Między kobietą, a mężczyzną, czyli o "Dialogu" słów kilka
Październikowy wieczór. Biegnę przez oświetlone latarniami ulice miasta, które uwielbiam właśnie za to, że zawsze można znaleźć w nim miejsce, gdzie warto się udać mimo słoty, zimnego jesiennego wiatru, zostawiając za sobą wszystko to, co przydarzyło się w ciągu dnia i przenieść w zupełnie inny świat... To właśnie tu, we Wrocławiu, miałam niebywałą okazję uczestniczyć w jednym z największych i bez mała najciekawszych festiwali teatralnych w Polsce. Międzynarodowy Festiwal Teatralny "DIALOG" już po raz czwarty przyciągnął wachlarzem swoich propozycji publiczność nie tylko lokalną.Dosłownie wszędzie, gdzie oficjalnie przez osiem, a nieoficjalnie przez trzynaście dni odbywały się spektakle, dyskusje z twórcami, projekcje filmowe, można było spotkać ludzi nie tylko z całej Polski, ale i z rozmaitych zakątków Europy i świata.
Bilety, w sprzedaży od 10 września, rozeszły się, jak świeże bułeczki. Wielbiciele teatru czekali na festiwal od dawna tym bardziej, że "DIALOG" odbywa się raz na dwa lata. Sama zdołałam zakupić bilety na tylko kilka przedstawień. Jednym z nich był "Mabou Mines Dollhouse" wg "Domu lalki" Henryka Ibsena. Amerykański reżyser Lee Breuer wykorzystał w przedstawieniu kilka nietypowych chwytów, na które warto zwrócić uwagę.
Przedstawienie zaprezentowane przez nowojorską grupę teatralną Mabou Mines, wpasowało się doskonale w hasło przewodnie festiwalu, którym były słowa noblisty Imre Kertésza: Sztuka nie jest niczym innym, jak przesadą i zniekształceniem. Reżyser postawił wyraźny nacisk na ukazanie dzieła norweskiego dramaturga w sposób przerysowany. Dzięki temu zabiegowi doskonale ukazany został problem relacji kobiety i mężczyzny w świecie patriarchalnym, gdzie płeć piękna musi być pocieszną maskotką, kukiełką w rękach mężczyzn. Niesamowita cukierkowa scenografia, przedstawiająca rozkładany domek dla lalek, w którym mieszka rodzina Helmerów, już od samego początku zdradza sztuczność układu, w jakim żyje główna bohaterka i jej mąż. Słodkie gniazdko jest niewielkie. Nora (Maude Mitchell) z ledwością się w nim mieści. Jest ono za to idealne dla mężczyzn, pojawiających się w przedstawieniu, gdyż aktorzy wcielający się w ich role są wzrostu siedmiolatka (!). Kobiety dwukrotnie od nich wyższe muszą klęczeć, by móc rozmawiać ze swoimi partnerami twarzą w twarz, uginają się tym samym przed mężczyznami, uznając ich dominację i przyjmując narzucone przez nich reguły gry, która bynajmniej nie jest zabawą, lecz walką o prawo do życia, wolności, autonomii. Niekiedy aktorki wstają, biorą swych partnerów na ręce, sadzają na kolana jak małe dzieci, co idealnie podkreśla małostkowość groźnych, kategorycznych, dumnych samców. Nora czuje się, jakby wpadła w pułapkę, nie ma już siły grać wzorowej żony swojego męża, chce krzyczeć. Dzięki niesamowitej kreacji aktorskiej Maude Mitchell, byłam w stanie poczuć, co przeżywa zagubiona, samotna kobieta, żyjąca wśród ludzi bliskich, a jednocześnie zupełnie obcych.
Kulminacyjna scena spektaklu, w której Nora dojrzewa do samodzielnego życia i decyduje się podążyć nową nieznaną ścieżką, jest prawdziwym manifestem feministycznym w obronie zranionych i niedocenionych kobiet. Scena, jak w lustrzanym odbiciu (spektakl wystawiony został na deskach Opery Dolnośląskiej), zamienia się w operową widownię, gdzie na niewielkich balkonikach siedzą marionetki. Na każdym balkonie znajdują się dwie lalki - kobieta i mężczyzna. Po prawej stronie w roli operowej śpiewaczki góruje odmieniona, pewna siebie Nora, która symbolicznie zrzuca złotowłosą perukę niczym kajdany.
Spektakl Lee Breuera jest karykaturą świata, w którym panuje niepisana umowa, że to właśnie mężczyzna jest tym rozsądniejszym, bardziej odpowiedzialnym, trzymającym władzę i pieniądze. Żona natomiast jest od tego, by go w tym upewniać, podziwiać, czcić niczym boga, bo przecież sama nie jest w stanie myśleć, normalnie funkcjonować. Koniec historii jest jednak inny. Okazuje się, że kobieta potrafi, musi tylko uwierzyć we własne siły, musi urosnąć w oczach własnych i zamiast być igraszką rozkapryszonych mężczyzn, powinna odegrać rolę tej wolnej, silnej i.świadomej.
Henryk Ibsen
"Mabou Mines Dom lalki" ("Mabou Mines Dollhouse")
adaptacja: Lee Breuer i Maude Mitchell
reżyseria: Lee Breuer
scenografia: Narelle Sissons
muzyka: Eve Beglarian (kompozycje oryginalne oraz collage utworów fortepianowych
Edwarda Griega)
światło: Mary Louise Geiger
kostiumy: Meganne George
dźwięk: Edward Cosla
Obsada: Nora Helmer - Maude Mitchell, Torvald Helmer - Kristopher Medina, Kristine Linde - Janet Girardeau, dr Rank - Ricardo Gil, Nils Krogstad - Nicolas Novicki, Helene - Margaret Lancaster, Emmy Helmer - Hannah Kritzeck, epizody charakterystyczne - Ilia Dodd Loomis, Eamonn Farrell, szczudlarz - Jessica Weinstein, akompaniament fortepianowy - Ning Yu
Premiera: 8.11.2003r.
IV Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Dialog" we Wrocławiu 2007r.
Adriana Cieciuch
Dziennik Teatralny
30 października 2007