Mistrzowski musical Białostockiego Teatru Lalek

To jedno z najlepszych przedstawień, jakie miałem okazję obejrzeć w Białymstoku... i o Białymstoku. Musical "Hotel Ritz", w wykonaniu aktorów Białostockiego Teatru Lalek, to spektakl, który zabiera nas w wyjątkową przestrzeń i w wyjątkowe czasy, bo do przedwojennej stolicy ówczesnego Województwa Białostockiego, stolicy słynnej za sprawą Hotelu Ritz - jedynego takiego miejsca na wschód od Paryża.

Wyobraźmy sobie Białystok sprzed lat: tętniące życiem miasto, zamieszkane m. in. przez Żydów, Polaków, Rosjan, Niemców, Białorusinów, Tatarów i Litwinów, współtworzących wielokulturowy tygiel, w którym ścierają się marzenia o bogactwie i sławie, w którym słychać języki, dialekty i gwary, w którym działa mnóstwo teatrów, wydawane są codzienne gazety, a na Rynku Siennym niedaleko centrum kwitnie wielobarwny handel.

Ten klimat odnajdujemy w spektaklu Białostockiego Teatru Lalek - spektaklu zabawnym, delikatnie ironicznym, z dystansem przyglądającym się opiniom i stereotypom o Białymstoku - ówczesnym i współczesnym. Jego bohaterami są przedstawiciele różnych klas społecznych, skupionych wokół Hotelu Ritz: to zawsze profesjonalna, zdolna do poświęceń obsługa, złożona z pokojówek, boyów hotelowych i ich przełożonych. To także ludzie bogaci, nietuzinkowi, osobowości światowego formatu, np. gwiazda przedwojennego kina Nora Ney (urodzona niedaleko Białegostoku) albo wielki rosyjski książę, zmierzający na wschód z tajną misją dyplomatyczną.

W Ritzu nie może oczywiście zabraknąć słynnego carskiego pułkownika Mikołaja Kawelina - białostockiego działacza sportowego i społecznika, współzałożyciela i prezesa klubu piłkarskiego Jagiellonia, a przy tym nietuzinkowej, charyzmatycznej osobowości. Oto kalejdoskop postaci, pojawiających się na scenie w pstrokatym, roztańczonym korowodzie - postaci rozśpiewanych, zafascynowanych życiem, korzystających z każdej uciekającej chwili. Ale w Hotelu Ritz znajdzie się też czas na smutną refleksję o mieście, z którego każdy, kto ma odrobinę oleju w głowie, prędzej czy później będzie chciał wyjechać, by zrealizować swoje marzenia. Jednak, wbrew temu, co myślą i czują zagubieni w Białymstoku jego mieszkańcy, miasto przygarnia ich, pozwala na radość, miłość i wspólne plany.

Cóż, w tym miejscu nikt na pewno się nie nudzi, a wielkomiejska atmosfera Ritza, przesycona splendorem, bogactwem, zapachem drogich perfum, wykwintnych dań i aromatycznych alkoholi (wśród nich jest słynny duch puszczy), udziela się również widzom, którzy, mimo że spektakl trwa prawie 3 godziny, nie nudzą się ani przez chwilę.

Gratulacje należą się więc całej ekipie Białostockiego Teatru Lalek - nie tylko grającym na najwyższym poziomie aktorom, ale i muzykom perfekcyjnie wykonującym ówczesne szlagiery (w oryginalnych aranżacjach). Ukłon należy się autorom scenografii i choreografii oraz - last but not least - Joannie Droździe, reżyserce musicalu oraz autorce scenariusza i tekstów piosenek. To dzięki nim przenosimy się w czasie do legendarnego hotelu, którego posiadania zazdrościli białostoczanom mieszkańcy wielkich polski miast.

I chociaż w Białymstoku po hotelu Ritz nie został kamień na kamieniu, legenda tego miejsca wciąż jest żywa. Za sprawą przedstawienia Białostockiego Teatru Lalek mamy okazję stać się tej legendy częścią.



Dominik Sołowiej
Dziennik Teatralny Białystok
15 lutego 2023
Portrety
Joanna Drozda