Marta piękniejsza niż na ekranie

Jedni chodzą do teatru obcować z tzw. "sztuką wysoką", drudzy z innych powodów - na przykład, żeby obejrzeć sitcom bez telewizora. Okazja nadarzyła się w środę w kinoteatrze Apollo podczas przedstawienia "Motyle są wolne" Leonarda Gershe.

Reklamowany jako pierwsza komedia romantyczna na deskach teatralnych spektakl okazał się zlepkiem średniej jakości żartów połączonych naciąganą historią miłości niewidomego kompozytora do emanującej witalnością sąsiadki. 

Don (Lesław Żurek) mieszka w taniej kawalerce w Los Angeles. Któregoś dnia do jego drzwi puka Jill (Marta Żmuda-Trzebiatowska), oferując inwalidzie wspólną kawę. Para tak bardzo przypada sobie do gustu, że już po godzinie ląduje w łóżku. Zdecydowanie nie w smak to nadopiekuńczej mamie chłopaka (Ewa Ziętek), która z impetem wpada do jego mieszkania, żądając natychmiastowego powrotu Dona w rodzinne strony. Czy matka zniszczy tę miłość? Niekoniecznie, może się okazać, że uczucie rozsypie się samo. A wszystko w ciągu jednego dnia. 

"Miła chałtura" - tak skomentowała "Motyle są wolne" wychodząca z Apolla grupa starszych pań. Nie sposób zrecenzować spektaklu lapidarniej. Nie zawiedli się tylko ci, którzy przyszli zobaczyć grupę serialowych aktorów (czwartym bohaterem był Ralph, grany przez Michała Lesienia) oraz sympatycy urody Marty Żmudy-Trzebiatowskiej. Na żywo jeszcze piękniejszej, niż na ekranie.



Jacek Sobczyński
Polska Głos Wielkopolski
23 grudnia 2009
Spektakle
Motyle są wolne