Masłowska u Fredry lada moment

To będzie pierwsza premiera nowej dyrekcji Teatru im. Aleksandra Fredry. "Między nami dobrze jest" dramat Doroty Masłowskiej w reżyserii Piotra Waligórskiego już 26 stycznia.

Emocje powoli rosną, Teatr Fredry zaczyna walczyć o widza nowymi metodami. Istotą tej pierwszej batalii, zapewne nie łatwej, będzie jednak sama realizacja spektaklu. Dobór inscenizowanej "na pierwszy ogień" sztuki - jest nie tylko manifestem obranego przez nowy zarząd kierunku. Gnieźnieńska publiczność teatralna to po części fikcja, urzeczywistniająca się dotąd albo na spektaklach dla szkół albo podczas politycznego przeglądu garderoby tzw. VIP-ów podczas premier. Jest też pewnie i ta część zdrowych mimo wszystko widzów, którzy przyzwyczajeni zostali przez długie lata do niewiary w aktora - fundowanej nam przez lata przez monopol reżyserski. Rozmiłowanie do dużych form scenograficznych, przysłaniających zarówno samych aktorów jak i często tekst, odchodzi u Fredry do lamusa.

Czy ten "nowy" Fredro znajdzie odbiorcę?

Wszystko wskazuje na to, że realizacja dramatu Doroty Masłowskiej może zaintrygować młodego widza. Jak zapewnia dyrekcja Teatru im. Aleksandra Fredry - "Między nami dobrze jest" nie jest jedynie zabiegiem marketingowym ale na pewno jest krokiem w kierunku teatru, jakim według wizji dyrektor Joanny Nowak i szefa artystycznego Łukasza Gajdzisa może się stać Teatr im. Aleksandra Fredry. - To będzie pierwszy krok w kierunku nowego teatru. Pierwszym krokiem jest nowe logo, za chwilę będzie nowa strona internetowa, czyli po prostu nowy obraz wizualny teatru. Natomiast premiera Doroty Masłowskiej będzie pierwszym krokiem na scenie. Mam nadzieję, że już wskaże kierunek, ale też nie wyczerpie na pewno naszych pomysłów na ten teatr. Będzie więc wskazaniem tego, że wiemy w jakim kierunku chcemy iść - powiedziała Popcentrali - Joanna Nowak dyrektor Teatru im. Aleksandra Fredry. Choć zapewne nie tylko dla miłośników współczesnego dramatu ale też zapewne dla wielu młodych ludzi wybór tej szczególnej bo pierwszej premiery może wydać się oczywisty, dla jasności zadaliśmy też to banalne pozornie pytanie: Dlaczego Masłowska? - Przede wszystkim dla tego, że to jest jedna z najlepszych autorek współczesnych w naszym kraju. Doceniana nie tylko przez ludzi młodych ale też przez starszych, wielokrotnie nagradzana. Spektakle oparte na kanwie jej utworów czy to dramatycznych czy prozatorskich okazują się sukcesami i cieszą się popularnością - zdobywają nagrody. Najprościej jednak mówiąc jest to po prostu bardzo dobra literatura. A myślę, że sensem budowania czegoś nowego jest zaczynanie od współczesnego dramatu z wysokiej półki - pointowała dyrektor Joanna Nowak. Nie trudno nie zgodzić się też, że jak dotąd gnieźnieńska publiczność miała mało okazji oglądać dramaty napisane praktycznie "wczoraj". Na pewno nie było też inscenizacji tekstów, które próbują komentować naszą rzeczywistość na gorąco. Oczywiście pewną próbą komentarza obecnej rzeczywistości była Nie-Boska Komedia w reżyserii Piotra Kruszyńskiego (zresztą próbą dość udaną) - nie mniej był to komentarz zawarty raczej w reżyserskiej wizji, bo tekst Krasińskiego wszak do współczesnych nie należy.

Postnuklearność - wizja reżysera

Wydaje się, że pewnym oddechem dla samego zespołu jest też sięgnięcie po młodego reżysera. Piotr Waligórski choć jego realizacje nie noszą widocznego stygmatu, był asystentem Krystiana Lupy, ale też Remigiusza Brzyka. Debiutem reżyserskim Waligórskiego był wspaniały tekst Thomasa Bernharda - "Komediant" realizowany u Bogusławskiego w Kaliszu. Natomiast jego "Cukier w normie" (opowiadania Sławomira Shutego) reżyserowany w Teatrze Łaźnia Nowa - nagrodzony został na Ogólnopolskim Konkursie na wystawienie polskiej sztuki współczesnej w 2005 roku. Jego wizja "Między nami dobrze jest" zapowiada się przede wszystkim nader współcześnie można nawet rzecz - futurystycznie. Jak sam przyznaje - Masłowską wspaniale się czyta nie zawsze się jednak dobrze ogląda, i tu właśnie rola reżysera, by oglądało się również dobrze. - Dorotę Masłowską się po prostu fajnie czyta, gorzej jest jednak kiedy trzeba te słowa włożyć w usta aktorów. Sam tekst, jest oczywiście bardzo atrakcyjny, śmieszny...Moim pomysłem na to było przeniesienie w czasie wszystkiego i umieszczenie w przestrzeni postnuklearnej. Dzięki temu zabiegowi moim zdaniem słowa zabrzmiały prawdziwie. Jak to bywa po wojnie świat tworzy nowe struktury, a przez to jest też uproszczony. Taki jak u Masłowskiej. Mamy więc świat ludzi ubogich czyli taki świat B i świat celebrytów, którzy gdzieś na górze walczą o popularność - mówi reżyser Piotr Waligórski.

