Mistrz Mansur uczy sufizmu

Akcja najnowszej premiery Teatru Miniatura - "Turbanu mistrza Mansura" - rozgrywa się w Bagdadzie, w którym mądry sufi przybliża uczniom tajniki sufizmu. Ta orientalna bajka pozostawia jednak duży niedosyt. Jest zbyt statyczna i "przegadana", ponadto zapoznając z bogactwem kultury Bliskiego Wschodu omija wszelkie współczesne zagadnienia.

Spektakl wyreżyserowany przez Romualda Wiczę-Pokojskiego na podstawie książki Marka Kochana "Turban mistrza Mansura. Opowieści sufickie dla mówców i przywódców" jest w zasadzie próbą przybliżenia podstaw sufizmu, nauki uczącej mądrości i samodzielności w każdej dziedzinie życia. Sufi dla swoich uczniów są mentorami, mistrzami i przewodnikami duchowymi, głoszącymi prawdy wspólne dla wszystkich religii. Wprowadzenie tak obcego naszej kulturze i nieznanego nie tylko dzieciom pojęcia wydaje się bardzo ciekawym wstępem do zaprezentowania islamu od strony jego bogactwa kulturowego. Dlatego też spektakl otwiera scena nauki zakładania turbana na głowę.

Poznajemy trójkę uczniów mistrza Mansura: Rabiję, Karimę i Mohameda, którzy inaczej pojmują nauki mistrza. Gdy ten odmawia im kolacji, tylko jedno z nich podporządkowuje się woli sufiego i idzie spać głodne. Pozostali na swój sposób łamią nakaz mistrza, co dla każdego z nich stanowić ma inną cenną naukę, wiele mówiącą im o nich samych. W ten właśnie, nietypowy sposób naucza Mansur swoich podopiecznych, zmieniając ich punkt widzenia, pogłębiając ich wiedzę, szczególnie tę na własny temat i umożliwiając odnalezienie odpowiedzi na kluczowe pytania.

Ten ciekawy pomysł na scenie zamieniono jednak w pogadankę na temat sufizmu. Trójka bohaterów siedzi i słucha mądrości mistrza Mansura, przez co przedstawienie Miniatury przez cały pierwszy akt jest zaskakująco dosłowne, a dla młodszych widzów bardzo statyczne i niezbyt atrakcyjne. Wiele ożywienia wnosi zmiana miejsca akcji na początku drugiego aktu. W nim poznajemy Kalifa z gigantycznym turbanem na głowie. Tutaj nawiązuje się komiczny konflikt między Mustafą (głównym doradcą władcy) a mistrzem Mansurem o względy Kalifa. Niestety, później znów w mentorskim stylu mistrz poucza swoich uczniów.

Przewodnikiem publiczności w roli narratora (z której zresztą wywiązuje się bardzo dobrze) jest Hanna Miśkiewicz, grająca Karimę. Bardziej wyrazistych bohaterów tworzą jednak Edyta Janusz-Ehrlich (Rabija) i Piotr Srebrowski (Mohamed). Srebrowski gra też zabawnego, próżnego pochlebcę władcy - Mustafę. Ze spokojem i namysłem na każde pytanie uczniów odpowiada Mistrz Mansur (Jacek Majok, w intrygującym malutkim turbaniku na głowie). Umiejętnie balansuje na pograniczu powagi i groteski Kalif Jacka Gierczaka. W rolach epizodycznych zestaw ten uzupełnia Krystian Wieczyński. Wszyscy oni grają poprawnie, jednak żadna z ról właściwie nie daje szansy na coś więcej.

Mocnym punktem spektaklu są oryginalne tureckie szaty i tkaniny (twórcy "Turbana mistrza Mansura" udali się po nie aż do Stambułu, co było tańszym rozwiązaniem niż sprowadzenie ich z zagranicy). Dzięki temu autorka scenografii i kostiumów - Katarzyna Zawistowska - z detalami odtwarza stroje sufickie, pozwalając sobie na dowcipną ekstrawagancję przy tworzeniu turbanów. Cała scenografia nawiązuje do tematyki Bliskiego Wschodu (w tle widzimy zarys kopuły meczetu), a konstrukcja przypominająca metalowe stelaże pozwala łatwo dodać elementy wystroju, jak kolorowe tkaniny na targowisku czy dywany w pałacu Kalifa. Ciekawą muzykę pełną orientalizmów i bliskowschodnich brzmień przygotował Łukasz Matuszyk.

Jednak poza kilkoma efektownymi pomysłami, przedstawienie jest opowiedziane, a nie zagrane przez bohaterów, co nie daje większych szans na utrzymanie uwagi dzieci przez cały spektakl. Romuald Wicza-Pokojski nie znalazł odpowiedniego klucza, by dla ciekawych i pouczających opowiadań Marka Kochana znaleźć adekwatną formę. Wprawdzie drugi akt jest inscenizacyjnie znacznie ciekawszy niż pierwszy, to jednak poza kilkoma zapadającymi w pamięć momentami (turban Kalifa, lot gołębia podczas narady w pałacu Kalifa) spektakl jest zbyt statyczny i monotonny.

Niedosyt budzi też sam wybór zbioru orientalnych bajek z morałem, sięgając do tak złożonej, niezbyt zrozumiałej dla przeciętnego widza (także pełnoletniego) problematyki świata islamskiego. To przecież nie tylko niezwykle płodna i niedoceniana w świecie cywilizacji zachodniej kultura, ale też odmienna architektura czy wierzenia oraz inny styl życia, o współczesnych problemach (ekspansywnej polityce i obecnym zagrożeniu terroryzmem) nie wspominając.

Wybrano "bezpieczną" bajkę, która niewiele powie dzieciom o tym, co nas dzieli i co nas łączy. Pomimo mądrej piosenki, zaśpiewanej na finał spektaklu z ważnym przesłaniem - "źródłem mądrości nie są słowa, tylko twoja własna głowa", trudno pozbyć się wrażenia, że wystawiając "Turban mistrza Mansura" prześlizgnięto się po powierzchni tematu.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
6 czerwca 2017