Miłość podsycana lękiem

Teatr Polski w Szczecinie na 12 października przygotowuje pierwszą w tym sezonie premierę. Po raz kolejny sięgnął po klasykę literatury. Tym razem na deskach teatru będzie można zobaczyć siedemnastowieczną sztukę pt. ”Szkoda, że jest nierządnicą” autorstwa Johna Forda. Reżyserem spektaklu jest Krzysztof Prus. „Szkoda, że jest nierządnicą” jest, nieomal szekspirowskim dramatem, o kazirodczej miłości brata i siostry, która komplikuje im życie przynosząc ze sobą wiele nieprzewidzianych zdarzeń, ostatecznie doprowadzając do zbrodni.

Z odtwórcami głównych postaci Sylwią Różycką (sceniczną Anabellą) i Damianem Sienkiewiczem (Soranzo) rozmawia Magdalena Mickowska z Dziennika Teatralnego.

Magdalena Mickowska: Widzę, że jesteście zmęczeni. Do premiery został tydzień. Która to już próba w tym tygodniu?

Sylwia Różycka: To ósma próba w tym tygodniu. Zmęczenie tego typu pomaga na określonym etapie prób, choć tęsknię za snem!

Damian Sienkiewicz: Szczerze mówiąc – jestem zmęczony, ale niedawno uświadomiłem sobie, że już w czwartek 10 października gramy pierwszy spektakl z publicznością i ogarnęło mnie póki co lekkie przerażenie. Mam jeszcze tyle do przemyślenia i zrobienia, a czasu coraz mniej. Wolałbym dłużej popracować nad tym spektaklem. Przeważnie tak jest, że wydaje się , że czasu jest za mało. Ale lubię ten stan przemęczenia w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zgadzam się z Sylwią, na pewnym etapie zmęczenie pomaga.

To pierwsza sztuka szczecińskiego Teatru Polskiego w reżyserii Krzysztofa Prusa. Jak układa się współpraca?

DS: Krzysztof Prus jest bardzo spokojny, niesie pozytywną aurę, a przy tym jest bardzo konkretny, wie czego chce. Mi, osobiście współpraca bardzo odpowiada. Mogę sobie pozwolić na to aby postać spokojnie we mnie dojrzewała. Krzysztof nie wywiera presji na aktorach, daje czas na to aby coś mogło się narodzić. Jest to niezwykle ważne. Przecież sztuka rodzi się w swobodzie i luzie. Tylko wtedy można mieć otwarty umysł. Niepotrzebne wprowadzanie nerwowej atmosfery ze strony reżysera bywa blokujące. Przez cały okres prób nie widziałem u Krzysztofa ani odrobiny nerwów. Wie czego chce i ze spokojem potrafi to wyciągnąć ode mnie. Stanowczo życzę sobie więcej takich reżyserów! (śmiech)

SR: Tak, bez wątpienia daje poczucie bezpieczeństwa. Jest przytomny w pracy z aktorem oraz doskonale przygotowany do tematu, jakiego się podjął. W chwilach trudnych jego dyplomacja i spokój ducha podnoszą nasze duchy. Wspaniała współpraca! Oby częściej nas odwiedzał.

Niedawno mieliśmy okazję oglądać „Jak wam się podoba" Szekspira, teraz XVII wieczny dramat Johna Forda, jakie wartości niosą ze sobą tego rodzaju klasyki literatury zrealizowane na deskach teatru?

SR: Klasyczne inscenizacje dają możliwość ocierania się o realia nieznane -poza literaturą, którą możemy zgłębiać. Jednak treści są bardzo uniwersalne.

DS: Przede wszystkim dzięki takiej literaturze ludzie mają możliwość przeniesienia się w świat jakiego na co dzień nie spotykają, mają okazję obcować z językiem, który w życiu codziennym jest już nieaktualny. Cieszę się, że są jeszcze takie miejsca jak właśnie teatr, gdzie widz może zobaczyć namiastkę życia ludzi z innej epoki.

Według dramaturga Ireneusza Kozioła „Szkoda, że jest nierządnicą" jest już tylko sztuką o epoce, zbyt niejasną dla współczesnego czytelnika lub widza. Możecie się z tym zgodzić?

