Mały Dobosz i Czarna Kucharka

Ostatnim spektaklem XXVI Bydgoskiego Festiwalu Operowego był musical „Blaszany bębenek" na podstawie powieści Güntera Grassa, w reżyserii Wojciecha Kościelniaka i z muzyką Mariusza Obijalskiego, zrealizowany w Teatrze Muzycznym „Capitol" we Wrocławiu. I chociaż na scenie pojawiły się fajerwerki, a na widzów spadł deszcz srebrnych gwiazd, przedstawienie to można porównać do fantastycznie zrealizowanego wielowymiarowego dzieła, w którym wielka literatura spotkała się z genialną reżyserską, muzyczną i choreograficzną koncepcją.

To nie było pierwsze spotkanie Wojciecha Kościelniaka z festiwalową publicznością w Operze Nova. W roku 2013 zaprezentował „Lalkę" według Bolesława Prusa, a rok później „Chłopów" na podstawie powieści Stanisława Reymonta. Oba musicale zrealizowane były w Teatrze Muzycznym w Gdyni. W roku 2016 reżyser przywiózł „Mistrza i Małgorzatę" z Teatru Muzycznego „Capitol" we Wrocławiu. Warto też przypomnieć, że w roku ubiegłym artyści z tegoż teatru zaprezentowali spektakl muzyczny „Trzej Muszkieterowie" w reży

Koncepcja reżyserska Wojciecha Kościelniaka oparta na narracji Oskara, opowiadającego o losach jego rodziny oraz osób z najbliższego otoczenia obrazuje przemiany polityczne, społeczne, obyczajowe i kulturowe ujęte w ramy czasu od połowy lat 20-tych XIX wieku po zakończenie II wojny światowej. Cała materia literacka i jej nośność przetransformowana na język muzyki, tańca, piosenek, recytatywu zachowała swoją konstrukcję fabularną i przesłanie. Zważywszy, że wymienione wyżej dzieła literackie o potężnej rozbudowanej fabule, opowiadające o ważnych przełomowych wydarzeniach, z ogromną plejadą postaci w procesie adaptacji nie tracą swych wartości. I tu trzeba jeszcze dodać, że musical, rządzący się własnymi scenicznymi prawami, u Wojciecha Kościelniaka, w pełni oddaje ideę dzieł literackich. I fakt ten uznać należy za dowód jego niezwykłego talentu i wyobraźni oraz wyczucia scenicznego.

Mariusz Obijalski, wybitny kompozytor, pianista jazzowy, członek zespołu „Tworzywo Sztuczne" skomponował muzykę oscylującą wokół różnych gatunków muzycznych. Idealnie synchronizującą z głosami wokalistów oraz współgrającą z układami choreograficznymi. Brawurowo poprowadził linię melodyczną do układów tanecznych, balansując cudownie rytmem; w piosenkach solowych stworzył muzyczne napięcie i nadał odpowiednią dramaturgię. Brawo! Za dynamikę, za oryginalność, za emocjonalne porwanie widowni.

Kolejnym artystycznym filarem musicalu jako formy teatralnej jest choreografia. Niezwykłym zjawiskiem jest działalność artystyczna Eweliny Adamskiej-Porczyk, szczególnie w zakresie tańca. Efekty jej pracy festiwalowi widzowie podziwiali nie po raz pierwszy. Bo w roku 2014 stworzyła choreografię dla musicalu „Chłopi" z Teatru Muzycznego Gdyni. I tym razem wykazała się wrażliwym wyczuciem literackiej i muzycznej materii, konstruując taneczne sceny oddające rodzący się nazizm, osobliwy duch jedności grupy „Wyciskaczy", czy układy ilustrujące emocje w narracji prowadzonej przez postaci. Dynamizm i subtelność, prowokacja i dystans, strach i odwagę, samotność i więzi z innymi oraz wiele innych uczuć i stanów psychicznych obrazowała choreografia Eweliny Adamskiej – Porczyk. A to wszystko stało się za sprawą niebywale uzdolnionych tancerek i tancerzy, dla których nie było prawa ciążenia, a którzy wykazali się mistrzowską perfekcją techniczną i wytrzymałościową, zważywszy nieustanne zmienianie kostiumów. A do tego jakże pięknie śpiewali. Głosy zachwycały i solowo, i w chórze!