W sztuce Doroty Masłowskiej mamy do czynienia z kobietami trzech pokoleń, które dzieląc niewielkie lokum, żyją w świecie nazwanym przez reżysera "światem B". Osowiała staruszka - babcia obsesyjnie wspomina II Wojnę Światową, Halina - matka Małej Metalowej Dziewczynki zaczytuje się w starych znalezionych gdzieś numerach magazynu Nie dla Ciebie, wreszcie najmłodsza Mała Metalowa Dziewczynka która kompletnie nie rozumie świata Babci, która kiedyś była "na Obozie Koncentracyjnym". Od czasu do czasu przychodzi do nich II Wojna Światowa. Jakie są bohaterki umownego świata B w realizacji Waligórskiego ulokowane w rzeczywistości postnuklearnej i jakie są ich tęsknoty, tak naprawdę przekonamy się dopiero 26 stycznia podczas premiery. Wspomniana przez reżysera trudność oglądania "Między nami dobrze jest" jest nie tyle trudnością do pokonania przez widza, a raczej właśnie reżysera. Dość specyficznie wyglądają chociażby dialogi, które w klasycznym rozumieniu teatru dramatycznego bywają osią, na której można nabudować relacje pomiędzy postaciami. W "Między nami dobrze jest" generalnie mało jest dialogu w rozumieniu rozmowy, częściej tu raczej mamy ciąg niemal równoległych monologów.

Mała Metalowa Dziewczynka

Rolę Małej Metalowej Dziewczynki zagra studentka wydziału aktorskiego łódzkiej filmówki Anna Pijanowska. - Wydaje mi się, że moja Mała Metalowa Dziewczynka jest bardzo daleka od tego jak stworzyła ją Masłowska. W rozmowach z reżyserem zdecydowaliśmy stworzyć swoją własną postać, która ma problemy z komunikacją, rozumie tylko ten świat, w którym funkcjonuje, nie pamięta tego co to jest miłość, co to jest kiedy ktoś ją przytuli, nie pamięta czym jest słońce. Próbuje sama jakoś sobie wytłumaczyć te pojęcia sama je zdefiniować odnieść do świata, w którym żyje - mówi Anna Pijanowska. W dramacie Masłowskiej "Między nami dobrze jest" sporo miejsca zajmuje problem odczytywania Polski i współczesnej polskości. W przeciwieństwie do poprzednich swoich tekstów, nie wyśmiewa Ona jednak "polaczkowatości". Mimo, że fragmenty tekstu dotykające Polski są nadal śmieszne, podskórnie autorka szuka czegoś pozytywnego. Na pewno też w jakimś sensie pokazuje, że trudno o definicję tzw. statystycznego Polaka. - Zderzyłam pokolenia: języki, sposoby myślenia, funkcjonowania, inne codzienności, żeby wydobyć ten zgrzyt, ten brak czegoś takiego jak "statystyczny Polak", brak platformy, na której to by się wszystko spotykało i moglibyśmy powiedzieć "my". Wszystko to jest w tej sztuce dość makabryczne, przerysowane, ale wydaje mi się, że tutaj po raz pierwszy mówię coś potencjalnie dobrego - pisze Dorota Masłowska na stronie TR Warszawa. Mała Metalowa Dziewczynka, między innymi w tekście Masłowskiej wypowiada kwestię: "Myślą chyba że Wisła w połowie Polski skręca i płynie prosto do Ameryki i że tam się urodzą ze stupięćdziesięciudolarówką w jednej ręce i trzystapiętnastodolarówką w drugiej, a my tu będziemy sami się użerać na tym kartoflisku. Urodzą się, urodzą, z miotłą i szufelką, i ogryzioną pałką od świątecznego indyka, ze śmietnika! A raczej nie urodzą, bo my ich chlaps i ten..." W realizacji gnieźnieńskiej Mała Metalowa Dziewczynka raczej inaczej rozkłada akcenty. - W warstwie tekstowej tak, ale nie jest to raczej postać, która wyraża jakieś poglądy. Ona ma jakieś dążenia, chce raczej z tego świata, w którym tkwi uciec. Te sprawy z zawracaniem Wisły są raczej zasłyszane. Ona ich nie zna - powiedziała dalej Anna Pijanowska. Jeśli chodzi o obsadę być może dobrym zabiegiem okaże się powierzenie roli Osowiałej staruszki - Danieli Zybalance - Jaśko. Aktorka, która zdecydowania uosabia epokę dawno już w teatrze minioną, bliższą epoce Heleny Modrzejewskiej niż postnuklearnej - może wytworzyć ten jakże potrzebny w sztuce Masłowskiej dysonans między niosącymi środek ciężkości postaciami Małej Metalowej Dziewczynki i Osowiałej Staruszki. Ciekawie zapowiada się także sceniczna kondycja "celebrytów" - którzy u samej Masłowskiej są przede wszystkim kontrastem dla trzech kobiet. Postnuklearna rzeczywistość może być dobrym tropem dla ukazania pewnych mechanizmów społecznych.



Jarosław Mixer Mikołajczyk
Popcentrala
22 stycznia 2014