Miłosna konfrontacja

Na deskach opolskiego teatru, z okazji jubileuszu artystycznego pary aktorów, Beaty Wnęk- Malec oraz Leszka Malca mamy okazję zajrzeć w głąb skomplikowanego życia małżeńskiego. Spektakl "Małe zbrodnie małżeńskie" w reżyserii Marcina Sosnowskiego na podstawie dramatu Érica-Emmanuela Schmitta porywa widza w świat miłosnych intryg, wzlotów i upadków dwójki zakochanych w sobie osób

Czas nigdy nie jest sprzymierzeńcem miłości. Mijają lata i nagle dwoje bliskich sobie osób staje na przeciwległych krawędziach związku. Wtedy wystarczy już tylko jeden krok, by zmienić swoje dotychczasowe życie. Czy można jeszcze się wycofać, powrócić do początkowych faz związku i być szczęśliwym? Temat jest uniwersalny, wyrwany prosto z życia codziennego, dzięki temu widzowie już od samego początku spektaklu mogą utożsamiać się z przedstawianą parą.

Spektakl został wystawiony na małej scenie teatru, więc dystans między publicznością a bohaterami był minimalny. Pojawiło się uczucie bliskości, niewidzialna więź z wykreowaną parą. Scenografia, przypominająca mieszkanie zwykłych, przeciętnych osób oraz ciepłe światła tworzyły domową atmosferę, pełną pozytywnych uczuć i emocji. Ciemne ściany kontrastowały z czerwonymi kanapami, w tle pojawiła się biblioteczka pełna książek i biurko ze starą maszyną do pisania – niezbędną do pracy bohatera spektaklu, pisarza. 

Widowisko rozpoczęła bardzo przyjemna dla ucha muzyka. Lekka melodia łagodnie wprowadziła widzów w świat pełen intryg, skomplikowanych gier i niewinnych kłamstw, mogących prowadzić do katastrofy. Na scenie pojawiła się dwójka osób: piękna kobieta w średnim wieku wciąż emanująca wdziękiem oraz mężczyzna, przeciętny, ubrany w koszulę w kratę - inteligent a zarazem luzak. We dwoje poprowadzili widzów przez skrawek własnego, skomplikowanego świata. 

Cały spektakl opierał się głównie na dynamicznych dialogach. Wysoka temperatura rozmów, namiętny taniec, szybkie tempo, zaskakujące zmiany akcji, skrajne nastroje stworzyły historię pełną napięcia. Ekscytująca tajemnica, która wraz z rozwojem akcji powolutku wypływała na światło dzienne stała się impulsem wzbudzenia ciekawości w widzach, coraz bardziej zaintrygowanych biegiem wydarzeń. Widownia razem z dwójką zakochanych stale powracała wspomnieniami do ich dawnych zagmatwanych przygód Aktorzy przytaczają zabawną historię początku swej miłości. Opowiadają o cudownie spędzonych razem chwilach, podróży poślubnej i pierwszej wspólnej nocy. Jednak szczęśliwe momenty zawsze skropione są łzami. Nieudolna próba morderstwa, problemy alkoholowe bohaterki, podejrzenia o zdradę, próby oszustwa i zmiany tożsamości ukochanego męża, cierpiącego na amnezję to tylko nieliczne problemy, które pojawiają się w życiu małżonków.

Aktorzy brawurowo odnaleźli się w granych przez postaciach. Silne emocje, które towarzyszyły przedstawianym sytuacjom, były podane w perfekcyjny sposób. Bohaterowie w ciągu wielu lat nieświadomej walki ze sobą dochodzą do wniosku, że jednak nie jest to warte ich uczucia. Wiarygodności obu postaciom dodały przede wszystkim subtelne środki ekspresji, umiejętnie stosowane przez obu aktorów. Stonowane ruchy ciała, swobodne gesty, wyrazista mimika oraz zauważalna więź, która łączy prywatnie aktorów wzbudziły zaufanie publiczności. Nic nie było przesadzone i przejaskrawione, każde odczucie zostało podane w odpowiednich dawkach. Role Lisy i Gillesa dały aktorom wielkie pole do popisu, co oboje wykorzystali jak najlepiej potrafili. 

Swoista psychoanaliza przeprowadzona w zamkniętych czterech ścianach mieszkania przez dwoje bliskich sobie osób, staje się rozwiązaniem na duszone przez wiele lat problemy małżeńskie. Mamy okazję przyjrzeć się słabości ludzkiej oraz problemom, które wraz z upływającym czasem mogą dosięgnąć każdą osobę żyjącą w związku partnerskim. Publiczność ma okazję uświadomić sobie automatycznego lęku przed utratą bliskiej osoby, który w nas tkwi. Taki strach może prowadzić do niebezpiecznej psychozy, która następnie może stać się zapalnikiem mikro katastrofy własnego świata. Nikt nie chce do tego doprowadzić. Czy potrzebne były tak drastyczne środki podjęte przez Lisę, by zmienić swój idealny związek, zatopiony w nudzie i monotonni? Oczywiście, że nie. Fabuła uczy nas, jak zachowywać się wobec drugiej osoby. Popełnione błędy pozostają wiecznie, a uczucia nie zawsze zwyciężają, choć w przypadku tej historii na szczęście tak się stało. 

„Małe zbrodnie małżeńskie” to dość lekka sztuka, traktująca o problemach miłosnych dwójki osób z szczyptą pikanterii i komedii. Ciepła atmosfera, brak dystansu między publicznością i bohaterami spektaklu, dobra gra aktorska, stwarzają atmosferę kameralnego spotkania., Reżyser ukradkiem przenosi widza do świata pełnego refleksji, poruszając tematy aktualne i uniwersalne. Historię miłosnej konfrontacje dwojga ludzi reżyser podaje widzom w formie bardzo pogodnej, wzruszającej, wyrafinowanej i godnej podziwu.



Katarzyna Majewska
Dziennik Teatralny Opole
3 stycznia 2012