DS: Nie zgodzę się z tym. Uważam że tematy poruszone w sztucę są wciąż aktualne. Epoka epoką, ale emocjonalne problemy ludzi niezależnie od epoki są wciąż takie same. Weźmy na przykład pod uwagę problem niespełnionej miłości? Któż z nas tego nie przeżywał w swoim życiu? Uważam, że każdy może odnaleźć coś w sztuce „Szkoda, że jest nierządnicą" co również go dotyczy.

SR: Trud życia bohaterów wspomnianej sztuki może absolutnie dotyczyć dzisiejszych zdarzeń. Wspomniana miłość niemożliwa czy sprawy kościoła doświadczają nas dzisiaj i będą póki ten glob będziemy zamieszkiwać. Środki, którymi posługują się postaci tamtej epoki mogą się różnić od obecnych, ale konflikty pozostają niezmienne.

„Nierządnica" jest spektaklem kostiumowym, a w jakiej konwencji jest utrzymany? To typowy dramat, czy znajdą się także elementy komediowe?

SR: Trudno zgadywać czy oglądający spektakl widzowie znajdą dla siebie wątki komiczne. Gusta, guściki bywają tak różne, że i odbiór do stałych reakcji niekoniecznie należy (śmiech)

DS: Można powiedzieć, że spektakl utrzymany jest w konwencji klasycznej, aczkolwiek cały czas szukaliśmy odniesienia do współczesności. Jest to typowy dramat ale oczywiście znajdą się elementy komediowe, które myślę, że będą idealnym rozładowaniem ciężkiej tematyki spektaklu.

Wcielasz się w rolę zakochanej we własnym bracie, pięknej Anabelli, co w tej roli było dla ciebie największym wyzwaniem?

SR: Za każdym razem wyzwanie jest podobne - stać się  najbliższym danej postaci.

Wcielając się w Soranzo przyjdzie ci walczyć z Giovannim, widziałam fragment waszej szermierczej walki podczas próby– dużo trudu sprawiło ci opanowanie tego fragmentu?

DS: Było to wyzwanie, fakt, ale bardzo przyjemne i pożyteczne. Lubię takie zadania, które wymagają ode mnie dużego skupienia i uczenia się nowych rzeczy.

Dramaty najczęściej niosą ze sobą uniwersalne prawdy. Co ma nam do przekazania spektakl „Szkoda, że jest nierządnicą"?

SR: „Szkoda, ze jest nierządnicą" pozwoli przyjrzeć się miłości podsycanej lękiem, niewiadomą, żądzami, skrywanymi przed resztą świata pragnieniami, a w ostateczności konsekwencjami podejmowania decyzji w tak trudnej materii, jaką jest każda z miłości niemożliwych.

DS: Moim zdaniem spektakl mówi również o tym aby być uczciwym wobec siebie, innych i życia. Inaczej, prędzej czy później odbiję się to na nas oraz na naszych bliskich. Jak to mówią: "Kłamstwo ma krótkie nogi". Żyjąc w obłudzie niczego się nie osiągnie, a często może skończyć się to tragicznie!

Dziękuję wam bardzo i życzę powodzenia na premierze!

Sylwia Różycka -
aktorka Teatru Polskiego w Szczecinie. Ukończyła 4-letnie Studium Wokalno-Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Zadebiutowała w roku 2006 , w Teatrze Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, w spektaklu Footloose (Wrzuć luz), Toma Snow'a w reżyserii Macieja Korwina.
Związana także z Teatrem Miejskim w Gdyni, Teatrem Dramatycznym w Elblągu, Bałtyckim Teatrem Dramatycznym w Koszalinie, a także Teatrem Kameralnym w Szczecinie i Operą na Zamku w Szczecinie. Od roku 2007 związana z Teatrem Polskim w Szczecinie.

Damian Sienkiewicz - aktor Teatru Polskiego w Szczecinie. W 2010 ukończył - Państwowe Policealne Studium Wokalno-Aktorskie im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Związany z teatrami w Gdyni, gdzie zagrał w 2009 w: My Fair Lady, F. Loewe, reż. Maciej Korwin, Plotka F. Veber, reż. T. Man, Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza Gdynia. Otarł się o polski film, zagrał w serialu Na dobre i na złe (odc. 455 ) i w filmie Linia życia (obsada aktorska).



Magdalena Mickowska
Dziennik Teatralny Szczecin
5 października 2013