Mistrzowska gra

"Sprawa Dantona" Pawła Łysaka w przewrotny sposób angażuje publiczność do gry z własnymi emocjami i przekonaniami. W bydgoskim przedstawieniu nieustannie zaciera się granica pomiędzy teatralną umownością a współdziałaniem aktorów i widzów - pisze w miesięczniku "Teatr" Aneta Mancewicz

Spektakl grany jest przy zapalonym świetle, a publiczność zostaje usadzona półkoliście na scenie, która rozciąga się również nad rzędami siedzeń, anektując całą przestrzeń teatru. Oznacza to, że widzowie nie mogą ukryć się w mroku i z bezpiecznej odległości podglądać aktorów, ale są wciąż obserwowani, a chwilami nawet osaczani i prowokowani do działania. (...) szybko dają się ponieść emocjom - krzyczą, robią falę, machają. Zaangażowanie publiczności dodatkowo wzmacniać mają subtelne aluzje do współczesnej rzeczywistości politycznej (...). Kontekst historyczny i inspiracja tekstem źródłowym nie tłumaczą jednak do końca znaczenia widzów w teatralnym majstersztyku Łysaka. Wydaje się bowiem, że w bydgoskim przedstawieniu nie chodzi o jednoznaczne i całkowite utożsamienie się publiczności z paryskim motłochem (...).

W spektaklu opowiadającym o ludowej rewolcie te zabiegi wydają się czymś naturalnym, zwłaszcza że dramat Przybyszewskiej problematyzuje nastroje i potrzeby ludu. Kontekst historyczny i inspiracja tekstem źródłowym nie tłumaczą jednak do końca znaczenia widzów w teatralnym majstersztyku Łysaka. Wydaje się bowiem, że w bydgoskim przedstawieniu nie chodzi o jednoznaczne i całkowite utożsamienie się publiczności z paryskim motłochem. Nawet jeśli Danton wykorzystuje taką analogię w swoim oskarżeniu wobec obserwatorów procesu, rama teatralnego zdarzenia nie zostaje przecież zamaskowana.

Pomysłowa i funkcjonalna scenografia Pawła Wodzińskiego ani na chwilę nie pozwala zapomnieć, że jesteśmy w teatrze. (...) Teatralny, iluzoryczny charakter wydarzeń sygnalizuje również mistrzowska interpretacja czołowych antagonistów. Wydaje się, że Mateusz Łasowski i Michał Czachor świadomie grają w sposób przerysowany, nie tylko dla podkreślenia różnicy między dwoma rewolucjonistami, ale również dla przedstawienia ich jako aktorów wcielających się w role społeczne. Danton zachowuje się agresywnie, a chwilami błazeńsko. Od początku wiadomo, że jest szpiegiem, który przed tłumem, a zwłaszcza przed naiwnymi małżonkami - Camil-leem i Lucile Desmoulins (porywający Maciej Radel i Dominika Biernat), odgrywa obrońcę Republiki. (...)

W tym znakomitym przedstawieniu, które oparte jest na dialektyce gry i uczestnictwa oraz historii i teraźniejszości, trudno o bardziej adekwatną puentę. Zestawienie egzekucji Robespierre z obrazem Królewny Śnieżki znakomicie skupia w sobie kluczowy paradoks spektaklu, który nie tyle odkrywa okrutną logikę rozgrywek politycznych, co raczej obnaża ich absurdalność. Wydaje się, że zaangażowanie publiczności do udziału w "Sprawie Dantona" nie służy pokazaniu mechanizmów politycznych jako teatru marionetek rządzonych przez przeznaczenie lub Boga, ale - w myśl filozofii egzystencjalistów - przedstawieniu historii jako efektu współdziałania ludzi, którzy sami muszą wziąć odpowiedzialność za swój los.



wyb. mił
Gazeta Wyborcza Bydgoszcz
4 marca 2009
Spektakle
Sprawa Dantona