Mariusz Treliński reżyseruje w operze

Na plakacie nowej produkcji Opery Wrocławskiej uwagę przykuwa czerwona pigułka (antydepresant?) z cytatem z libretta dzieła Glucka – „L'inferno è in me" („Piekło jest we mnie"). Nieprzypadkowo. Na scenie zobaczymy spektakl o utracie miłości napisany krwią, jak zapowiada reżyser Mariusz Treliński. Premiera 16 grudnia.

Orfeusz w piekle

Śledzimy zaś trzyaktowe arcydzieło Chrsitopha Willibalda Glucka zainspirowane antyczną historią miłości Orfeusza i Eurydyki. Kiedy ukochana zmarła, Orfeusz wybłagał jej powrót w zamian za podróż do piekieł i przyszłą...obojętność wobec tej, która ma ją ocalić. Miłość okazuje się jednak silniejsza i Eurydyka ginie, gdy Orfeusz nie jest w stanie owej obojętności dłużej udawać.

W Operze Wrocławskiej tę niezwykłą operę realizuje Mariusz Treliński wspólnie z Jarosławem Thielem, dyrektorem Wrocławskiej Orkiestry Barokowej, bo to właśnie zespół instrumentów dawnych wykona dzieło Glucka.

– Kompozytor jako reformator przezwyciężył późnobarokowy manieryzm opery neapolitańskiej, ale w wersji wiedeńskiej z 1762 roku, na jaką się zdecydowaliśmy, zastosował już wtedy archaiczne instrumenty w stosunku do późniejszej wersji paryskiej, gdy obsada była już mozartowska. Jednak powrót do tej wersji spowodował, że brzmienie muzyki nabiera zupełnie innego waloru kolorystycznego – wyjaśnia Jarosław Thiel.

NFM i Opera łączą siły

Współpraca Wrocławskiej Orkiestry Barokowej stacjonującej na co dzień naprzeciwko Opery Wrocławskiej – w gmachu Narodowego Forum Muzyki – to kolejny rozdział współpracy między dwiema instytucjami muzycznymi. Pierwszy tak odważny, bo poprzednio melomani festiwalu Wratislavia Cantans Mozartowskiej „Łaskawości Tytusa" posłuchali w budynku opery wprawdzie, ale w wykonaniu zaproszonych na festiwal wykonawców.

Żałoba po ukochanej osobie

Gwarantem sukcesu tej produkcji powinno być właściwie jedno nazwisko – reżysera Mariusza Trelińskiego, który we Wrocławiu z powodzeniem zrealizował „Króla Rogera" Szymanowskiego, a potem przeniósł tu swojego warszawskiego „Don Giovanniego" Mozarta. Opera „Orfeusz i Eurydyka" była już wcześniej pokazywana m.in. w Bratysławie i Warszawie. We Wrocławiu Treliński chce opowiedzieć ludzką, intymną historię o rozstaniu, miłości.

– Dla mnie to od początku do końca historia prawdziwa, bo kiedy rozstajemy się z ukochaną osobą pozostaje smutek cień. Nie potrafimy wykasować numeru telefonu osoby, której zabrakło, w łazience wciąż trzymamy jej szczoteczkę do zębów. Ta nieobecność boli – wyjaśnia Mariusz Treliński. Historię Orfeusza i Eurydyki obejrzymy w scenografii Borisa Kudlički, stałego współpracownika reżysera. – To będzie współczesna przestrzeń, bo też i muzyka jest bardzo współczesna – nie ma wątpliwości scenograf przywołując znakomite, przez wielu uważane za kanoniczne wykonanie dzieła pod dyrekcją Marca Minkowskiego. Ciekawych głosów możemy się też spodziewać na scenie Opery Wrocławskiej.

Tytułowe partie zaśpiewają m.in. – baryton Michał Partyka i sopranistka Bożena Bujnicka.

Premierowe spektakle 16,17 grudnia.



(-) (-)
Materiał Opery
16 grudnia 2017
Spektakle
Orfeusz i Eurydyka