Makuszyński byłby dumny

Koziołek szukając Pacanowa, w którym kozy kują okrążył cały świat. Był w Chinach, Indiach, na Dzikim Zachodzie, ale także w Pradze, Berlinie i Nowym Jorku. Zabawny bohater uczył się języka chińskiego i brał lekcje ujeżdżania koni na Dzikim Zachodzie. Ratował się z jednych tarapatów i pakował się w kolejne, spotykając na swojej drodze i te dobre i te groźne postaci. Wszystko odbyło się pierwszego czerwca z radosnym udziałem dzieci i ich rodziców w Kieleckim Teatrze Kubuś.

Mowa jest o spektaklu „Przygody Koziołka Matołka" w reżyserii Lucyny Sypniewskiej wystawianym przez zespół aktorów, w skład której wchodzą: Jolana Kęćko, Beata Orłowska, Małgorzata Sielska, Agata Sobota, Andrzej Matysiak i Andrzej Kuba Sielski, z oprawą muzyczną Krystyny Fuczik.

Ewa Pietrzyk całkiem interesująco organizacyjnie i funkcjonalnie wypełniła scenograficznie „treść" niewielkiej przecież sceny „Kubusia", ze szczególnym uwzględnieniem rekwizytów, którymi posługiwali się aktorzy. Na przykład obecne przez cały czas na scenie nienaturalnie wysokie krzesła stawały się raz szałasem „dzikiego ludu", innym razem wierzchowcami kowbojów sunącymi przez prerię, a innym mównicą światowego Koziołka poligloty przemawiającego do zgromadzonych oficjeli. Podobną wielofunkcję pełnił wielki stół służący raz jako statek, innym razem jako wóz strażacki, był domem, samochodem, a nawet pewnego razu został użyty jako stół zwyczajny. Wielki gąbkowy wąż zachwycał kolorami i budził niepokój publiczności o losy głównego bohatera. Nawet dość nieoczekiwanie zmieniał się krajobraz podczas samochodowej podróży koziołka i w piękny, wielce sugestywny sposób oddawał to, co często za oknem podczas podróży można oglądać.

Innym pomysłem było wyjście Strażaków do widowni i spryskanie dzieci wodą. Widzowie z właściwą sobie spontanicznością, na każdy żart reagowali śmiechem i wydawali ostrzegawcze okrzyki, na przykład aby ustrzec głównego bohatera przed cierpieniem. Bez wątpienia pojęcie „żywego planu" zostało potraktowane w tym spektaklu bardzo dosłownie i z pełnym zaangażowaniem.

Artyści udowodnili, że swoich widzów traktują poważnie i są w stanie sprostać ich oczekiwaniom. Ten spektakl to prawdziwa interaktywna, emocjonująca przygoda. Udało się skoncentrować uwagę wymagającego dziecięcego odbiorcy na całe 55 minut. Z kieleckim koziołkiem było i wesoło, i smutno, i groźnie, i beztrosko, a także można było się z nim wiele nauczyć. Taka zabawa teatralna rozbudza w dzieciach ciekawość świata, kreatywność, tolerancję i na przykład potrzebę wspólnego śpiewania, w atrakcyjny sposób stymulując dziecięcą wyobraźnię. Myślę, że sam Kornel Makuszyński byłby dumny widząc to barwne, rozśpiewane, rozbawione i pouczające widowisko.



Aleksandra Osiak
Dziennik Teatralny
3 czerwca 2013