazie spektakle – pisze w jednym z tekstów zamieszczonych w albumie.

Spektakle „Spadanie", „Sennik polski" czy „Exodus" zapisały się w historii STU, ale także w dziejach kontrkultury jako zjawiska światowe. Widzowie wspominają, że to były niezapomniane wydarzenia przekraczające ich wyobrażenia o teatrze. Jasiński w okres transformacji ustrojowej wchodzi proroczym „Królem Ubu", potem sięga po Norwida, Mrożka i Witkacego, zapraszając do współpracy Zapasiewicza, Mikołaja i Andrzeja Grabowskich. Dziś otwiera szeroko drzwi dla aktorstwa Olbrychskiego i Treli. Przyciągając widzów repertuarem, w którym jest miejsce przede wszystkim dla takich spektakli jak „Hamlet", „Król Lear", „Biesy", „Rewizor", „Zemsta" czy magiczny tryptyk Wyspiańskiego „Wesele" – „Wyzwolenie" – „Akropolis". A jeśli teatr ma taki repertuar i spektakle na takim poziomie, to czy nie zasługuje na miano narodowego?

Ten obszerny album, to w podtekście także forma do pewnego stopnia rozstania się z takim Jasińskim, jakim był jeszcze do niedawna. Przed kilku miesiącami przestał być dyrektorem Teatru STU. Co jak twierdza w tej księdze ludzie z tym teatrem związani pośrednio i bezpośrednio, teraz i niegdyś, bynajmniej nie znaczy, że teatr ten nagle gwałtownie się zmieni. Jasiński prawdopodobnie możliwie najdłużej będzie obecny na tej scenie jako reżyser, a i zachowa jakiś wpływ na repertuar. Chociaż jak wieść niesie jest już pochłonięty realizacją nowego projektu, który będzie dopełnieniem jego drogi twórczej. Jego nowy Teatr na Mazurach już stoi i czeka na wyposażenie, i w kolejności rzeczy – wypełnienie treścią i formą. Patronem będzie Wyspiański.



Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Rzeszów
6 kwietnia 2017