Mały cesarz

Inscenizacja Grabowskiego to właściwie teatr polskiego radia. Z tą różnicą, że siódemka aktorów Teatru Ateneum (w tym gwiazdy Marian Opania i Marcin Dorociński) wypowiada frazy Kapuścińskiego z 1978 r. na oczach, a nie tylko uszach odbiorców (w równie ascetycznej scenografii).

Opowieści o etiopskim satrapie cesarzu Haile Selassie I, jego dworze, metodach sprawowania władzy i upadku słucha się dobrze, to - wciąż - świetna literatura. Skoro Polacy generalnie nie czytają, to może jakimś rozwiązaniem jest czytanie za nich i dla nich w teatrach? Mało to ambitne podejście do roli teatru w życiu społeczeństwa, ale przynajmniej, gdy literatura dobra, a reżyser nie ma na nią pomysłu, wciąż jest ze spektaklu jakiś pożytek. Twórcom przedstawienia w Ateneum przyświecał chyba jednak inny cel. I aktorzy, i - sądząc z reakcji - widzowie w satyrze Kapuścińskiego wypatrują aluzji do współczesnej Polski i Jarosława Kaczyńskiego, podbijają każdy rym. Passusy o korupcji, pałacowych audiencjach, stawianiu na miernych, ale wiernych, a nawet o niskim wzroście cesarza podawane i odbierane są jak aluzje w spektaklach epoki PRL, z porozumiewawczymi uśmiechami, kiwaniem głową. Teatr kompensacyjny.



Aneta Kyzioł
Polityka
27 kwietnia 2019
Spektakle
Cesarz