No właśnie, głosy Zespołu Teatru Muzycznego „Capitol" zasługują na wielkie brawa. Justyna Woźniak jako Panna Spollenhauer jest znakomita głosowo i tanecznie. Silny wyrazisty głos Artura Caturiana w ubiegłorocznych „Trzech Muszkieterach" w roli Szambelana, jak i w tegorocznej – Alfreda Matzeratha zabrzmiał fantastycznie. Justyna Szafran, która zachwyciła widzów swoimi solówkami jako Milady w „Trzech muszkieterach" i tym razem nie zawiodła. Co więcej, jako Anna, ujawniła swoją sceniczną vis comica. Podobnie Mikołaj Woubishet, niezapomniany, demoniczny Behemot w „Mistrzu i Małgorzacie", a teraz jako Sigismund Markus, zachwyca i śpiewem i grą aktorską. Znakomicie zaprezentowała się Alicja Kalinowska w roli Agnieszki oraz Kamil Krupicz jako Jan.

I najważniejsza postać – Oskar kreowany przez Agatę Kucińską. Aktorsko-wokalny majstersztyk! Spiritus movens scenicznej akcji. Ogromne doświadczenie sceniczne aktorki-lalkarki, niebywała teatralna wyobraźnia, a przede wszystkim intuicyjne lalkarstwo, sprawiły, że Oskar był wiarygodny psychologicznie w każdej chwili. Aktorka gra z tintamareską, ale i Rosvita (Katarzyna Pietruszka) oraz Bebra (Tomasz Leszczyński) poprzez taki właśnie rodzaj lalki sygnalizują swoje fizyczne i duchowe pokrewieństwo z Oskarem. Wielka w tym zasługa Anny Chadaj, znanej widzom z poprzednich festiwalowych inscenizacji musicalowych, jako autorki i scenografii, i kostiumów. Kostiumy jej autorstwa działają w niezwykle emocjonalny sposób na wyobraźnię. Poprzez formę i kolor emanują symboliką, zdradzają osobowość, uzewnętrzniają lub też maskują charakter. Są przy tym jak druga skóra tancerek i tancerzy, nie blokując ich ruchów podczas tańca. Sama zaś scenografia, pełna znaków, a przy tym prosta, funkcjonalna „współgrała" z pozostałymi elementami musicalu.

Reżyserska koncepcja opowiedzenia fabuły „Blaszanego bębenka" poprzez postaci-zabawki, w świecie zabawek, jak w sklepie u pana Markusa, wymagała i od choreografa oraz od całego Zespołu Teatru Muzycznego „Capitol", od kostiumologa szczególnej miary artystycznej dyscypliny i wyobraźni. A tej ostatniej nie zabrakło! Efekty pękającego szkła pod naporem siły głosu Oskara symbolizowały także i „kryształową noc"...

Ale nie ma musicalu bez orkiestry na scenie! A poprowadził ją Piotr Skrzypek. Miło było oklaskiwać muzyków, wyrażając swój podziw dla ich brzmienia i pełno-obsadowego, jak i solowego. Dla mistrzowskiej techniki pozwalającej na płynne przechodzenie pomiędzy tak zróżnicowanymi gatunkami muzycznymi. Za uchwycenie i wyrażenie ducha przedstawienia.

Zaraz, zaraz, ale co z Czarną Kucharką? Postacią-kluczem? Wspaniale wykreowaną przez Barbarę Olech. Uosabiającą Śmierć, ubraną w czerń, zwiastującą nieszczęście, przewijającą się przez życie Oskara niczym starożytna mojra, określająca długość życia, szczęście i nieszczęścia. Barbara Olech fantastycznie porusza się na scenie, łącząc w sobie fizyczne Piękno z symboliką Czarnej Kucharki. Jej sceniczna „intertekstualność" oscyluje pomiędzy tekstem, muzyką a choreografią. Nosi w sobie tajemnicę ludzkiego bytu i przeznaczenia.

I tak nierozerwalnie związana z Oskarem Matzerathem.



Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
15 maja 2019