Miłość po niemiecku

Tematu miłości czy też namiętności w operze zabraknąć nie może, nie znaczy to bynajmniej, że muzyczne narracje mają ten sam koloryt. Z jednej strony flirt, uwodzicielskie intrygi, z drugiej zaś szlachetne poświęcenie w imię miłości. Tematy lekkie, żartobliwe przeplatają się z problemem nienawiści, zazdrości, czy nawet śmierci. Różnorodność i skomplikowane motywy miłosne doskonale uchwycili muzycy Opery i Filharmonii Podlaskiej

Słuchaczy przywitały fragmenty oper W. A. Mozarta, wprowadzając radosną  atmosferę pełną wdzięku i animuszu. Wesoła, lekka muzyka doskonale podkreślała żartobliwość prezentowanej tematyki. Urokliwa gra fletów i klarnetów wchodziła w harmonijne interakcje z delikatnym dźwiękiem cymbałów. Na wyróżnienie zasługuje duet Papagena i Papageny II aktu Pa-pa-pa! Wykonanie Wojciecha Gierlacha, jednego z najlepszych polskich basów młodego pokolenia, czarowało dynamiką, niesamowitą dykcją i precyzją. Artysta nie tylko głosem, ale także mimiką twarzy i gestem oddawał swobodny klimat mozartowskiej koncepcji muzyki. Zacięcie teatralne objawiało się także w interakcjach muzyka z Izabelą Kłosińską, sopranistką, której przy niewątpliwym talencie zabrakło dojrzałości scenicznej, którą poszczycić mógł się pan Gierlach. Jego głos był dużo lepiej słyszalny, harmonijnie współbrzmiał z orkiestrą.

Utwory Webera i Beethovena wprowadziły nastrój dużo poważniejszy, wręcz patetyczny. Uwertura Wolnego strzelca wzruszała melancholijnymi smyczkami oraz dramatycznymi dźwiękami trąbek, przy energicznym akompaniamencie werbla. Natomiast chór myśliwych z III aktu charakteryzował się dużą rytmicznością, wręcz marszową realizacją dźwięku. Ponadto silny udział kontrabasów stopniował napięcie i podkreślał potęgę prezentowanej muzyki.

O wyrażenie piękna Wagnerowskich kompozycji zadbała sopranistka Anna Filimowska-Wolfinger. Jej przejmujące wykonanie odznaczało się perfekcją i dojrzałością sceniczną. Świadomość artystyczna i mocno osadzony w muzyce głos jedynie potęgowały silnie ekspresyjne wrażenia. Ostatni fragment operowy Tristan i Izolda został wzbogacony o małą aranżację scenograficzną. Światło przygasło, półmrok rozświetlały maleńkie światełka umieszczone przy zapisach nutowych muzyków. W momencie ograniczenia możliwości percepcyjnych słuchaczy to właśnie dźwięki stały się kluczowe w interpretacji, odbiorca mógł skupić swą uwagę tylko i wyłącznie na muzyce. Słuchanie gry w tajemniczym półmroku skłaniało do głębszej refleksji, zdawało się, że nie istnieje nic poza dźwiękiem.

Koncert bardzo sugestywnie przekazywał muzyczne tematy niemieckiej wyobraźni. Szeroki wachlarz przedstawianych problemów miłości nie byłby tak ciekawy i absorbujący, gdyby nie charyzmatyczna praca Gabriela Chmury, znakomicie panującego nad orkiestrą dyrygenta. Jego pasja i doświadczenie owocowały oryginalnymi realizacjami dźwięku, wydobywanego z drzemiącej w muzykach fantazji.



Justyna Rogowska
Dziennik Teatralny Białystok
14 lutego 2012