Makabreski w operze

Nazywa się to premierą, ale Ewelina Pietrowiak z uporem godnym lepszej sprawy wystawia w Teatrze Wielkim w Poznaniu operę "Jutro" Tadeusza Bairda w niemal identycznym układzie scenicznym jak kilka miesięcy wcześniej w Operze Wrocławskiej. Podobno to samo przedstawienie zawędruje teraz do Łodzi.

Spektakl od strony muzycznej pełen niepokojącego nastroju, w warstwie scenicznej jest naturalistycznie dosłowny. Co wrażliwsi wychodzą w trakcie, bo co po dobrej muzyce, kiedy diabeł tkwi w szczegółach, zrywanie zaś majtek z ofiary w scenie gwałtu takim szczegółem jest. A przecież można było aluzyjnie, ale nowocześnie przenieść akcję np. przed ekrany komputerowe, gdzie nieświadoma złego dziewczyna umawia się tylko wirtualnie. 

Operze "Jutro" towarzyszy "Kolonia karna" Joanny Bruzdowicz przywołująca z kolei okrucieństwa amerykańskich żołnierzy w bazie Guantanamo. Tu z kolei drobiazgowość makabry trudno uznać za antywojenny protest. Tym bardziej że sens opery jest nieco odmienny. Zatem kolejny niewypał. Spektakl ratują dobrzy wykonawcy - Anna Bernacka jako Jessica i Michał Marzec jako podróżny.



Bronisław Tumiłowicz
Przeglad
10 marca 2010