Międzynarodowy Dzień Tańca
Nawołuję od lat, żeby w szkołach była powszechnym przedmiotem obowiązkowym, bo więcej z niej pożytku, niż z chemii, czy religii. Dzięki muzyce dziecko zaczyna rozumieć, że wszechświatem rządzi porządek i dyscyplina, a chaos i przypadkowe dźwięki są przykre dla ucha i duszy. To poczucie harmonii utrzymuje nas potem przez całe życie w dobrej kondycji psychicznej i broni w ciężkich chwilach, kiedy wydaje się, że światem rządzi entropia i destrukcja wartości. Istotne jest, by w ten świat muzyki i harmonii wejść całym sobą. To połączenie naszej osoby z wszechświatem zbudowanym według niewzruszonych zasad rytmu i harmonii jest jednym z najpiękniejszych doznań, kiedy endorfiny uszczęśliwiają mózg królewską nagrodą. Takie połączenie daje nam taniec.Każdy, kto chociaż raz poddał się jego magicznemu działaniu wie, jak zbawienne skutki przynosi ruch naszego ciała połączony z muzyką. Tak było od niepamiętnych czasów, bo taniec jest najstarszą aktywnością artystyczną w historii człowieka. Jest także najbardziej powszechnie uprawianą sztuką. Podejrzewam, że każdy przynajmniej raz w życiu spróbował ją uprawiać. Ponieważ jednak jest to sztuka trudna, wymagająca wysiłku sprawnego ciała i pewnej dozy talentu, by ruch z muzyką rzeczywiście połączyć, większość takich prób odbywa się w samotności i należy do intymnych zajęć, do jakich często wstyd się przyznać, a cóż dopiero pokazać je komuś. Ale ważne, by się tych prób nie wstydzić wobec siebie. Są terapeuci, którzy zalecają, by regularnie tańczyć w swoich czterech ścianach z dużym lustrem na jednej z nich. To wspaniałe ćwiczenie pomagające osiągnąć niezbędną w życiu samoakceptację. Niektórzy namawiają, by tańczyć sobie przed lustrem nago i zaakceptować siebie takiego, jakim się jest – ze wszystkimi niedostatkami. Są artyści, którzy z takim nagim tańcem wychodzą przed publiczność i z tych niedoskonałości obnażonego ciała czynią siłę prezentacji. Miewa ona grono wiernej i wdzięcznej publiczności. Ostatnio pojawili się też krytycy, którzy tą siłą wielce się zachwycają. Niezależnie od artystycznej wartości takich prezentacji, świadczy to o możliwościach tańca, jako formy aktywności dostępnej absolutnie dla każdego, kto potrafi unieść rękę czy nogę, kiwnąć się w biodrach i zrobić kilka kroków mniej więcej rytmicznych.
To budzi nadzieję, że sztuka tańca, która jest imponująco zhierarchizowana od powszechnego gibania się w dyskotekach aż po himalaje solistów jak Sylvie Guilleme będzie nam coraz bliższa. Będzie też coraz bardziej zrozumiała w swoich środkach wyrazu, a wybitni przedstawiciele tej dyscypliny będą otoczeni szacunkiem i wynagradzani stosownie do nieludzkiego wysiłku, jaki niekiedy wkładają w wieloletnie przygotowania do występów i w swoje krótkie, jak życie motyla, istnienie w światłach sceny, po którym czekają ich zwykle długie lata zapomnienia i dolegliwości nadwyrężonego kośćca. Jako dyrektor kilku polskich oper, gdzie zespoły baletowe zwykle traktowane były jako uzupełnienie głównego operowego nurtu, starałem się stworzyć dla nich warunki godne ich morderczej i krótkoterminowej pracy. Jestem szczęśliwy, że pod koniec mojej trzydziestoletniej praktyki zawodowej udało mi się stworzyć owe warunki w Operze Bałtyckiej, by powstał taki cud, jak Bałtycki Teatr Tańca. W czasach, kiedy taniec staje się tak modny i doceniany w naszym niezbyt roztańczonym kraju, ten mój wspaniały zespół ma szansę być wzorem do naśladowania i gromadzić wokół siebie wierną publiczność oczekującą na każda kolejną premierę. To moim tancerzom składam w dniu ich międzynarodowego święta serdeczne życzenia, a za ich pośrednictwem życzę radości i sukcesów wszystkim tancerzom, jak świat długi i szeroki, bo czy ktoś jest zawodowcem i gwiazdą, czy tylko tańczy w domu przed lustrem, to każdy bierze udział w wielkim pięknie.
Marek Weiss
Weissblog
14 maja 2015